Punktem zwrotnym w karierze Marcina był dzień, w którym został poproszony o przeprowadzenie szkolenia z NodeJS. Zgodził się od razu, choć znał tę technologię tylko z nazwy. Jak dalej potoczyła się jego historia? Poznajcie Marcina, który przebył wiele ścieżek kariery w IT, a dziś poświęca swój czas na startup Petsly.
Spis treści
Nie pozwoliłem sobie na to, bo tytuł byłby clickbaitowy, ale myślę, że śmiało możemy od tego zacząć naszą rozmowę. Przed wywiadem powiedziałeś, że swoją żonę poznałeś jeszcze w szkole średniej i była to “miłość od pierwszego programowania”. Pamiętasz pierwszy wspólny projekt?
Na pewno pamiętam, jak dostałem od jej byłego chłopaka prawego sierpowego w nos podczas przerwy między lekcjami, bo w trójkę chodziliśmy do jednej klasy. Jeśli poza ściąganiem od siebie na sprawdzianach z programowania obiektowego, z którego wówczas byłem naprawdę bardzo słaby, to naszym pierwszym wspólnym projektem była modernizacja i zarządzanie kilkoma lokalnymi stronami opartymi na WordPress. Autorem tych stron był nasz nauczyciel od aplikacji internetowych.
Strony te wymagały grubszych modernizacji ze względu na starą wersję WordPressa, a po aktualizacji zepsuły się wcześniej używane motywy. Dodatkowo zostaliśmy poproszeni o pomoc przy wypozycjonowaniu tych stron, co w tamtym czasie było zdecydowanie łatwiejsze niż teraz. Rozpoczęliśmy to na początku ostatniej klasy technikum i dzięki temu nie musieliśmy robić nic na lekcjach, bo mieliśmy gwarantowaną najwyższą ocenę na koniec semestru i roku.
Skąd wówczas czerpałeś wiedzę o programowaniu?
Na początku była to oczywiście moja partnerka, ale z czasem pojawił się StackOverflow. Jak tylko miałem problem i nie potrafiłem go rozwiązać to szybciutko kierowałem się tam w poszukiwaniu rozwiązania, a najczęściej tworzyłem post z prośbą o pomoc w rozwiązaniu problemu.
Poza korzystaniem ze strony “Ctrl + C, Ctrl + V” również korzystałem z dokumentacji i forum WordPressa, a także naszego rodzimego forum – 4programmers. Niestety w tamtym czasie nie byłem zbyt ogarniętą osobą. Nie potrafiłem dobrze szukać rozwiązań problemów programistycznych.
Przed jakimi wyzwaniami stawałeś każdego dnia pracując nad swoimi projektami?
Największym problemem było zdecydowanie to, że w tamtym okresie byłem nałogowym graczem World of Warcraft – potrafiłem grać do 3-4 w nocy z tego względu, że byłem main tank’iem w bardzo hardcore’owo rajdującej gildii.
W pewnym momencie ustaliłem sobie, że będę mniej czasu poświęcał na granie i przeznaczał go na rozwój innych umiejętności. Szło to w dość dobrym kierunku, bo nim dobiegł koniec szkoły średniej prawie skończyłem grać w WoWa, a poskutkowało rozpoczęciem pracy w backendzie PHP.
W jaki sposób pozyskaliście pierwsze komercyjne zlecenie? Czego nauczyłeś się w tej pracy?
Podczas ferii zimowych byliśmy uczestnikami szkolenia unijnego, które wykładał znajomy rodziny Emilii. To on polecił nas swoim znajomym do pracy w agencji reklamowej i po przejściu prostej rozmowy rekrutacyjnej oboje dostaliśmy pracę,
Na pewno dzięki niej dowiedzieliśmy się jak wygląda praca z klientem, jak zebrać wymagania, jak wygląda pomoc przy rozwiązywaniu ich problemów. Niestety mieliśmy też dosyć ciężką lekcję, czego należy nie robić z pracownikami – zatajać informacji o sytuacji w firmie, olewać i okłamywać, by dowiedzieć się jak poważna jest sprawa od osób postronnych i również oszukanych.