Quora znalazła sposób na zarabianie – po 7 latach. I wcale nie jest to powód do dumy
Quora to serwis społecznościowy wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych, konkretnie ze słonecznego Palo Alto. Główną myślą przewodnią jest dzielenie się wiedzą na całym świecie, aczkolwiek tutaj liczą się interakcje użytkowników w formie pytań i odpowiedzi. Zapytaj o cokolwiek i otrzymaj bardzo wartościową odpowiedź od ludzi, którzy znają się na danym temacie. To tak w skrócie.
Spis treści
W czym rzecz?
Wszystko fajnie wygląda na papierze, lecz w tym miejscu poza krótkiej dygresji o historii i rozwoju, przyjrzymy się bliżej największej bolączce serwisu. Pytaniu, na które odpowiedzi twórcy Quora szukali przez całe 7 lat od momentu powstania, mianowicie – na czym zarabiać. Jest to interesujący case, niekoniecznie dla Quory będący powodem do dumy, którego ocenę pozostawiam Wam. Zanim do tego przejdziemy, warto jest przypomnieć sobie nieco suchych faktów.
Kto korzysta z Quora?
Startup powstał w 2009 roku, od samego początku rósł organicznie, a trakcję zyskiwał przez polecenia pracowników oraz znajomych, następnie znajomych znajomych itd. Twórcy przykładali bardzo dużą wagę do jakości społeczności. Celem od zawsze było stworzenie największej bazy Q&A o możliwie najlepszej jakości, co z perspektywy czasu można powiedzieć, że udało się zrealizować.
Z Quora korzystają politycy, CEO, menedżerowie oraz ludzie będący ekspertami w swoich dziedzinach. Coraz częściej zakładane są tam konta również do zabiegów PR-owych, czego przykładem jest sam Barack Obama.
Przechodząc do pieniędzy
Już po roku, w 2010 otrzymał $11 milionów Rundy-A finansowania, a w 2014, dołączając do Y-Combinatora, było to w sumie już $141 milionów – przy wycenie w tamtym czasie na $900 milionów. Przez 7 lat od powstania Quora systematycznie rosła, w styczniu 2016 roku mogła pochwalić się 80 milionami odwiedzin miesięcznie, gdzie w marcu było to już 100 milionów – spory skok. Stąd też obecna wycena według wszystkich szacunków przekroczyła okrągły miliard dolarów. Imponujące, można pogratulować.
Startup warty miliard dolarów nie zarabia nawet centa
To kwestia, która przy całym sukcesie razi dość mocno w oczy. Przez cały czas od powstania, Quora jechała na pieniądzach od funduszy VC czy innych inwestorów, którzy nie stwarzali jakiejkolwiek presji na twórcach, aby startup koniecznie zarabiał na czymkolwiek. Gdzie czymkolwiek – należy rozumieć po prostu – na reklamach, które przy takim ruchu, jaki generuje Quora, od zawsze wydawały się być czymś oczywistym.
Czemu jednak nie stosowali ich przez długie 7 lat? Może rzecz w tym, że Quora po prostu nie chce zarabiać. Pytanie to oczywiście zostało już zadane jakiś czas temu, na samym serwisie rzecz jasna. Odpowiedź z ich strony zaprezentowana poniżej.
Stanowisko określone zostało więc jasno. Quora chce zarabiać i od samego początku miała taki zamiar. Dlaczego zatem nie stosowali reklam? To da się wytłumaczyć. Otóż po serwisach, które skupiają wokół siebie tak wielki ruch, wymaga się stworzenia własnego, bardziej ambitnego sposobu na monetyzację, czegoś więcej, niż poprzez zwyczajne reklamy. Pomijając fakt, że ludzie coraz częściej cierpią na ślepotę banerową (Banner blindness), lub po prostu mają Ad-Blocka.
Dla jeszcze lepszego zobrazowania w czym rzecz, poniżej dwa znamienne przykłady innych serwisów Q&A o globalnym zasięgu i tego, jakie mają modele biznesowe, które nie opierają się stricte na reklamach.
Brainly – Dawne zadane.pl, polski serwis dla uczniów, a obecnie największy tego typu na świecie, gdzie młodzi ludzie pomagają sobie w rozwiązywaniu szkolnych zadań. Czyli klasyczny przykład serwisu typu pytanie-odpowiedź. Ilość użytkowników? Ponad 60 milionów UU miesięcznie. Reklama to dla nich najbardziej oczywista i banalna forma zarabiania na swoim produkcie.
W przypadku Brainly chodzi o to, aby zarabiając, serwis dawał użytkownikom dodatkową wartość, tą edukacyjną. Startup celuje obecnie w personalizację nauki na portalu – chodzi tu o dostosowanie modelu nauczania do konkretnej osoby, tworzenie konkretnej ścieżki nauczania pod danego ucznia. Narzędzia te mogą być oczywiście społecznościowe – na przykład w formie łączenia uczniów z nauczycielami, uczniów ze szkołami, czy uniwersytetami. Jest to pewien plan. Z resztą wywiad z nimi na Startup Cribs pojawił się w tym miejscu.
Stack Overflow – serwis w tej samej konwencji co Quora i Brainly.com, aczkolwiek przeznaczony dla informatyków i deweloperów, generalnie ludzi z branży IT. Biorąc pod uwagę, jak wielki jest na nich popyt – zarabianie na rekrutacji w branży jest również czymś logicznym, stąd też twórcy poszli w stronę rozwiązań typowo przeznaczonych dla HR w IT – płatnych ogłoszeń, head huntingu. Jest to również jasny model biznesowy, coś innego, niż reklamy.
Są to dwa bardzo dobre przykłady serwisów o takim samym charakterze jak Quora, które poradziły sobie z tym „problemem” i już posiadają (Stack Overflow) lub własnie wykształcają i testują własne, unikalne modele biznesowe (Brainly). Nie idą po linii najmniejszego oporu, nie stawiają na reklamy, chociaż mogliby. Bez obaw, nasza tytułowa Quora w końcu również ruszyła z kopyta.
Quora również w końcu odpowiedziała sobie na to najważniejsze pytanie
Co ciekawe i warte ponownego podkreślenia – zajęło jej to okrągłe 7 lat. Niewiarygodne, szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, to, do jakich wniosków doszli ludzie pracujący w tym jakże perspektywicznym startupie, którzy byli w stanie rozkręcić go do 100 milionów odwiedzin miesięcznie. Na co wpadli? Jaką ścieżkę wybrali i co unikalnego chcą zaproponować na największym na świecie serwisie typu Q&A?
– Reklamy.
Jasne, można by to jeszcze zrozumieć w sytuacji, gdyby testowali wiele różnych form monetyzacji lub gdyby wypracowali sobie jedno, choć niewielkie źródło dochodu, będące autorskim produktem, jednakże w sytuacji Quory można powiedzieć o zaledwie jednym takim przypadku, który i tak wypadł blado:
W 2013 roku wprowadzali platformę blogową dla swoich użytkowników, aby mogli oni budować społeczność na Quorze wokół siebie i tematów, w których są ekspertami. Jednakże funkcjonalność ta została bardzo szybko przyćmiona przez dynamicznie rozwijające się w tamtym czasie Medium, służące w zasadzie do tego samego. W konsekwencji Quora zaprzestała rozwijania tego produktu.
Na szczęście reklamy na Quorze nie tak banalne
Jak już wchodzą na tą ścieżkę „ciemnej strony mocy”, warto zrobić to z pomysłem, co w tym wypadku rzeczywiście ma miejsce. Startup stara się wizerunkowo ratować z faktu wprowadzenia reklam, tłumacząc dokładnie, w jakiej formie miałyby one występować na portalu.
Sercem Quory są pytania i odpowiedzi na nie. Tutaj właśnie mają pojawić się reklamy. Szukasz laptopa lub nowego telefonu – dostaniesz reklamę laptopa lub telefonu wplecioną między konwersacje w tym temacie. To jest oczywiście denne i nie prowadzi do niczego interesującego, ot właściwe targetowanie i zwykły remarketing, zaśmiecające dany wątek.
Jednakże Quora zamierza angażować marki do tego, by reklamy były formami odpowiedzi na nurtujące pytania i wchodzeniem w interakcje – co będzie już dostarczaniem konkretnej wartości dla użytkownika. Zadajesz pytanie na Quorze związane z kupnem nowego smartfona, to znaczy, że prawdopodobnie w ciągu miesiąca go kupisz, a marka odpowie na to, czego nie wiesz. Ciekawe rozwiązanie – aczkolwiek obdarte z obiektywizmu, bo koniec końców, będzie to w dalszym ciągu reklama, a największą wartością w serwisie i tak pozostawać będą opinie innych ludzi, nie marek.
Czy można ich za to krytykować?
W sytuacji gdy przez okrągłe 7 lat nie udało im się wypracować niczego innego i wybrali coś, czego tak naprawdę nie chcieli, od czego się jasno odcinali? Odpowiedź brzmi – tak.
Imponujące, prawda? 7 lat potrzebowali, aby stwierdzić, że wchodzą w temat, który był najbardziej oczywisty i od którego odżegnywali się od samego początku, twierdząc, iż ostatnia runda finansowania (skromne $80M w 2014 roku) pozwoli im pozostać „independent forever”. Ideały poszły na bok. Rzeczywistość i inwestorzy w końcu powiedzieli „wake up”.
Cóż, w ostateczności zawsze lepsze to, niż się sprzedać niczym Product Hunt. Więcej o jego historii w tym wątku. Jak widać losy startupów nie są tak lekkie jakbyśmy wszyscy chcieli, nawet tych największych.