QA specialist – jak znalazłam pierwszą pracę testera?
Z wykształcenia jestem prawnikiem, ukończyłam pięcioletnie studia magisterskie, a następnie rozpoczęłam studia doktoranckie. Pisałam artykuły, które znajdowały uznanie w naukowym świecie, uczyłam też studentów. Po studiach 3 lata pracowałam w Kancelarii Notarialnej i realizowałam aplikację notarialną, wierząc, że kiedyś zostanę notariuszem. Jednym słowem, moja ścieżka zawodowa była prosta i jasna, a ja realizowałam swoje plany z żelazną konsekwencją. Aż do momentu, gdy zdecydowałam się na powiększenie rodziny.
Basia Trybulińska. Matka, żona, testerka. Od sierpnia 2019 zatrudniona jako QA Specialist w Ulam Labs. Poznawanie kolejnych obszarów testerskich i tajników programowania to jej pasja. Testuje manualnie oraz automatycznie i nie wyobraża sobie już kariery poza IT.
Młode prawniczki przymykają oko na wiele rzeczy. Branża prawnicza, niezależnie od przyjętej drogi, dla młodych kobiet jest bardzo trudna. Zarobki są złe, a bezpłatne nadgodziny to codzienność. O tym jak w branży traktuje się młodych pracowników można by jeszcze wiele napisać. Gdy okazało się, że jestem w ciąży zachowanie mojego szefa przerosło najśmielsze wyobrażenia. Już wtedy wiedziałam, że nie wrócę do poprzedniego miejsca pracy.
W trakcie urlopu macierzyńskiego doszłam do wniosku, że w sumie to nigdzie w prawie nie widzę dla siebie miejsca. Żaden z zawodów prawniczych mnie już nie pociąga, a na dodatek przy dziecku trzeba być bardziej elastycznym. W prawie elastyczność nie istnieje. Mamy znajomych z IT, mąż zaczął dopytywać po czym rzucił mi zajawkę, że może powinnam podjąć się zmiany branży. I to był strzał w dziesiątkę!
Spis treści
Wejście do świata QA
Dla osoby spoza IT, pierwsze skojarzenie z branżą to zawód programisty. Zaczęłam więc najpierw szukać informacji w tym temacie, ale nie byłam pewna czy to dla mnie. Moje przypuszczenia potwierdził znajomy analityk biznesowy, który zasugerował, że z moim charakterem bardziej sprawdzę się w rolach podobnych do jego. Zaczęłam więc szperać dalej i tak trafiłam na zawód testera oprogramowania.
Szybko zrozumiałam, że ten zawód ma wielki plus: łatwo zacząć praktykę, na czym po prostu skupiłam największą uwagę. Zrozumiałam, że z czytania teorii nic mi nie przyjdzie i wzięłam się za praktyczną stronę zawodu, co śmiało wpisałam do swojego CV.
Nauka własna i kurs testera
Podstaw szukałam na blogach, ale też w ebooku Piotra Wicherskiego. Po przeczytaniu tych tekstów, od razu przeskoczyłam na praktykę. Zapisałam się na projekt testesterski u CherryIT, a później zarejestrowałam na utest.com, gdzie znajdziecie sporą dawkę wiedzy w postaci akademii, którą trzeba przejść, aby móc dla nich testować.
W międzyczasie dowiedziałam się, że jedna z wrocławskich firm IT organizuje program #StartITMum, przeznaczony właśnie dla kobiet na macierzyńskim, które chcą wejść do branży. Do programu dla przyszłych testerek mogło dostać się tylko sześć kandydatek, które przeszły dwa etapy weryfikacji. Liczba chętnych była onieśmielająca, ale co miałam do stracenia? Złożyłam aplikację, dostałam się.
Myślę, że w dużej mierze właśnie dlatego, że zaczęłam już faktycznie coś robić, a nie tylko czytać i rozmyślać. Program trwał miesiąc, obejmował 4 spotkania z zakresu podstaw testowania (rodzaje testów, przypadki testowe, zgłaszanie błędów itp.) oraz 4 spotkania z zakresu autoprezentacji, rozmów rekrutacyjnych i budowania własnej marki.
I chociaż cały program był naprawdę super, to chyba najbardziej doceniam właśnie te spotkania HR-owe. Bo podstaw testowania można nauczyć się z miliona materiałów dostępnych w Internecie. A tego jak rozmawiać podczas rekrutacji, jak się prezentować, na co rekruterzy zwracają uwagę – tego nie uczy nikt.
Pierwsza praca testera
Zaraz po zakończeniu programu StartITMum, wróciłam do domu i zaczęłam rozsyłać cv. Wysłałam zgłoszenia na wszystkie oferty poniżej seniora, czyli doświadczenie 5+. Do tego doszłam do wniosku, że aplikacja przez same portale to za mało – tak szuka większość, jest „milion” cv na jedno miejsce, a też nie wszystkie firmy publikują ogłoszenia na wszystkich portalach.
Odwiedziłam więc jeden z portali z bazą firm i otwierałam stronę każdej z nich poszukując otwartych rekrutacji na testerów. Jeżeli znalazłam takie na stronie, wysyłałam CV jako odpowiedź na ogłoszenie. Jeżeli nie, szukałam maila kontaktowego i pisałam wiadomość mailową z załączonym CV, że szukam pracy jako tester. Przejście całej bazy i aplikowanie zajęło mi 3 dni. To był akurat weekend, więc od piątku do niedzieli wysyłałam aplikacje. Do tego wrzuciłam informację o poszukiwaniu pracy na kilka grup testerskich/z ofertami pracy na Faceboku.
Na efekty nie czekałam długo, bo już na początku tygodnia dostałam zaproszenie na pierwszą rozmowę. Ogólnie odezwało się do mnie kilka firm, więc na cały kolejny tydzień miałam ustawione rozmowy kwalifikacyjne na testera.
Jak wygląda rekrutacja na testera?
Rekrutacja wszędzie była raczej standardowa, tj. rozmowa językowa plus rozmowa techniczna. Po pierwszym tygodniu od rozesłania CV miałam 4 rozmowy rekrutacyjne. Dwie były podzielone – najpierw telefoniczna rozmowa językowa, a następnie spotkanie techniczne w siedzibie firmy. Kolejne dwie rozmowy były pojedyncze, ale za to dłuższe, bo obejmowały całość.
W jednej z nich, gdzie znaczenie miała także moja znajomość języka francuskiego, miałam dość długą rozmowę językową a następnie dostałam po prostu do napisania test opierający się na sylabusie ISTQB. I ten test był formą rozmowy technicznej. W innym software housie rozmowa trwała ponad 2h. Zostałam przemaglowana praktycznie z całego sylabusa ISTQB – od najprostszych zagadnień i definicji po rozwiązywanie zadań, do tego rozpisanie przypadków testowych i zadanie z SQL. To była chyba najbardziej wymagająca ze wszystkich rozmów.
W jednej z korporacji bardzo skupiono się na moim doświadczeniu. Byłam dokładnie wypytywana o liczbę godzin spędzonych na testowaniu w ramach CherryIT oraz utest. Rekruter pytał, czy wychodził mi z tego etat, czy nie itp. Warto zaznaczyć, że rozmowa dotyczyła stanowiska, które wymagało dwóch lat doświadczenia (dostałam ofertę pracy po tej rozmowie).
Najlepsza ze wszystkich rozmów to ta w firmie, gdzie ostatecznie zdecydowałam się podjąć pracę, tj. Ulam Labs. Rozmowa była bardzo swobodna, bardziej sprawdzała moje umiejętności komunikacyjne i logiczne myślenie niż to czy potrafiłam wkuć sylabus. Z resztą mój szef otwarcie powiedział, że wkuć coś na pamięć to każdy może, a nie o to w testowaniu chodzi. Rozmawiało się bardzo przyjemnie, zdecydowanie odpowiadała mi ta atmosfera i sposób prowadzenia rekrutacji. Wychodząc z rozmowy po prostu wiedziałam, że dostanę tę pracę. Nie pomyliłam się i pracuję w tej firmie już 1,5 roku.
W trakcie mojej nauki, zdobywania pierwszych doświadczeń testerskich, przeczesywania grup na Facebooku, czy w trakcie rozmów ze znajomymi z IT zauważyłam, że wielu juniorów na początku drogi ma “zakodowane”, że są tylko juniorami i tylko takich ofert pracy powinni szukać, bo przecież jak wyślą na inną ofertę to nikt nawet nie otworzy tego CV. Co więcej, zauważyłam, że sporo osób przejmuje się, gdy w ogłoszeniu wymogiem jest min. rok albo dwa doświadczenia. Papier wszystko przyjmie, w ogłoszeniach można sobie napisać dowolne informacje. Warto zwracać uwagę na wymagania, ale też bez przesady. W mojej ocenie, osoba, która trzyma się kurczowo tych juniorskich ofert jest po prostu niepewna siebie i swoich umiejętności. A prawda jest taka, że na rynku pracy istotne jest to jak się “sprzedasz” przyszłemu pracodawcy.
Tak, wiem, że ofert juniorskich jest niewiele, a jak już są to rzucają się na nie wszyscy juniorzy, czyli jest milion CV na jedno miejsce. Moim zdaniem, wtedy jeszcze bardziej trzeba się postarać żeby tę pracę dostać. Gdybym półtora roku temu skupiła się tylko na tym, że jestem juniorem, to nie wiem, czy bym do dzisiaj znalazła pracę jako QA, biorąc pod uwagę ilość takich ogłoszeń.
Jak się wyróżnić i zacząć pracę jako QA engineer?
Przede wszystkim zatrzymać się i zrobić krótki rachunek sumienia. Zastanów się, co naprawdę możesz dać pracodawcy. Może twoje poprzednie doświadczenie zawodowe nauczyło cię czegoś, co jest wartościowe, np. obsługi klienta, komunikatywności, umiejętności radzenia sobie w stresie. Zastanów się też dlaczego chcesz być testerem. Pracodawcy lubią szczerość. Nie chcą inwestować w osoby niepewne siebie i niezdecydowane na ten zawód.
Dobre CV wciąż jest ważne
Następnie przełóż to wszystko na swoje CV. Dobre CV powinno być szczere i czytelne. Nie musi krzyczeć różnymi wykresami, suwakami i innymi grafikami. Ono musi zawierać konkret, opisz więc dlaczego zmieniasz branżę, przedstaw doświadczenie, a jeżeli jeszcze nie masz żadnej praktyki to nie czekaj, od razu szukaj doświadczenia np: w crowdtestingu. Warto jest już na etapie nauki robić coś, co można zaklasyfikować jako doświadczenie.
Pamiętaj o pokorze (o niej więcej za chwilę). Kilkudniowy bootcamp albo weekendowy kurs na testera manualnego nie zrobi z nikogo testera, nie da wiedzy praktycznej. W 3 dni nie da się nauczyć testowania i pracodawca o tym wie. Chcesz dostać pracę? Pokaż, że masz jakieś doświadczenie praktyczne, że zacząłeś już coś testować, że masz jakiekolwiek pojęcie o tym, co będziesz robił, jak już zostaniesz zatrudniony.
Trzeba też umieć wybrać do CV najważniejsze informacje, tak żeby zamknąć się w jednej stronie. Skupmy się na tym, co jest istotne teraz do nowej branży, a nie na tym, że 5 lat temu pracowałam jako ktoś tam zupełnie niezwiązany z branżą, bo prawda jest taka że teraz nikogo to nie obchodzi.
Konkretny plan przebranżowienia
Po drugie, planuj! Zrób plan swojej nauki, plan rozwoju obejmujący czas nie tylko do pierwszej pracy, ale też dalej. Naucz się kilku rzeczy, ale porządnie zamiast dziesięciu na poziomie podstawowym. Często w postach na facebooku widać, że ludzie chwytają się wszystkiego, co im akurat wpadnie w ręce. Moim zdaniem taki człowiek nie wie na czym się skupić. Kilka języków, frameworków, aplikacji na raz, może akurat coś z tego pracodawca sobie wybierze jako przydatne. Pracodawca sobie nie wybierze, bo to nie jest jego rola.
Dla mnie CV, w którym jest wszystko i nic jest do kosza. Pokazuje, że kandydat nie potrafi się na nic zdecydować, wszystko robi pod ogłoszenia, a nie dlatego, że coś go zainteresowało na tyle żeby poświęcił temu całą swoją uwagę i doszlifował umiejętności. Nie da się nauczyć w pół roku trzech języków programowania. Inna sprawa, że moim zdaniem jak się nie ma doświadczenia w testach manualnych to nie ma sensu iść w automatyzację. Trzeba chociaż liznąć tego manualnego testowania i pisania przypadków testowych żeby móc dobrze konstruować testy automatyczne.
Czy testowanie jest dla Ciebie?
No i sprawa najważniejsza – zarówno CV, jak i rozmowa muszą pokazać, że praca, o którą się starasz naprawdę Cię interesuje. Wiele osób traktuje pracę testera i ogólnie wejście do branży IT jako jakąś drogę do eldorado, gdzie będzie zarabiać miliony. Ewentualnie testowanie jako wejście do IT z nastawieniem, że docelowo chcę być np. deweloperem albo PMem, ale tak jest łatwiej wejść do branży. Jak się nie pokaże, że motywacja jest trochę szersza i rzeczywiście ten nowy zawód nas interesuje to o pracę będzie naprawdę ciężko. Takie rzeczy czuć podczas rozmowy. Trzeba pokazać zainteresowanie tematem, może wziąć udział w jakimś meetupie czy innym spotkaniu testerskim. Chodzi o to żeby mieć o czym rozmawiać a nie tylko klepać wyuczone formułki.
Moje doświadczenia w drodze do pierwszej pracy testera
Wysłałam dziesiątki, jeśli nie setkę aplikacji. Nie na każdą wysłaną dostałam jakąkolwiek odpowiedź. Za to z każdego spotkania rekrutacyjnego starałam się wynieść feedback. Czego w ten sposób się dowiedziałam?
Jeżeli nie dostaje w ogóle odpowiedzi na swoje CV, to przyczyny widzę dwie:
- źle skonstruowane CV i może warto je przemyśleć, a najlepiej z kimś skonsultować,
- czekanie na ogłoszenia dla juniora i wysyłanie CV tylko tam. Szanse na odpowiedź przy setce kandydatów dziennie są raczej niewielkie. Trzeba wysłać nawet 300 CV na wszystkie ogłoszenia, które są i tam, gdzie ich nie ma. Jestem pewna, że jeśli CV będzie dobre to ktoś na nie odpowie.
Jeżeli odpada się na etapie rozmów kwalifikacyjnych to trzeba przemyśleć dlaczego tak jest. Wypadałoby przeanalizować takie rozmowy i zastanowić się, co poszło nie tak. Czy mój język okazał się na zbyt słabym poziomie, więc trzeba go podszlifować czy może odpadłem na rozmowie technicznej? Na jakie pytania nie umiałem odpowiedzieć? Wydaje mi się też, że większość ludzi ma nawyk podkreślania tego, czego nie potrafią i zapewniania, że oczywiście się douczą jak już dostaną pracę. To robi złe wrażenie. Nigdy nie podkreślaj swoich słabych stron. Trzeba być ich świadomym i nad nimi pracować, ale podkładanie się wprost pracodawcy “jestem junior, dużo nie umiem, ale się nauczę” to najgorsze co można zrobić.
Pokaż, że jesteś najlepszym kandydatem na stanowisko QA
Trzeba iść na rozmowę pewnym siebie, pokazać właśnie to co się potrafi, pokazać, że czas poświęcony na testowanie nie został zmarnowany i jest się najlepszym kandydatem ze wszystkich, którzy się zgłosili. W gruncie rzeczy pewność siebie i swoich umiejętności na rozmowie ma też przełożenie na to jaki dajemy odbiór nas jako przyszłych testerów. Tester nie może się wahać ani dać sobie wejść na głowę. Tester ma dbać o jakość produktu i często musi w rozmowie z deweloperem czy nawet klientem postawić na swoim. Jeżeli podczas rozmowy wyjdzie, że kandydat nie za bardzo jest pewien swoich umiejętności to bałabym się tego, co będzie dalej, gdy przyjdzie do oceny kwestii jakości produktu i tego czy coś należy poprawić czy nie.
Praca testera – podsumowanie
No i dwie ostatnie kwestie. Po pierwsze zanim się wyślesz CV czy maila to wszystko dokładnie przeczytaj dwa razy, najlepiej odłóż na noc i wróć albo poproś kogoś z rodziny o pomoc. Źle wygląda wiadomość, która zawiera błędy. To samo dotyczy CV. Albo CV jest po angielsku a zgoda na przetwarzanie danych po polsku. Bądźmy spójni. Jeśli nasze CV jest niechlujne to już tutaj odpadamy, bo przecież Quality Assurance specialist to osoba od zapewniania jakości, która powinna dbać o najdrobniejsze szczegóły. A druga sprawa to dobrze zrobiony profil na Linkedin. W gruncie rzeczy w branży IT Linkedin ma dość duże znaczenie, więc pokażmy się z dobrej strony. Przed rozesłaniem CV warto dopracować ten profil na tip-top. Żeby nie było wstydu jak rekruter na niego zajrzy.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej, jak wygląda rynek testerów QA w Polsce, przeczytaj naszą devdebatę. A o tym, jak zostać testerem, dowiesz się z tego artykułu eksperckiego.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.