Od juniora do managera. Historia Szymona Merklejna
Zdaniem Szymona Merklejna, Kierownika zespołu programistów – eCommerce w Bosch, którego zaprosiliśmy do rozmowy, nie wszyscy programiści kwalifikują się na liderów – choć duża część z nich uważa, że aby się rozwijać, to kiedyś powinni zająć się zarządzaniem ludźmi. – Nie każdy programista lubi dużo rozmawiać z ludźmi, dowiadywać się o ich potrzebach i problemach, a to podstawowy warsztat pracy dobrego managera – dodaje Szymon Merklejn.
Zapytaliśmy Szymona o to, jak z programisty stał się managerem i z jakimi wyzwaniami wiąże się praca w międzynarodowej firmie jaką jest Bosch.
Każdy przebył jakąś drogę do zostania programistą. Jestem ciekaw, co Pana przekonało do tego zawodu?
Cofnijmy się w czasie. Uczyłem się w technikum elektronicznym, w którym nadarzyła mi się okazja wyjazdu do Szkocji. Kontynuowałem naukę w ramach college’u, a dokładniej w obszarze elektroniki i właśnie programowania. Wówczas w Polsce dopiero rodziło się to pojęcie. Nie było też znanych dzisiaj języków programowania. Za granicą uczyłem się pracy w Basic, C. W Szkocji złapałem bakcyla i po powrocie do ojczyzny stwierdziłem, że muszę iść na studia w tym kierunku. Wybrałem Polsko-Japońską Akademię Technik Komputerowych, a na czwartym roku rozpocząłem pracę jako programista Java.
W jaki sposób został Pan managerem zespołu programistów?
W mojej karierze przeszedłem przez szczeble od juniora do managera zespołu liczącego dwudziestu programistów. Przez ten czas zbudowaliśmy kilka ciekawych systemów. W związku z tym, że zespół się powiększał, to na mnie spadły zadania managerskie, czyli motywowanie ludzi, rozwiązywanie konfliktów czy ustalanie priorytetu. Mieliśmy jeden duży zespół, ale wiele projektów – trzeba było zatem dobrze nimi zarządzać. Do moich obowiązków należało także zarządzanie wynagrodzeniami oraz prowadzenie rekrutacji, nadal pozostając czynnym programistą. Do moich kolejnych zadań należał kontakt z klientem, przedstawianie naszej oferty, udział w warsztatach itp.
Co się stało, że postanowił Pan zmienić pracę?
Po 14 latach pracy w jednej firmie stwierdziłem, że osiągnąłem tzw. szklany sufit. Znajomy powiadomił mnie, że Bosch intensywnie rozwija się w Polsce i chce zbudować centrum IT. Miałem dylemat, bo lubiłem programowanie i mojego pracodawcę, ale z drugiej strony brakowało mi nowych wyzwań. Stwierdziłem jednak, że to chyba ten moment, że jak nie teraz, to nigdy. Zaaplikowałem, po rozmowach i zadaniach rekrutacyjnych dostałem ofertę pracy na stanowisku managerskim.
Jakie zadania dostał Pan na rekrutacji?
Było ich kilka, jednym z nich była rozmowa z pracownikiem, który spóźnia się do pracy. W czasie tego zadania skupiłem się na szukaniu wspólnie z pracownikiem rozwiązań, które pomogłyby mu w przychodzeniu do pracy na czas. Programiści jako grupa zawodowa różnią się od sprzedawców, marketingowców itp. Trzeba ich inaczej zmotywować.
A inne zadania – czego dotyczyły?
Mieliśmy wcielić się w sytuację, w której mamy zaplanowany budżet na inwestycje w ramach swojego departamentu. Nagle przychodzi informacja, że budżet będzie wyglądał inaczej, przez co musimy inaczej ustalić priorytet. W grupie kierowników musimy podjąć decyzję, kto bardziej potrzebuje wsparcia, a kto mniej.
Czy podczas rekrutacji dowiedział się też Pan, dlaczego właśnie w Polsce Bosch chce otworzyć swój duży oddział IT?
Centrala zwróciła uwagę na to, że Polska ma bardzo dobrych programistów.
Gdy przyszedłem do firmy to zespół liczył cztery osoby, a po dwóch latach jest nas ponad 30. Realizujemy projekty na potrzeby klienta wewnętrznego z całego świata. Głównie współpracujemy z kolegami z Niemiec.
Wróćmy do ścieżki kariery. Jakie było pierwsze zadanie managerskie, które Pan otrzymał?
Już w 2005 r. wspierałem pierwszą rekrutację. Potrzebowaliśmy kolejnych osób do zespołu i na pewnym etapie dołączyłem do spotkań z kandydatami. Dobrze mi to wychodziło, byłem coraz częściej zapraszany na takie rozmowy, aż w końcu przeprowadziłem cały proces rekrutacji. Po przyjęciu nowej osoby poproszono mnie o motywowanie jej, kontrolowanie czy wszystko jej się podoba, czy obecna pensja jest dla niej zadowalająca itd. Lubiłem to. Ponadto, zawsze wyznawałem zasadę, że do pracy nie warto przychodzić za karę, a raczej po to, by mieć z niej jakąś radość. Zawsze starałem się przełożyć to na zespół.
Miał Pan dużą swobodę w wyborze ścieżki kariery. Czy dzisiaj tą swobodą dzieli się Pan ze współpracownikami?
Zostawiam przestrzeń moim pracownikom do decydowania o sobie samych. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, zakładam, że każdy wie jak powinien postępować w pewnych sytuacjach. Z drugiej strony świat się zmienia i mamy nowe pokolenia pracowników, po których widać, mimo że rzekomo chcą tej swobody, to jednak oczekują, że ktoś im zaplanuje ścieżkę rozwoju. Jeśli chodzi o moją ścieżkę kariery, to uważam, że to ja jestem odpowiedzialny za swoje rzeczy, dlatego sam powinienem dbać o ważne dla mnie sprawy. Współpracownikom staram się zaproponować jakąś ścieżkę kariery i dopytuję, czy taka droga jest w porządku, czy to wydaje im się fajne, czy nie.
Z jakimi problemami przychodzą do Pana członkowie zespołu?
Przychodzą do mnie programiści i mówią, że podczas code review dostają feedback, że źle piszą kod, a są przekonani o tym, że jest odwrotnie. Mając doświadczenie programistyczne, jestem w stanie usiąść, popatrzeć i porozmawiać z nimi o tym. To ważne, żeby mieć czas dla swoich pracowników.
Czym zajmują się programiści w Boschu? Marka kojarzona jest raczej z pralkami, zmywarkami czy elektronarzędziami. Jestem ciekawy jakie zadania czekają na programistów.
W ramach naszej jednostki biznesowej mamy ponad 300 aplikacji, bez nich ten biznes nie działałby tak sprawnie. Firmy, które kupują nasze produkty, pracują na swoich systemach składania zamówień i rozliczania ich, a my pracujemy na swoich. Jednym z zadań jest zintegrowanie tych aplikacji, jak i rozwijanie ich. Kolejne to tworzenie sklepów i sposobów wizualizacji firmowych produktów, tak by klienci mogli podjąć decyzję o zakupie przeglądając stronę internetową. Tworzymy systemy, które integrują różne systemy Boscha, wystawiają usługi, z których potem korzystają klienci.
Z opisu firmy wiem także, że Bosch śmiało wchodzi w branżę Internet of Things.
Stworzyliśmy m.in. backend aplikacji do zarządzania flotą skuterów. Zajmujemy się opracowaniem systemu, który wskaże, że właściciel telefonu X może wypożyczyć ten skuter na taki, a nie inny okres. Projekt zrealizowaliśmy na rynek azjatycki i kierujemy go do właścicieli flot – np. dostawców pizzy, a nie przeciętnego użytkownika.
Kolejny ciekawy projekt dotyczy możliwości uruchamiania i zarządzania samochodem przez telefon – narzędzie także dla flot. Jeśli ktoś zgubi kluczyk do samochodu, wtedy może zdalnie aktywować wejście i uruchomienie pojazdu z telefonu, co umożliwi korzystanie z niego np. przez 24 godziny.
Wiemy już, jakie ciekawe projekty realizujecie w Boschu. Chciałbym jeszcze dowiedzieć się czym jest program Developers’ Advocate?
Chcemy dopasować pewne rozwiązania korporacyjne do realiów pracy developerów. W związku z tym, że budowałem ten zespół i mam programistyczne korzenie, zaproponowano mi objęcie pieczy nad tym, aby życie naszych developerów w Boschu było jeszcze łatwiejsze. Program polega na zbieraniu feedbacku i proponowaniu rozwiązań.
Jakie kompetencje trzeba mieć, żeby zostać liderem?
Duża część programistów uważa, że aby się rozwijać trzeba w końcu zacząć zarządzać zespołem.
A przecież nie wszyscy – w szczególności programiści – nadają się na managerów.
Nie każdy programista lubi dużo rozmawiać z ludźmi, dowiadywać się o ich potrzebach i problemach, a to podstawowe elementy pracy dobrego managera. Manager spotyka się też z wieloma innymi wyzwaniami, które z punktu widzenia osoby technicznej są mało fascynujące – wypełnianie tabeli w Excelu, raportowanie przełożonym o postępach prac, szukanie alternatywnych rozwiązań czy ogólne pomaganie wszystkim w pracy.
Co Bosch oferuje osobom, które chcą być kimś więcej niż programistami, ale nie managerami?
Bosch daje możliwość rozwijania się jako ekspert – naturalną ścieżką dla senior software developera jest przejście w rolę architekta. Jak już poznał bardzo dużo rozwiązań w organizacji, ma duże doświadczenie, to jak najbardziej może iść w tę stronę.
W Pana przypadku przejście na stanowisko managera wiązało się z pożegnaniem z programowaniem. Zazwyczaj tak się dzieje?
W moim przypadku tak się stało i byłem tego świadomy. Chciałem zrobić ten krok i wiedziałem, że przychodzę tutaj budować zespół, który będzie uczestniczył w wielu różnych projektach. Dlatego będzie mało czasu, żeby wejść w konkretny projekt i wesprzeć go. Idąc taką ścieżką, którą podążam, trzeba liczyć się z tym, że prędzej czy później przestanie się programować i to pozostanie jedynie w sferze hobby.
Programuje Pan po godzinach?
Staram się zarazić pasją programowania swoje dzieci. To też mnie bardzo ciekawi w jaki sposób można dziecko uczyć programowania. W wolnym czasie staram się tworzyć małe projekty. Ostatnio zainteresowałem się zadaniami związanymi z embedded software – dzięki niemu można zrobić dla domu różne ciekawe rzeczy. Staram się być na bieżąco. Wspieram też w Boschu różne inicjatywy w kontekście developmentu, np. organizujemy konkursy developerskie.
Hackathony czy innego rodzaju konkursy?
Uczestniczymy w wielu wydarzeniach zewnętrznych jako sponsor, również wewnętrznie organizujemy spotkania z programistami. Chcemy dowiedzieć się od nich, co myślą o pracy, ale też zapraszamy, by podzielili się wiedzą.
Szymon Merklejn. Group Leader Product Development Team – eCommerce w Bosch. Moją pierwszą “poważną” pracę rozpocząłem w 2003 roku jako programista Java. U poprzedniego pracodawcy pracowałem 14 lat, zbudowałem od zera platformę zakupową, która została wdrożona w wielu firmach w Polsce. Udało mi się zbudować zespół około 20 developerów, tak więc z 100% programisty stałem się po czasie managerem ale cały czas miałem styczność z kodem. Mój Aktualny zespół liczy ponad 40 osób z czego część programistów jest z zewnętrznych firm. W tej chwili uczestniczę w programie Developers’ Advocate – czyli jak sprawić, aby warunki pracy programistów w Bosch były jak najlepsze.