Jak znaleźć pracę będąc juniorem? Devdebata
Z tym pytaniem musi zmierzyć się każdy początkujący w branży IT. Tysiące godzin nauki, własne projekty czy networking? A może wszystkiego po trochu? Jaka jest najlepsza droga do rozwoju zawodowego jako programista? O swoich początkach opowiedzieli nam uczestnicy kursu CODE:ME. Sprawdźcie, jak znaleźć pracę będąc juniorem!
W devdebacie udział wzięli:
- Sandra Kuczyńska. Od kilku miesięcy pracuje jako junior python developer w startupie i od niedawna w software house’ie. Zanim to się stało, przez kilka lat związana była z apteką. Poszukując swojej drogi, studiowała grafikę komputerową, pracowała jako fotograf, aż trafiła na kurs CODE:ME “Python zaawansowany.
- Kinga Erdanowska. Od prawie trzech lat w branży IT, obecnie pracuje przy projektach dla rozwiązań IoT. Wcześniej, przez wiele lat, zajmowała się projektowaniem i obliczeniami dotyczącymi maszyn przemysłowych. Po pięciu latach rozpoczęła przygodę z Pythonem, a jak sama mówi: „kurs w CODE:ME pomógł mi zweryfikować wiedzę, zrozumieć jak działa python „under the hood”, oraz poznać profesjonalistów, którzy pomogli uniknąć typowych błędów początkujących. Dzięki czemu miałam sporo przestrzeni na własne.
- Kamil Mazur. Początkowo związany z mechaniką oraz językiem C++, a od roku .NET Full Stack Developer w firmie zajmująca się handlem w zakresie szeroko rozumianej motoryzacji. Absolwent mechatroniki na PG, student informatyki i Uczestnik kursu C# od podstaw w CODE:ME. W czasie studiów realizator projektu EcoTech Team pracującego nad stworzeniem a w kolejnym etapie rozwinięciem wodorowego pojazdu HydRocket. Przewodniczący Wydziałowej Rady Studentów Wydziału Mechanicznego, gdzie oprócz pracy na rzecz studentów, tworzył aplikacje do lepszego zarządzania zasobami ludzkimi. W wolnym czasie entuzjasta technologii blockchain oraz miłośnik organizacji wydarzeń kulturalnych, niestety w tych czasach mocno ograniczona.
Jak zaczęła się Wasza przygoda z programowaniem?
Sandra Kuczyńska:
Całkiem nieśmiało. Pracowałam w aptece i stojąc za ladą, marzyłam o pracy w IT. Czułam, że to może być coś dla mnie. Postanowiłam studiować grafikę komputerową i w programie nauczania mieliśmy trochę kodowania. Przygotowywałam się teoretycznie do zajęć, a praktycznie jakoś mi nie szło. Wtedy po raz pierwszy poczułam się zaintrygowana. Dałam sobie jeszcze jedną szansę, ale po najmniejszej linii oporu. Jako że bawią mnie rycerze Ni i poszukiwanie świętego Graala, wybór języka był prosty – padło na Pythona.
Tak więc jako mama, mając dwójkę małych szkrabów – łapałam każdą wolną chwilę na kodowanie. Nie było to łatwe, wymagało niezwykłej gimnastyki w kwestii organizacji. A żeby nie pozostać w kodowaniu sama – postanowiłam zapisać się na stacjonarny kurs CODE:ME “Python zaawansowany” w Gdańsku. Po tej decyzji wszystko zadziałało jak domino. Bum! Dobrze wyłożona wiedza, mnóstwo osób, które też chcą się rozwijać, cała społeczność Hackerspace’owa i wspaniały mentor, z pomocną dłonią przy moich pierwszych potknięciach.
Z grupą osób z kursu założyliśmy projekt open-source. W pewnym momencie postanowiłam robić większe postępy i rzuciłam pracę w aptece, zostając wyłącznie z dorywczymi zleceniami jako fotograf. Postawiłam wszystko na jedną kartę i było warto. Uczestniczyłam w każdym możliwym hackathonie, poznając nowe osoby i nowe frameworki. Wyszłam do ludzi. Wystąpiłam jako prelegentka na Pyconie PL, na Tygodniu Programisty w CODE:ME i na PyGdzie – trójmiejskiej grupie miłośników Python. Raz opowiadając o zarządzaniu pamięcią w Pythonie, a raz o rozwoju z perspektywy rodzica. W wolnych chwilach uczyłam moją koleżankę podstaw Pythona, przygotowując ją również do tego samego kursu, na którym ja byłam. Otaczałam się tematyką z każdej możliwej strony. Kolejnym krokiem było (werble!)… poszukiwanie pracy.
Kinga Erdanowska:
Od czasu do czasu “krążyłam” po obrzeżach IT, wcześniej tłumaczyłam dokumentację dla gdyńskiego startupu. Miałam też paru znajomych z branży, którzy samodzielne prowadzili własne firmy. Zdarzało mi się również siedzieć wieczorami i szukać ciekawych kursów w internecie. “Triggerem” było tzw. zmęczenie materiału i zwykła ciekawość. Moim odkryciem były interaktywne platformy, np. Code School w 2016 roku (obecnie kupieni przez dużo większego gracza) gdzie zaczęłam dla “funu” uczyć się Pythona i RoRa.
Zaskoczyła mnie forma przekazywania wiedzy i luz prowadzącego. Na innej, bardziej interdyscyplinarnej platformie prowadzący na video pokazywał dosłownie na kartce papieru jak budować kod. Spodobało mi się to. Darmowa wiedza to coś, z czym ciężko mi się było oswoić – w inżynierii mechanicznej, w której do tej pory pracowałam, wiedza była dość hermetyczna, a za szkolenia pracowników firmy płaciły sporo pieniędzy. Ostatnim (przed znalezieniem pracy) był kurs w Code: me z mentorem, który pomógł usystematyzować wiedzę.
Kamil Mazur:
Tutaj droga realizowana była w dość szerokim zakresie: studia informatyczne, kurs stacjonarny z wybranego języka programowania, dobry mentor, który poświęcił czas, by podzielić się wiedzą. Wiadomo jednak, że zaczęło się to wcześniej, a mianowicie w momencie tworzenia pojazdu wodorowego. Będąc koordynatorem projektu, widziałem, ile rzeczy musi ze sobą grać, żeby projekt ujrzał światło w tunelu, a co dopiero został stworzony. Ogromny nakład finansowy duża specjalistów oraz czas.
Wiadome jest, że w każdym dużym projekcie te filary są nierozłączne, ale konstruując pojazd, w pewnym momencie udało się pozyskać do zespołu grupę programistów, która dołączając do projektu, nie potrzebowała tak dużo czasu, aby ich efekty były widoczne. Prototypowanie było tak szybkie, że już po tygodniu mogłem odczuć efekty ich pracy, gdzie w mechanice, aby stworzyć jedną część pojazdu, potrzebowaliśmy analogicznie 3 razy tyle czasu. Ta sytuacja uświadomiła mi, że chcę też móc wymyślić jakiś pomysł i zrealizować, chociaż prototyp w krótkim czasie. Dlatego początkowo zacząłem od druku 3D, później przechodząc na C++, a aktualnie bawiąc się w .Necie! To dopiero początek i zobaczymy, na jakim języku skończy się moja przygoda!
Co w drodze do zostania programistą było najbardziej frustrujące i dlaczego?
Sandra Kuczyńska:
Z perspektywy rodzica – jest tyle interesujących rzeczy, a tak mało czasu. A z perspektywy samego programowania to pamiętam, jak na początku frustrowały mnie rzucane wyjątki, kompletnie niepotrzebnie traktowałam je jako porażkę. Teraz jestem z nimi za pan brat.
Następną trudnością był etap poszukiwania pracy. Starałam się ze wszystkich sił, a pracy przez pewien czas nie było. W pewnym momencie miałam wrażenie, że nigdy nie przejdę na drugą stronę i utknę w tym punkcie. Odnosząc się do odpowiedzi Kamila – jeśli ktoś z Was chciałby się rozwijać w backendzie to mam fajny link do Road Map, co warto poznać na swojej drodze. Znajdziecie mnie na LinkedIn.
Kinga Erdanowska:
Jeśli pozwolicie, to przesunę środek ciężkości frustracji z drogi (procesu nauki) na inną lokację, a mianowicie pracę. To tam zaczynasz zmagać się z takimi sytuacjami jak niejasny legacy kod, brak testów jednostkowych, osobliwa dokumentacja. Sam proces nauki odsunięty w czasie nie powinien być frustrujący pod warunkiem, że zaakceptujemy życie jako wymagające kompromisów. Mi się nie udaje jednocześnie być “gigarodzicem” i myśleć symultanicznie nad jakimś złożonym (nie mylić ze skomplikowanym) rozwiązaniem.
Kamil Mazur:
Chyba najbardziej frustrującą czynnością w drodze do zostania programistą to brak od pewnego miejsca kariery. Drogowskazu, który wskaże, czego powinno się uczyć i co jest bardziej lub mniej używane. Jak się powinno coś robić i dlaczego tak. Stack Overflow pomaga w rozwiązaniu wielu problemów, ale ciężko na początku kariery na pytanie czego nie rozumiesz, odpowiedzieć inaczej niż: “WSZYSTKIEGO”.
Co przyspieszyłoby Wasze wejście do branży IT?
Sandra Kuczyńska:
Odwaga! Kilka miesięcy wahałam się, czy mam wystarczającą wiedzę, żeby starać się o pracę. Ciężko mi było się przełamać, żeby wysłać swoje pierwsze CV. Z pomocą przyszły motywacyjne filmiki na YouTubie Macieja Aniserowicza i jeden filmik pewnej dziewczyny, której nazwiska teraz nie pamiętam. Mówiła mniej więcej o tym, żeby się nie przejmować poziomem wiedzy, jeśli ktoś nas zatrudni, to wie, co robi. A ona znalazła pracę, kompletnie nie mając pojęcia o programowaniu.
Teraz myślę, że mogłam zacząć o wiele wcześniej. Procesy rekrutacyjne pozwalają zweryfikować wiedzę, co jest cenną wskazówką, w którym kierunku możemy pójść w kolejnych krokach. Poza tym nikt się nie naśmiewa, ani nie gryzie, więc śmiało.
Kinga Erdanowska:
A po co się spieszyć? Jeśli będziesz czuć się dobrze w branży IT to i tak tam sporo posiedzisz. A tak na poważnie, jeśli przyspieszenie to tylko w parze z jakością. Postawiłabym na dobrego mentora – może być w ramach kursu, uczestnictwa w projekcie – warto rozmawiać z ludźmi mądrzejszymi od siebie w dziedzinach, które nas interesują. Także: idź na rozmowę do firmy, która uznaje dobre praktyki, takie jak merytoryczny feedback po interview.
Kamil Mazur:
Tutaj szybka odpowiedź – kaczki. Kaczki w postaci osoby, która siedząc cały dzień pracy przy Tobie, na bieżąco ocenia i doradzą ci, jak powinno się coś robić!Z tym pytaniem musi zmierzyć się każdy początkujący w branży IT. Tysiące godzin nauki, własne projekty czy networking? A może wszystkiego po trochu? Jaka jest najlepsza droga do rozwoju zawodowego jako programista? O swoich początkach opowiedzieli nam uczestnicy kursu CODE:ME. Sprawdźcie, jak znaleźć pracę będąc juniorem!
Spis treści
W jaki sposób szukaliście pracy? Podzielcie się swoim doświadczeniem, wskazówkami.
Sandra Kuczyńska:
Grunt to być cierpliwym i zdeterminowanym, aby nie poddać się w trudnych chwilach. Brak odzewu lub odrzucenie nie traktuj osobiście. Warto jest zadbać o projekty, dobrze jest dzielić się wiedzą, próbować swoich sił na hackathonach, czy w projektach open-source’owych. Uczyć się każdy możliwy sposób, a najlepiej z ludźmi. Kluczową rolą w kontekście bycia rodzicem jest też pomoc i wsparcie ze strony bliskich.
Dzięki temu, że uczestniczyłam w open-source miałam okazję pojawić się na wydarzeniu w jednej firmie. Poznałam przestrzeń, biuro i osoby, które tam pracują. A że miło wspominam to wydarzenie, to był mój pierwszy strzał, gdzie chciałam pracować. Kolejno w społeczności Hackerspace znalazłam ogłoszenie z ofertą zdalnej pracy, na okres pół roku dla osób, które chcą wejść w świat open-source. Wysyłałam też CV do zagranicznych firm, z nadzieją na pracę, podejmując decyzję nawet o ewentualnej przeprowadzce do obcego miejsca, jeśli będzie taka potrzeba. Czwarta i piąta rekrutacja, w której uczestniczyłam okazały się być tymi z happy endem. Czyli można!
Koniec końców obie prace dostałam dzięki tym, których miałam szczęście poznać na swojej drodze.
Kinga Erdanowska:
Wydaje mi się, że wskazówki Sandry są niezwykle trafne. Niech stanowią one podręcznikową referencję na temat podejścia wchodzenia do branży, szukania ciekawych ofert i ogólnego nastawienia.
Mój transfer do IT był stosunkowo szybki: aplikowałam, przeszłam rozmowę techniczną, rozwiązałam zadania, przedstawiłam pewne rozwiązania problemów etc. Obserwując innych, zauważam, że zdobycie pierwszej pracy wymaga czasem sporego wysiłku i uważam, że nie ma w tym niczego, co powinno deprecjonować pewność siebie kandydata. Warto zdać sobie sprawę, że rozpoczęcie pracy jest wypadkową wielu czynników: umiejętności, ale dochodzą kwestie nieoczywiste. Ty możesz mieć zły dzień, ktoś też, projekt może być anulowany lub przesunięty; “roszady” w zespole – jest tego sporo. Kandydat o tym nie wie i zaczyna się zastanawiać czy jest z nim coś nie tak.
Wracając do wskazówek: Myślę, że Sandra i Kamil również poszli z nurtem systemu naczyń połączonych – nauka, projekty, wejście do community. Dobrze jest dać się poznać i rozmawiać z ludźmi. Wziąć udział w projekcie – jak moi przedmówcy. Za tym idzie nie tylko wiedza na temat firm i projektów, ale również znajomości na lata. Nie wiem, czy nie zabrzmi to jak truizm, ale pasjonaci i prędzej czy później i tak wchodzą do branży – jeśli ktoś chce po prostu być dobrze opłacanym rzemieślnikiem, to warto postawić na systematyczność.
Mam jeszcze jedno przemyślenie, ale może nie być uniwersalna wskazówka dla innych. W języku angielskim istnieją czasowniki ‘understand’ i ‘comprehend’, mają podobne znaczenie, ale drugi oznacza bardziej dogłębne zrozumienie, pojęcie czegoś. Ucząc się Pythona jako pierwszego języka (tak było u mnie), zaczynasz rozumieć (‘understand’), ale rozpoczynając przygodę z językiem tzw. kompilowanym, zaczynasz pojmować co się dzieje pod spodem – to jest bardziej ‘comprehend’. Rozpoczęcie programowania od Pythona z perspektywy czasu było swojego rodzaju ‘reverse engineering’. Jeśli chce się pojąć (‘comprehend’) działanie kodu, polecam zainteresować się równolegle np. C#, Java lub C++ (ostatnie dla prawdziwych bohaterów).
Kamil Mazur:
Pytania do konkretnych osób. Znasz kogoś, kto zna kogoś, kto zna kogoś, kto aktualnie poszukuje pracownika. Dużo tutaj tego “kogoś”, ale w momencie, gdy dopiero raczkujesz w tym świecie, warto jest mieć taką osobę. Oprócz tego dobrze się zaangażować w projekty i pokazać się od dobrej strony, że w czasie wolnym od pracy umiałeś zmotywować się do dalszych czynności poznawczych i się nie poddałeś. To się udało w mojej sytuacji z pierwszą pracą, gdzie pojawił się własny pomysł i własna aplikacja. Dużo czasu poświęcanego na dalszą edukację dały mi prace. W kolejnych już miejscach pracy umiejętności mówią same za siebie i stajesz się tym “kimś” dla innych ludzi, którzy jak ty wcześniej potrzebują zielonej karty, aby wejść do świata IT.
Czym zajmujecie się dzisiaj? Co zaskoczyło Was w branży IT?
Sandra Kuczyńska:
Co mnie zaskoczyło? Przede wszystkim ludzie! Mam wrażenie, że branża IT przyciąga same fajne osoby, takie ‘open-minded’. A czym się zajmuję? Poszłam w kierunku webowych aplikacji. To w Pythonie postawiłam swój pierwszy krok, a kolejny celuję w chmury. Niesamowite jest to, że można się nieustannie rozwijać, nie ma granic, a obecne miejsca pracy dodatkowo wspierają taki rozwój.
Kamil Mazur:
Jestem programistą .NET i na tej pozycji najbardziej zaskoczyło mnie (bardzo pozytywnie) to, że w tej pracy nie ma nieba. Nie można osiągnąć szczytu, bo zawsze jest coś nowego! Coś, co ponownie pozwoli ci rozwinąć skrzydła, gdzie wielu programistów szybko się wypala z uwagi na monotonność. Sądzę, że właśnie możliwość ciągłych zmian – a to Angular, Vue, React a może ten projekt zrobię tak, a ten inaczej – powoduje, że to jest ten zawód, który przynosi mi radość. Zaskakujące było właśnie to że jeśli chcę, to mogę ciągle dążyć do perfekcji i zawsze coś zmienić…
Kinga Erdanowska:
Zacznę tak: najbardziej w branży IT podoba mi się praca z inteligentnymi ludźmi, a to, co mnie zaskoczyło, to skala (in plus). Obecnie jestem w projekcie, gdzie tworzymy software dla rozwiązań AI. Kamil napisał, że monotonia może wypalić – podpisałabym się pod tym całą sobą, ale muszę zostawić połowę na drugi biegun: od “skakania” i dynamicznych zmian technologii również można się wypalić. Wydaje mi się, że kluczem jest równowaga między rozwojem a stabilnością. Warto wgryźć się w coś bardziej i zostać ekspertem. Z drugiej strony, trzeba mieć otwarty umysł i się dokształcać. Zmiany i rozwój to chyba takie słowa, bez których rozmowa o IT się nie obędzie. Trzeba dobrze usiąść i się zastanowić, w którym kierunku podążasz – takie połączenie retrospektywy z rachunkiem sumienia.
Jakie macie plany na przyszłość? Jakimi projektami chcielibyście się zajmować, a jakimi nie?
Sandra Kuczyńska:
Chcę się rozwijać, sprawdzać i mierzyć z nowymi wyzwaniami bez szczególnych preferencji. Tak samo jak było mi dane sporo dobra i pomocy ze strony bardziej doświadczonych programistów – tak i ja bardzo chciałabym pomagać innym, aby podać to dalej.
Kinga Erdanowska:
Projekty, w jakich lubię i chciałabym dalej uczestniczyć to takie, których owoce wchodzą na rynek i można wyciągać z nich jakieś biznesowe wnioski. A plany na przyszłość? Odkurzyć inne języki “nieprogramowalne” (oprócz angielskiego, którym i tak posługuje się na co dzień) i trochę bardziej korzystać z życia, które tak szybko przepływa przez palce. Mam wrażenie, że z wiekiem nie liniowo, a wykładniczo.
Kamil Mazur:
Dalej zdobywać wiedzę, wiedząc, że kiedyś będę mógł pomóc komuś innemu gdy będzie potrzebował wystartować ze swoim pomysłem na biznes. Pomóc mu scyfryzować jego pomysły!
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.