Jak podjąć decyzję o zmianie pracy?
Zmiana pracy to duża zmiana. Spędzamy w pracy (lub po prostu pracując – viva praca zdalna!) około 8 godzin dziennie; więc zmieniając pracę zmieniamy jedną trzecią (!) część naszego życia. A mimo to decydujemy się na taki ruch dość często: wyniki ankiety zrealizowanej na potrzeby tego artykułu pokazuje, że 1/3 z nas zmieniła pracę w ciągu ostatniego roku, kolejna 1/3 w przeciągu ostatnich dwóch lat. Podobnie pokazują dane wielkich graczy na rynku IT: pracujemy średnio niecałe 3 lata w jednym miejscu. Patrzę na siebie – też się zgadza.
W tym artykule przyjrzę się naszym zachowaniom i opiszę, co nas zachęca do tak częstych zmian, co przymusza i co za sobą niosą wspomniane zmiany. Podpowiem też, na co zwrócić uwagę przy podejmowaniu decyzji o zmianie pracy.
Spis treści
Trawa bardziej zielona
Zaczniemy od aspektów pozytywnych. Podstawowym motywatorem do zmiany pracy jest większe wynagrodzenie. Można czarować „owocowymi czwartkami” itp., ale do pracy chodzimy zarabiać. Więc zmieniamy pracę, gdy dostaniemy ofertę lepszą lub znacząco lepszą od aktualnej. Liczymy, że pracując tyle samo czasu dostaniemy większe pieniądze; lub inaczej: mniej lub lżej pracujemy bez istotnego pogorszenia wynagrodzenia.
Gdy widzimy, że w nowym miejscu nauczymy się więcej, szybciej, będziemy pracowali w nowych, interesujących nas, technologiach – to idziemy za drugim motywatorem, jakim jest szansa rozwoju. Nie bez powodu już w ogłoszeniach mamy litanię technologii, które równocześnie są wymaganiami, jak i demonstracją na czym stoi nasz potencjalny „nowy świat” (notatka dla siebie: nie zatrudniać się w muzeach).
Rozwój często łączymy ze zmianą ścieżki kariery, niekoniecznie drastycznej, ale na podwórku IT zmiana technologii, czy specjalizacji produktowej często oznacza faktycznie zmianę ścieżki kariery. Równie mocnym argumentem potrafi być marka firmy: żartujemy o pracy „za wpis w CV”, ale gdy pozostałe warunki „się zgadzają” to wybierzemy ofertę firmy o większej renomie – bo mimo że to bardzo ulotne pojęcie, ułatwia nam przyszłe kroki zawodowe.
Spalona trawa
Nie zawsze mamy jednak tak komfortową sytuację, że poszukujemy pracy z wygodnego fotela. Utrzymać się „na fali” w IT to twarde wymaganie ciągłej nauki, a nie wszędzie dostaniemy takie możliwości i albo zmieniamy pracę szukając rozwoju w aktualnych technologiach, albo trafimy na ścianę. A szklana ściana to miejsce, w którym widzimy, że więcej w danej firmie nie osiągniemy. Powodem może być za mała firma, gdzie nie ma możliwości dalszego rozwoju, awansu, ale też (eufemistycznie) warunki niemerytoryczne mogą skutecznie ograniczyć nasze postępy. To też konflikty, nieprzyjemne sytuacje i w efekcie duży stres, które finalnie wypychają nas poza organizację.
Sytuacje takie wiążą się często z warunkami ekonomicznymi firmy, raczej niezależnymi od nas, ale jednak bezpośrednio nas dotykającymi. Brak podwyżek i awansów jest silnie deprymujący, przez co w pierwszej kolejności odchodzą najlepsi z firmy (bo najszybciej znajdują nową pracę), a my przecież jesteśmy najlepsi. Firmy przeciwdziałają odejściom poprzez programy zmian wewnętrznych, np. na inny projekt, na inną ścieżkę kariery w organizacji. Co nas płynnie przenosi do problemu wypalenia zawodowego, który jest mało dyskutowany, ale z którym radzimy sobie właśnie zmieniając stanowisko, organizację lub – finalnie – karierę.
Zostaje na koniec sytuacja, gdzie jesteśmy zwalniani: tutaj decyzja jest podjęta za nas, ale skutek taki sam.
Słynna strefa komfortu
Jak jest dobrze i (prawie) wszystko pasuje – to nie szukamy pracy, ale też oferta może „przyjść do nas” – nad czym pracuje sztab rekruterów. Wtedy przed podjęciem decyzji rozważamy promesy aktualnego pracodawcy („jak skończysz projekt to na pewno awansujesz”, „performance bonus”), możliwości jakie daje miejsce pracy (słowo klucz: „poziom zaszeregowania”) vs nowa rola. Tu uwaga: nowa firma często używa tych samych argumentów.
Blokuje nas też tytułowa strefa komfortu: zmiana wydaje nam się za duża, za trudna, zbyt wymagająca. To tym większa przeszkoda, im dłużej pracujemy w jednym miejscu, za to często wyolbrzymiamy problem. Często dochodzą nam „złote kajdanki”: mamy zobowiązania, kredyty, wydatki, na które zarabiamy, ale nie na tyle, żeby nie pracować kilka, kilkanaście miesięcy. Działy kadr (albo mniej humanitarnie: „zasobów ludzkich”) zdają sobie z tego sprawę i tak ustawiają widełki płacowe, żeby było dość, ale nie za dużo – właśnie dla takich pracowników. W skrajnych przypadkach, prowadzi to do pracy, w której „wytrzymujemy” – kosztem zdrowia. Warto budować sobie poduszkę finansową, żeby nie wpędzić się w taką ślepą uliczkę.
Zmiany są <select name=”przymiotniki” id=”o zmianach”>
Jak nie jesteśmy zmuszeni do zmiany, to wybierzemy ofertę, w której jest lepiej: więcej zarabiamy, lub mniej pracujemy, lub się rozwijamy – to nasz zysk i powody zmian. Oczywiście są „ale”.
W nowym miejscu zaczynamy nową mapę: przychodzimy równocześnie z kredytem zaufania (przeszliśmy przecież rekrutację z pięknym CV), na którym teraz budujemy znów swoją markę. Poznajemy ludzi, ich dobre i gorsze strony, uczymy się jak rozmawiać i czego oczekują. Wdrażamy się w organizację: zarówno na twardo poprzez biurokrację, jak i na miękko – żyjąc w nowej, kolektywnej mentalności i kulturze. Im większa organizacja, tym więcej zakamarków, jak i całych połaci „mapy” do odkrycia.
To duży wysiłek i wysokie oczekiwania, jakie nam są stawiane żebyśmy jak najszybciej „się wdrożyli”. Gdy połączymy to z wymaganiami kontrybucji od pierwszych dni i słynnego „deadline’u” – dostajemy mieszankę, która potrafi być wyczerpująca i stresująca.
Na szczęście przychodzimy z dużym optymizmem, nowymi siłami i chęciami, które skutecznie kompensują inicjalny wysiłek. Kiedy ten etap minie, przychodzi zastanowienie, czy to była dobra decyzja, czy to na pewno „to”, bo w poprzedniej pracy… To dobry moment, żeby ocenić zmiany jeszcze raz i sprawdzić, czy nie potrzebujemy powtórzyć cyklu. Właśnie – to pętla…
Data-driven company
Mamy swoje powody, mamy oczekiwania, tylko jak sprawdzić pracodawcę zanim podpiszemy cyrograf?
W cybersecurity mówią OSINT, czyli po pierwsze robimy dobry, biały (czytaj: legalny) wywiad. Zaczynamy od strony pracodawcy, LinkedIna, czy to wszystko spójne, nie za słodkie, a w miarę szczere. Pomagają strony z recenzjami pracodawcy, chociaż – niestety – ale często “skażone” są klakierami (botami, jak i białkowymi). Jak firma jest duża to informacje prasowe i giełdowe dużo mówią o jej kondycji, która dość prosto przekłada się na atmosferę wewnątrz firmy.
Zgodnie z zasadą sześciu stopni oddalenia (choć podobno teraz już i mniej…) mamy duże szanse znaleźć wśród znajomych (lub ich znajomych) kogoś “z firmy” i dopytać o szczegóły. To czasem też droga do zostania poleconym, co zawsze jest na plus.
Gdy przychodzi moment na rozmowę rekrutacyjną to po pierwsze już będziemy dość dobrze przygotowani na temat nowego miejsca, a po drugie dostajemy też czas i miejsce na zadawanie pytań – różnych, na różnych etapach rekrutacji. Dlatego też ważne jest porozmawiać z osobami z naszego przyszłego zespołu, żeby zarówno wyczuć jak się rozmawia, współpracuje, ale też żeby zadać konkretne pytania.
Zacząć najlepiej o pytanie o ich cele, jakie mają do zrealizowania – sprawdzimy, czy się w nie dobrze wpiszemy zarówno umiejętnościami jak i chęciami, bo następnym pytaniem jest pytanie o cele postawione przed naszą rolą – a z tego będziemy rozliczani.
A potem pytać trzeba o firmę, o zespół, o technologie, o środowisko pracy i projekt, o kulturę pracy i prowadzenia projektów, ale też o miękkie rzeczy: rozwój, edukację, system i godziny pracy, podróże, przeprowadzkę… Najlepiej zerknij na listę, z której korzystam przy moich zmianach:
Dopiero tak zebrane informacje pozwolą nam na świadomą, opartą na faktach decyzję – w biznesie emocje są zbędne.
} // main()
Napisałem o powodach, dla których podejmujemy się wysiłku zmian, o motywacjach, przeciwnościach i konsekwencjach. Dałem solidną listę przykładowych pytań. Liczę, że da Ci to – drogi czytelniku/czytelniczko – chwilę zastanowienia się i ułatwi zdefiniowanie czego Ty chcesz i potrzebujesz przy następnej zmianie pracy. Wtedy decyzja będzie łatwiejsza, spokojniejsza i zbalansuje nasze potrzeby zmiany z chęcią do stabilizacji – czego bardzo Ci życzę.
Celowo nie poruszyłem tutaj jednej ważnej kwestii: zdarza się, że zmiana pracy wiąże się z przeprowadzką lub częstymi podróżami – wtedy do powyższych rozważań dorzucamy poważną zmianę w życiu prywatnym; zmieniamy w takim przypadku większość naszego (i naszej rodziny!) życia, ale to chyba temat na inny artykuł.
TL;DR;
Zachęca nas:
- lepsze wynagrodzenie,
- szansa na (lepszy, szybszy) rozwój,
- zmiana ścieżki kariery na bardziej pożądaną,
- dodatkowe XP na przyszłość.
Przymusza nas:
- potrzeba utrzymania się „na fali”,
- szklana ściana,
- brak podwyżek i awansów,
- nieprzyjemna atmosfera, nieciekawa sytuacja w firmie,
- wypalenie zawodowe: na stanowisku, w organizacji, w karierze,
- gdy nas zwolnią z pracy.
Powstrzymuje:
- brak (uświadomionej) potrzebujemy zmian,
- promesy („marchewka”),
- strefa komfortu lub złote kajdanki,
- złudne „co nie zabije to wzmocni” i trwanie w złym miejscu.
A konsekwencje zmiany to:
- reset XP na nowym serwerze (dużo nauki i grindingu),
- nowi NPC i PC (możliwe trudne walki i porażki),
- nowa mapa (dużo chodzenia),
- nowa energia i szansa na dużo radości, szczególnie na początku,
- ryzyko, że jednak zasady na nowym serwerze są dla nas złe.
Więc trzeba:
- zrobić dobry wywiad,
- nie bać się zadawać mnóstwa pytań, także sobie.
Pomogłem?
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z envato.com.