Holendrzy są mistrzami pracy zespołowej. Wywiad z Damianem Sową
– Holendrzy przez Brytyjczyków uważani są za ludzi, którzy mówią wszystko prosto z mostu. Za to są mistrzami w pracy zespołowej – powiedział nam Damian Sowa, Senior Full Stack Javascript Engineer w CVmaker, który od ponad dwóch lat mieszka i pracuje w Amsterdamie. Rozmawiamy z nim o jego doświadczeniach w pracy w branży IT.
Spis treści
Wcześnie zajarałeś się programowaniem. Opowiedz o początkach, pierwszym projekcie.
Moje pierwsze przygody z programowaniem zaczęły się na przełomie szkoły podstawowej/gimnazjum. Byłem wtedy zafascynowany Japonią i jej kulturą, w przeciągu kilku lat stworzyłem kilka stron, które radziły sobie lepiej lub gorzej. Jednak z perspektywy czasu widzę, że najważniejsze było to, czego się nauczyłem. Zacząłem standardowo od HTMLa, CSSa i jakichś prostych skryptów. Później dodając powoli WordPressa i ucząc się go customizować. W międzyczasie przewinęło się kilka projektów dla rodziny itp. Do dzisiaj pamiętam, że moim największym problemem w tym czasie był koszt domen i hostingu, który dla gimnazjalisty był całkiem wysoki.
Jakie miałeś wtedy postrzeganie o branży IT? Jak wyglądało ono w zderzeniu z rzeczywistością?
Praktycznie zawsze chciałem być programistą jednakże na początku ciężko było mieć nawet jakiekolwiek wyobrażenia, ponieważ nie miałem z nią praktycznie żadnego kontaktu. Zmieniło się to wraz z pójściem do technikum informatycznego, gdzie zacząłem przyswajać praktyczną wiedzę i mieć kontakt z ludźmi, którzy mieli już z nią doczynienia. Pierwsi koledzy zaczynali pracować po szkole nad projektami za pieniądze a niektórzy nauczyciele opowiadali o pracy jako programista w różnych firmach. W międzyczasie zacząłem rozsyłać CV do różnych firm i niestety okazało się, że moje umiejętności nie są jeszcze wystarczające, jednakże dostałem też trochę feedbacku z rzeczami, które mogę jeszcze podszkolić.
Pod koniec technikum zacząłem praktyki w małym wordpress studio i do dzisiaj pamiętam, że miałem straszny problem, żeby wysiedzieć 8 godzin przy biurku i poprosiłem o skrócenie dnia roboczego do 6 godzin. Pamiętam do dzisiaj uczucie satysfakcji z tego, że ktoś korzysta z Twojej pracy. Dodatkowo odkryłem, że praca programisty to często praca z człowiekiem – klientem, było to ciekawe doświadczenie dla nastolatka, który po prostu lubił sobie kodzić przy komputerze.
Jak znalazłeś pierwszą pracę w branży? Czym się zajmowałeś?
Po praktykach w technikum współpracowałem jeszcze przez kilka miesięcy z tą samą firmą na zasadzie freelancerskiej, zdalnie. Po napisaniu matury miałem przed sobą cztery miesiące wolnego, nie wiedziałem jeszcze, co chcę zrobić ze swoim życiem, ale postanowiłem poszukać ofert dla juniora, nauczyć się czegoś i trochę dorobić. Z perspektywy czasu widzę, że miałem dość mało umiejętności, za to bardzo dużo zapału i energii. W ciągu kilku dni dostałem pierwszą pracę na pełen etat.
Zatrudniłem się w małym software housie (który zaczął się bardzo szybko rozrastać). Przez kilka pierwszych miesięcy pracowałem nad różnymi projektami w Symfony (PHP), ale ucząc się tej technologii czułem, że bardziej ciągnie mnie w stronę frontendu. Po pół roku miałem okazję przenieść się do dużego projektu, przy którym pracowało ponad 20 zespołów z różnych firm. Wtedy poznałem świat Reacta i JSa. W projekcie zapoznałem się z tym, jak działają korporacje, ich procesy oraz kontrolowanie jakości. Spodobało mi się na tyle, że zostałem w nim przez następne trzy lata.
Opowiedz więcej o tym dużym projekcie, nad którym pracowało dwadzieścia różnych zespołów. Z jakimi wyzwaniami spotykałeś się na co dzień?
Ten projekt to była nowa wersja giełdy transportowej. Mocno upraszczając, idea jest taka, że jeśli jakaś firma ma coś dużego do przetransportowania może wystawić zapytanie na platformie i otrzymać różne oferty od przewoźników. Giełdę stworzyła polska firma, która radziła sobie bardzo dobrze na rynku europejskim z poprzednią desktopową wersją aplikacji. Nadszedł jednak czas na przeniesienie wszystkiego do internetu i zważywszy na ilość funkcjonalności była to tytaniczna praca, stąd też było trzeba tak dużo ludzi.
Z jednej strony uczyłem się profesjonalnych procesów wytwarzania oprogramowania w praktyce, a z drugiej ciągłego podnoszenia jakości kodu. Największym wyzwaniem było łączenie wysokiej jakości oprogramowania, z lekkim chaosem spowodowanym wielkością projektu oraz naciskami na szybsze oddawanie funkcjonalności. Wtedy zrozumiałem, że jako programista zadania, które na mnie czekają nigdy się nie skończą i to moja odpowiedzialność żeby je wykonywać w takim tempie żebym się nie wypalił.
Co sprawiło, że podjąłeś decyzję o pracy za granicą?
W przeciwieństwie do wielu ludzi nie były to powody finansowe, dzięki temu, że na polskim rynku widełki są praktycznie zawsze widoczne udawało mi się negocjować moją pensję – co jakiś czas – pomimo rozpoczęcia pracy od totalnego juniora i pracy w tym samym miejscu przez kilka lat. Za to znajdowałem się w momencie, gdy pracowałem już prawie cztery lata dla jednej firmy, trzy lata w jednym projekcie oraz kończyłem swoje studia. Zawsze miałem wielką chęć poznawania świata (którą również potęgowały wywiady z Polskimi Programistami na Świecie) i po prostu czułem, że to jest czas na zmiany.
Cztery lata w jednej firmie to długo? Dlaczego?
Większość tego czasu spędziłem w wielkim i skomplikowanym projekcie. Działo się tam mnóstwo rzeczy i powoli dorastałem z juniora do osoby, która może samodzielnie pracować oraz jest w stanie pójść na inne piętro i zaproponować PO własne rozwiązania. Żeby spotęgować jeszcze tę dynamiczność pracy, po dwóch latach dołączyłem do zespołu architektonicznego, gdzie zacząłem jeszcze szybciej rosnąć z powodu otoczenia doświadczonych programistów.
Byliśmy z jednej strony zespołem konsultingowym, który pomagał i nadzorował pracę innych teamów frontendowych, a z drugiej strony zajmowaliśmy się krytycznymi częściami systemu. Przez te cztery lata nie miałem zbytnio czasu się nudzić i cały czas uczyłem się nowych rzeczy. Jednakże nie byłoby też dla mnie dobre zostać w tym samym miejscu dużo dłużej ponieważ mógłbym się zastać i później mieć problemy z adaptacją do nowego miejsca pracy.
Dlaczego wybór dotyczący wyjazdu za granicę padł właśnie na Amsterdam?
Pierwszym miejscem, o którym myślałem był Londyn, jednakże wtedy debatowano na temat Brexit, jakoś nigdy nie lubiłem tego miasta a dodatkowo UK nie jawiło mi się jako bardzo bezpieczne miejsce. Zacząłem rozglądać się za innymi miastami, w których można żyć używając angielskiego i wybór w Unii Europejskiej był praktycznie oczywisty – Amsterdam. Pojechałem do tego miasta na weekend i od pierwszych minut poczułem, że to jest miejsce dla mnie – atmosfera tego miasta mnie przekonała.
Jak znalazłeś tam pracę i czy pracodawcy nie przeszkadzało to, że jesteś spoza Holandii?
Z tego co widzę to dla pracodawcy w Holandii nie jest to duży problem, że jest się gdzieś indziej, pod warunkiem, że jesteś zdecydowany żeby się przeprowadzić (najlepiej, gdy masz termin) i jesteś w stanie sam załatwić sobie miejsce do mieszkania. Teraz jest jeszcze prościej ponieważ firmy nauczyły się przeprowadzać proces rekrutacyjny zdalnie.
Dodatkowo duża część firm nadal pracuje zdalnie lub hybrydowo. Zrobiłem też jedną sprytną rzecz, kupiłem sobie niderlandzką kartę sim na allegro i wrzuciłem jej numer do swojego CV, myślę, że w ten sposób zwiększyłem nieco swoje szanse. Zatrudnianie obywateli Unii Europejskiej jest praktycznie bezproblemowe, za to dużo firm nie zdecyduje się na zatrudnienie ludzi spoza UE z powodów kosztów i papierologii.
Wracając do mnie, wysłałem 3 (trzy) CV do miejsc, które mnie zainteresowały na Linkedinie i pojechałem na wakacje. Po 3 tygodniach okazało się, że dwie z nich mnie odrzuciły a z trzecią przeprowadziliśmy ekspresowy proces rekrutacyjny i już po tygodniu widzieliśmy się w biurze. Gdybym nie został zatrudniony zacząłbym intensywnie szukać pracy na miejscu, ofert jest bardzo dużo.
Wspomniałeś o ekspresowym procesie rekrutacji. Z jakich etapów składał się ten proces i czy Twoim zdaniem tak właśnie powinna wyglądać każda rekrutacja?
Proces składał się z poniższych etapów:
- video rozmowa z moim przyszłym menadżerem,
- proste zadanie z Reacta (2 godziny),
- feedback i druga rozmowa z menedżerem,
- zatrudnienie.
Całość zajęła pięć dni. Wydaje mi się, że środek ciężkości na zatrudnianie ludzi w NIderlandach jest nie tylko ustawiony na umiejętności techniczne, ale nawet bardziej na to czy pasujesz do zespołu i odnajdziesz się w firmie. W związku z tym zadanie techniczne nie było zbyt skomplikowane za to wystarczające żeby sprawdzić jaka jest jakość kodu kandydata i jego sposób myślenia.
Jeśli chodzi o moją opinię o procesach rekrutacyjnych to rok później postanowiłem zmienić pracę jeszcze raz. Był to intensywny okres, ponieważ rozmawiałem z przedstawicielami około dwudziestu firm. Zrozumiałem wtedy, że proces rekrutacyjny nie może po prostu zajmować zbyt dużo czasu. Dostawałem czasami zadania techniczne, które potrafiły zajmować po 20 – 30 godzin. Ilość mojego wolnego czasu zmniejszyła się drastycznie. Dlatego teraz mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że jakiekolwiek zadanie techniczne, które wymaga więcej niż trzy godziny, zostanie przeze mnie odrzucone.
Da się sprawdzić umiejętności i zrozumienie wielu tematów w znacznie krótszym czasie. Dodatkowo widzę, że bardzo ważne jest budowanie relacji i poczucie wspólnej chemii z przyszłym pracodawcą. Stąd osobom rekrutującym po pierwszym wywiadzie, poleciłbym krótkie zadanie techniczne a później wspólne omówienie go z członkiem zespołu.
Od blisko dwóch lat mieszkasz i pracujesz w Holandii, ale już planujesz kolejną przeprowadzkę. Skąd ta potrzeba ciągłego zmieniania otoczenia?
Holandia zawsze miała być dla mnie pierwszym krokiem w stronę poznania świata. Dzięki niej jestem teraz w stanie dużo lepiej porozumiewać się po angielsku i nabrałem odwagi do dalszych zmian miejsc, w których się znajduję. Niestety w międzyczasie przytrafił się nam covid, więc niezależnie gdzie bym był, spędziłbym dużo czasu w domu. Planuję zostać w Niderlandach jeszcze przez około 1,5 roku, żeby doświadczyć tego kraju w normalniejszych warunkach.
Od dłuższego czasu jestem zafascynowany tematem cyfrowego nomadyzmu i na przełomie 2022/2023 postanowiłem wyruszyć w podróż dookoła świata oraz spróbować stworzyć swój własny biznes, chciałbym zacząć pracować na swoje marzenia a nie innych ludzi. Dodatkowo widzę, że coraz więcej krajów stwarza dobre warunki (czy to wizowe czy podatkowe) dla ludzi pracujących zdalnie, chciałbym mieć możliwość porównania komfortu życia w różnych miejscach i wybranie tego (lub tych) które najbardziej mi odpowiada.
Jakimi zasadami kierujesz się w pracy? Co przynosi Tobie najwięcej radości, a co sprawia największy problem?
Pracuję już sześć lat jako programista i widzę, że czasami ciężko znaleźć mi serce i energię do spędzenia kilku kolejnych godzin przed komputerem. Z tego powodu widzę, że warto zwolnić trochę tempo swojej pracy i dbać o relacje międzyludzkie w biurze. Dodatkowo czuję, że warto brać energię napędową do swojego życia spoza pracy. Hobby w tym wypadku jest nieocenione. Dla mnie praca programisty to praca twórcza i zawsze napawa mnie dumą moment wydania tego, co stworzyłem i moje serce się cieszy jeśli widzę, że setki czy tysiące ludzi korzystają z tego co dla nich stworzyłem.
Jeśli chodzi o zasady, to najważniejsze dla mnie jest dbanie o jakość, nie widzę możliwości pomyślenia, że “nikt tego nie zauważy”. Ponieważ zawsze ktoś znajdzie jakiś błąd, o którym nawet nie pomyślałem, a co dopiero mówić o takim, który po prostu zignorowałem. Dodatkowo polscy programiści są coraz bardziej znani na świecie, ale jesteśmy uważani za nieco gburowatych, więc zawsze myślę o tym jak inni ludzie czują się z tym jak komunikuję i co komunikuję.
Ciekawa opinia – jak myślisz, z czego wynika ta opinia o polskich programistach i co mogłoby ją zmienić?
Wydaje mi się, że w Polsce zwracamy znacznie więcej uwagi na umiejętności twarde niż miękkie. Nie zastanawiamy się tak bardzo nad tym, jak jesteśmy odbierani i jak stworzyć przyjaźniejsze miejsce pracy. Liczy się głównie projekt. Z drugiej strony mamy kulturę anglosaską, która w porównaniu do naszej potrafi być niezwykle kurtuazyjna – proszę, dziękuję i uśmiech non stop. Holendrzy przez Brytyjczyków uważani są za ludzi, którzy tej kurtuazji nie mają i mówią wszystko prosto z mostu. Za to są mistrzami w pracy zespołowej. Warto to wszystko trochę wypośrodkować i zrozumieć, że jeden programista nie pociągnie całego projektu, pracujemy zespołowo i warto pracować nad tym, żeby jako zespół pracowało nam się jak najlepiej.
Wracając do stylu pracy. Wolisz pracę nad kilkoma małymi projektami, czy wielomiesięczną nad jednym dużym?
Z tego co doświadczyłem różnica jest całkiem spora. Praca nad małymi projektami jest bardziej dynamiczna, ale niestety jakość kodu cierpi na potrzebie oddania czegoś przed dedlajnem. Duże projekty charakteryzują się za to tym, że biznes już wie, że kod trzeba będzie utrzymywać przez wiele lat, więc jest znacznie więcej miejsca na refactor i jego dopieszczanie. Jeśli chodzi o mnie to czuję, że lubię coś pomiędzy, najlepiej jeśli firma jest na tyle duża, że jest możliwość pracowania nad różnymi rzeczami, które finalnie spinają się w jeden projekt. Dzięki temu nie grzebie się ciągle w tym samym i można napisać coś praktycznie od zera. Mimo wszystko i tak warto zmienić miejsce pracy po kilku latach i zobaczyć, że organizacja, sposób pracy i najważniejsze zasady mogą być zupełnie inne.
Podzielisz się radami dla początkujących? Naukę programowania zacząłeś standardowo od HTMLa, CSSa i jakiś prostych skryptów. Dziś uczyłbyś się inaczej?
Myślę, że w nauce programowania tak jak w rzucaniu palenia najważniejsza jest motywacja. Nigdy nie następuje ten moment, kiedy wiesz już wszystko, będziesz musiał się się uczyć przez całe życie. Naukę programowania zacząłbym od nauki angielskiego ponieważ, to w nim stworzona jest większość oryginalnych/dobrych materiałów. Po tym skorzystałbym z jednego z serwisów, które oferuje interaktywne lekcje online. Mogę polecić z czystym sumieniem Codecademy. Uwielbiam frontend za to, że daje mi natychmiastową nagrodę w formie widocznych efektów, więc jeśli ktoś ma takie samo podejście jak ja to polecam zacząć od niego.
Damian Sowa. Senior Full Stack JavaScript Engineer w CVmaker. W gimnazjum zaczął tworzyć pierwsze strony internetowe a po skończeniu technikum informatycznego zaczął pracować jako programista na pełen etat. W międzyczasie studiował Graphic Design na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Po ukończeniu studiów przeniósł się do Amsterdamu, gdzie mieszka od dwóch lat. Zafascynowany ideą cyfrowego nomadyzmu przygotowuje się do wyruszenia w świat i stworzenia własnego biznesu.