Zmienił się apetyt na ryzyko. Organizacje w końcu kładą nacisk na budowę kultury jakości
Łukasz Pietrucha, z którym rozmawiamy, od czterech lat pełni funkcję QA Managera w Netguru. Jak mówi, jego głównym zadaniem jest “zadbanie o to, abyśmy na poziomie organizacji posiadali pewien wzór, szablon, na podstawie którego można wyprowadzać strategię testowania, dopasowaną do kontekstu konkretnego accounta, konkretnego klienta, konkretnego projektu”. I właśnie na kulturze jakości skupiliśmy się podczas poniższej rozmowy.
Spis treści
“Zostawić jakość na później” to niestety maksyma wielu firm, które gonią za premierą produktu, by szybko na nim zarobić, jakość zostawiają w tyle. Coś możemy z tym zrobić?
Przede wszystkim rozmawiać! W moim odczuciu “jakość” nie ma jednej definicji – to zawsze swoista relacja między człowiekiem, wartością i czasem. Patrząc z tej perspektywy, składowe jakości są różnie definiowane przez pryzmat potrzeb różnych grup odbiorców (którymi notabene są nie tylko użytkownicy końcowi, ale też wewnętrzni interesariusze – jak np. zespół projektowy), a do tego te potrzeby zmieniają się w czasie! Pamiętajmy też, że ważną (czasem najważniejszą) składową będzie właśnie Time-to-Market. Grunt to dobrze zbudować oczekiwania – widzę sporą przestrzeń do poprawy w tym zakresie.
Potrzebna jest zmiana. Na czym powinna ona polegać?
Dobrym ćwiczeniem na start każdego projektu jest zmapowanie wszystkich interesariuszy – przyda się na pewno, nie tylko w kontekście jakości. Następnym naturalnym krokiem jest zrozumienie potrzeb poszczególnych grup, ustalenie z każdą z nich osobnej „definicji jakości” – inne jej składowe znajdą się na górze listy priorytetów dla zespołu projektowego, inne dla klienta, jeszcze inne dla użytkowników końcowych. Takie ćwiczenie buduje też świadomość, co do tego, jak skomplikowany jest to temat.
Niestety zbyt często przyjmujemy, że jesteśmy w stanie ulepić jedną, spójną definicję dla wszystkich zainteresowanych. W konsekwencji priorytety zaczynają się rozjeżdżać, siła przykładana jest w niewłaściwych miejscach i rodzą się problemy… Moim zdaniem kluczowe elementy każdej dobrej strategii jakości to:
1) dobra definicja tego, kto jest zainteresowany jakością i jak ją definiuje,
2) cel i zakres czynności, które mają tym definicjom odpowiadać,
3) produkty pracy, które służyć będą pokazaniu efektów i ocenie dopasowania do zdefiniowanych celów.
C-level team, decydenci czy inna grupa nadzorcza rozumie potrzebę dbania o jakość?
Myślę, że tak – tylko pamiętajmy, że oceniają poziom zadbania o tę jakość z perspektywy własnych celów/KPI’s. Rozliczają więc zespoły z efektów, a nie z włożonych wysiłków. W Netguru dążymy do tego, aby osiągać stan „quality built-in”, co przekłada się na to, aby budować procesy/praktyki, które w swoim core uwzględniają jakość i nie generują potrzeby stawiania kolejnych „bramek jakościowych” i dodatkowych etapów sprawdzeń.
Czasem wydawać się może, że decydenci są „odklejeni od rzeczywistości”, natomiast wkładając wysiłek w rzemiosło samo w sobie, często zapominamy, by w tym wszystkim uwzględnić kontekst biznesowy. W niektórych przypadkach może to oznaczać świadome kompromisy i pominięcie pewnych aspektów jakościowych.
O zagrożeniach wynikających z braku zadbania o jakość chyba nie ma co mówić. Może przemówią zatem korzyści z podejścia do projektu, w którym jakość stawia się wyżej niż termin dostarczenia produktu?
Będąc liderem dużego zespołu QA w dużej organizacji mam przyjemność spotykania się z wieloma historiami, gdzie postawienie na jakość przyniosło spore korzyści biznesowe. U jednego z naszych klientów z branży retail nasi inżynierowie QA zadbali m.in. o to, aby:
- stosowane były dobre praktyki, takie jak m.in. code reviews czy stałe monitorowanie produkcji,
- utrzymywana była aktualna dokumentacja,
- istniała wyważona automatyzacja, tj. dotycząca krytycznych ścieżek biznesowych.
Trzymanie się tych zasad przyniosło wymierne korzyści! Cytując zespół, były to m.in:
- bezstresowe, częste wydania, dostarczające regularnie wartość użytkownikom,
- krótki time-to-market – w przypadku wystąpienia problemu na produkcji jesteśmy w stanie dostarczyć fixa w ciągu jednego dnia lub mniej,
- na przestrzeni ostatniego roku brak sytuacji, w których produkcja była niedostępna dla użytkowników, co świadczy o jej niezawodności – dzięki temu przybywa użytkowników i aplikacja zarabia.