Chiny krytyczne wobec rozpoznawania twarzy
Wszechobecne kamery stały się stałym elementem chińskiego krajobrazu. Ma to związek z popularyzacją technologii opartych na rozpoznawaniu twarzy, co z kolei jest częścią rozrastającego się systemu społecznego nadzoru. Chińskie społeczeństwo widzi coraz więcej zagrożeń związanych ze zmieniającymi się realiami.
Spis treści
Kontrowersyjny system
Jakiś czas temu rozpoznawanie twarzy w Chinach stało się bardzo powszechne. Systemy wykorzystujące tę technologię wykorzystywane są już na lotniskach, dworcach kolejowych, a nawet w publicznych toaletach. Rozwiązanie ma jednak spore grono krytyków, którzy sprawiają, że debata o prywatności w Państwie Środka się intensyfikuje. Ma to szczególne znaczenie dlatego, że systemy wykorzystujące facial recognition stanowią część systemu społecznego zaufania, który nagradza i karze obywateli za konkretne zachowania. Już w tym roku systemem ma zostać objęty każdy spośród niemal 1,5 miliarda obywateli Chińskiej Republiki Ludowej, ale kontrowersje nie maleją.
Kazus profesora prawa
Głośno stało się o przypadku profesora prawa z Zhejiang Sci-tech University, Guo Binga, który w kwietniu 2019 roku wykupił bilet upoważniający go do wchodzenia na teren Hangzhou Safari Park przez okres roku. Na początku o wpuszczeniu do parku decydowała technologia oparta na rozpoznawaniu odcisków palców, jednak pod koniec roku władze obiektu zmieniły sposób weryfikacji odwiedzających na ten oparty na rozpoznawaniu twarzy. Profesor Bing nie zgodził się na zeskanowanie twarzy i zażądał zwrotu opłaty za bilet w związku ze zmianami zasad korzystania z usługi, jednak park odmówił wypłacenia pieniędzy. Naukowiec złożył więc pozew, w którym podkreśla, że obawia się, że jego zeskanowany wizerunek może trafić w niepowołane ręce.
Wpisy dotyczące tej sprawy na popularnej platformie mikroblogowej Sina Weibo wyświetlono ponad 100 milionów razy, a w komentarzach pojawiło się sporo głosów wzywających do zakazu gromadzenia tego typu danych. O sprawie przypomniano ponownie pod koniec grudnia 2019, gdy chińskie władze wydały dekret opisujący niedozwolone praktyki związane z gromadzeniem i wykorzystywaniem danych osobowych za pośrednictwem aplikacji mobilnych. Często słychać jednak głosy, że istniejące mechanizmy prawne nie są wystarczające.
Wszechobecny nadzór
Można przewidzieć, że jeszcze nieraz usłyszymy o kontrowersjach związanych z chińskim podejściem do prywatności, gdyż rządzącymi Państwem Środka zależy na stworzeniu niezwykle rozbudowanego i zaawansowanego technologicznie systemu nadzoru z wszechobecnymi kamerami, które stale będą zbierać dane o obywatelach w celu ich późniejszej analizy. Raport IDC przewiduje, że już w 2022 roku w Chinach będzie funkcjonować niemal 3 miliardy kamer. Tendencję potwierdza również fakt wspierania przez rząd spółek technologicznych pracujących nad usprawnianiem systemów rekognicji i sztucznej inteligencji.
Zmiana nastrojów?
Sytuacje takie jak ta dotycząca profesora Binga podgrzewają atmosferę w mediach społecznościowych oraz tradycyjnych. Zdaje się, że o ile początkowo Chińczycy dość chętnie przystawali na zrzeczenie się części prywatności w zamian za zwiększenie bezpieczeństwa, to obecnie nastroje ulegają zmianie. Wraz z rozpowszechnieniem technologii rozpoznawania twarzy rośnie liczba krytycznych wobec niej głosów. Zdaje się, że problem związany z chińskim prawodawstwem jest realny, jako że już w listopadzie 2018 China Consumers Association opublikowało raport, z którego wynikało, że aż 90 procent dostępnych na chińskim rynku aplikacji mobilnych podejrzewa się o nadmierne gromadzenie danych, a co najmniej 10 procent rzeczywiście gromadzi dane biometryczne mimo braku takiej potrzeby.
Źródło: chip.pl. Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.