Czy wysokie widełki to tylko clickbait? Devdebata
Pewnie niejednokrotnie przy wertowaniu ofert pracy spotkaliście się ze sporym rozstrzałem widełek płacowych. Same widełki powoli zaczynają stanowić standard w branży IT, ale czy tym samym, nie służą jako clickbait, którego głównym zadaniem jest zachęcić nas do wejścia w ogłoszenie? Postanowiliśmy zadać to i parę innych pytań związanych z tematem doświadczonym programistom, miłej lektury!
W devdebacie udział wzięli:
- Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez. Zaczął programować wraz z nastaniem nowego tysiąclecia i szybko zorientował się, że to jest to czym chciałby się zająć w dorosłym życiu. Uwielbia dzielić się wiedzą i doświadczeniem pisząc, nagrywając, trenując i prezentując.
- Tomasz Kańduła. Były bankowiec, obecnie software developer w DFDS Polska Sp. z o.o. (Shared Service Centre). Pasjonat programowania, który do branży wszedł dzięki automatyzowaniu procesów księgowych w DFDS Polska, który to dzięki jego programowi (używanemu w całej grupie DFDS) zdobył nagrodę ABSL Diamond Award w kategorii Business Leader in Business Excellence w 2017 roku. Obecnie pisze w C#, JavaScript, React, MSSQL, używa także Azure Cloud Services oraz Docker’a.
- Paweł Bylina. Pasjonat technologii związany z rynkiem IT od lat szkolnych, a czysto zawodowo od ponad 13 lat. Przeszedł w trakcie swojej dotychczasowej kariery przez najróżniejsze stanowiska i role w branży, w tym programisty i team lidera, DevOpsa, czy Product Ownera. Bliżej mu jednak do technologii i startupów niż managementu i korporacji, choć doświadczenie zdobywał w obu tych środowiskach. Osobowość przedsiębiorcy. Aktualnie w roli Co-foundera i CTO w startupie tworzącym narzędzie do testów end-to-end BugBug.io.
- Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode. Swoją pasję do z IT odkrył w czasach wczesnoszkolnych. Pierwsze kroki w zawodzie stawiał jeszcze w gimnazjum, pisząc do internetowych redakcji związanych z jego hobby. Dziś specjalizuje się we frontendzie. Dzieli się także swoją wiedzą, tworząc serię kursów wideo dla wydawnictwa Helion oraz będąc lead mentorem w szkole programowania Future Collars. Jego hobby to sport, nauka oraz dietetyka.
- Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House. Zarażony miłością do IT już od czasów szkoły podstawowej. Postawił wszystko na JavaScript i ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Od dłuższego czasu zwolennik pracy w 100% zdalnej, który nie wypuszcza spod swojej ręki byle jakiego kodu. Pasjonat nowoczesnych technologii i gadżetów, śledzący najnowsze trendy w programowaniu i podejściu do architektury. Zanurzony jedną nogą w świecie IT, drugą stojący pewnie w świecie rzeczywistym i spoglądający zawsze optymistycznie przed siebie.
Spis treści
Czy Twoim zdaniem umieszczanie widełek płacowych powinno być standardem w IT?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
Tak, i to nie tylko w IT. Wysokość wynagrodzenia jest istotną częścią umowy pomiędzy pracodawcą i pracownikiem, wobec tego moim zdaniem kandydaci mają prawo znać (szacunkową) wysokość wynagrodzenia już na samym początku procesu rekrutacji – wtedy, kiedy zapoznają się z ofertą pracy. Cieszę się, że widełki, których umieszczanie w ogłoszeniach jeszcze kilka lat temu było ewenementem, teraz powoli zaczynają być standardem i coraz częściej pojawia się także w ofertach z innych branż.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Myślę, że tak, to wiele ułatwia. Jeśli wyceniamy swój czas i umiejętności na kwotę, która nie mieści się w widełkach (lub tych widełek po prostu nie ma), od razu możemy zaoszczędzić sobie czasu i zrezygnować z rozmów, po których może się okazać, iż firma nie dysponuje odpowiednim budżetem. Czas to jest coś, czego nie da się kupić, dlatego warto nim gospodarować rozsądnie, proces rekrutacyjny może być czasem bardzo długi. Widełki płacowe w ogłoszeniach powinny być standardem nie tylko w IT.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Nie tyle powinno, co w zasadzie stało się to już standardem w IT. Pozostały nieliczne firmy, które publikują ogłoszenia bez widełek płacowych. Prym wiodą tutaj korporacje, które przez swoje przestarzałe polityki wewnętrzne takich informacji po prostu publikować nie mogą. Chociaż również i to powoli się zmienia.
Co więcej – uważam, że nie tylko powinien być to standard na rynku IT, ale oczywistym jest dla mnie, że powinien być to standard na całym rynku pracy. Można tutaj również przyłożyć swoją cegiełkę do zmiany tego systemu w Polsce oddolnie przez odrzucanie ofert wysyłanych na LinkedIn z informacją zwrotną, że nie zawierają widełek płacowych. Jeśli kandydat jest pożądany, to okazuje się, że jednak często taką informację możemy od rekrutera uzyskać. Nie wszyscy mogą sobie oczywiście pozwolić na taką ekstrawagancję, ale jeśli tak – zachęcam. Zmienia to rynek na lepsze.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Tak, uważam, że podawanie widełek (z wyjaśnieniem, z czego wynika górna i dolna granica) powinno być standardem ogólnie na rynku pracy, a nie tylko w IT. Z wynagrodzenia robi się czasem temat tabu, coś, o co niektórym aż głupio zapytać. Uważam, że to bez sensu, bo przecież do pracy chodzi się po to, żeby zarabiać pieniądze.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Zdecydowanie tak! Nie mam pojęcia, czemu tak długo musieliśmy czekać, aż pojawią się portale, gdzie informacja o wynagrodzeniu jest wymagana w ofercie. Takie oferty są zdecydowanie bardziej atrakcyjne i ja osobiście nawet nie zawracam sobie głowy propozycjami, które te informacje ukrywają.
Czy lepsza od widełek płacowych w ogłoszeniu o pracę, byłaby konkretna kwota?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
Moim zdaniem widełki są wystarczająco precyzyjne. Zapewne rzadko kiedy jest tak, że pracodawca z góry określa dokładną wysokość pensji, jaką jest w stanie zaoferować – raczej w tym wypadku operuje węższymi lub szerszymi widełkami i takie informacje powinny znaleźć się w ogłoszeniu. Na to samo stanowisko mogą być zatrudnieni różni kandydaci, którzy posiadają różne doświadczenie, wiedzę, umiejętności czy cechy charakteru i co za tym idzie, mogą ostatecznie otrzymywać inne wynagrodzenie.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Według mnie niekoniecznie. Konkretna kwota w ogłoszeniu może spowodować, iż w przypadku rynku pracownika, trudniej byłoby go pozyskać. Podanie widełek może działać na korzyść pracodawcy, szczególnie w sytuacji, gdy właśnie mamy rynek pracownika. Innym ważnym aspektem jest wysłanie komunikatu: „jesteśmy elastyczni, chodź do nas, płacimy nie mniej niż, ale możesz mieć znacznie więcej! Rozwijaj się z nami, zostań na dłużej”. Firma otwarcie mówi o konkretach, a to pracownicy zawsze będą doceniać.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Nie sądzę. Obstawiam, że nawet jeśli by do tego doszło, to i tak obie strony nieoficjalnie traktowałyby konkretną kwotę jako punkt odniesienia. Tak to w tej chwili działa, tzn. widełki jasno pozycjonują na rynku firmę, ile jest w stanie zapłacić za pracownika, bo zwyczajnie na tyle sobie może pozwolić. Startup bez finansowania to niższy pułap zarobków, korporacja z Warszawy to zwykle górna granica. Przedziały kwotowe dają jasno do zrozumienia, jakie są budżety, chociaż często jest tak, że jeśli znajdzie się jakiś super kandydat, którego oczekiwania finansowe są większe niż zakładane widełki, to świadomy pracodawca potrafi przekalkulować. Długofalowo może to mieć korzystny efekt dla przedsiębiorstwa i godzi się tym samym na podniesienie płacy poza wyznaczone widełki.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Raczej jestem za podawaniem widełek – czasem możemy być jeszcze nieco za słabi lub też bardziej predysponowani do danego stanowiska. Pracodawca, widząc w kimś potencjał, może zaoferować dolną ich część lub skusić wybitnego kandydata wyższą kwotą. To korzystne szczególnie z perspektywy pracodawcy, ale również kandydat widzi, że niekoniecznie musi wpisać się w wąski zakres wymagań w stu procentach.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Takie uproszczenie mogłoby spowodować, że część osób uznałoby to za niesprawiedliwe. W końcu każdy z nas jest inny, każdy ma inne umiejętności. Jedni są lepsi, inni są gorsi. Nie oznacza to jednak, że tylko wybrani mogą zostać np. seniorami (w sensie stanowiska oczywiście). Dla wszystkich znajdzie się miejsce, ale niech każdy walczy o swoją kwotę. Umiejętnościami i doświadczeniem. Najlepsza sytuacja to taka gdy nawet dolne widełki spełniają nasze oczekiwania. Możemy wtedy bez większego stresu powalczyć jeszcze o coś więcej.
Zdarzyło ci się, żeby firma, do której aplikowałeś, zgodziła się na wynagrodzenie ponad górną granicę widełek płacowych?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
Nie. Do tej pory oczekiwane przeze mnie wynagrodzenie jak i to ostatecznie proponowane w ofercie mieściły się w ramach prezentowanych w ogłoszeniu widełek.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Nie, nie miałem takiej sytuacji. Jestem na rynku pracy już dobre 10 lat i do tej pory pracowałem w dwóch firmach, gdyż cenię sobie stabilność i możliwości rozwoju. Niebawem zacznę pracę w trzeciej. Oferty, przez które trafiłem do dwóch pierwszych, firm nie miały widełek płacowych, dopiero teraz, w trzeciej były jawnie podane, ale nie negocjowałem kwoty większej niż możliwe maksimum.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Tak, choć nie wprost z ogłoszenia. Była to sytuacja kiedy zaproponowano mi pracę z relokacją i konkretną kwotą wynagrodzenia. Sama oferta była bardzo interesująca, aczkolwiek wizja zmiany miejsca zamieszkania spowodowała, że zażądałem większej stawki i moje oczekiwanie zostało spełnione.
Zdarzyło mi się za to dwukrotnie, już jako osoba rekrutująca zapłacić kandydatowi więcej, niż jego oczekiwanie finansowe. Były to przypadki na stanowiska juniorskie, gdzie osoby, które rekrutowałem, nie były świadome swojej wartości na rynku i tym samym ją zaniżały o mniej-więcej 30%. Uważałem i dalej uważam, że dobrze wynagrodzony i traktowany pracownik oddaje więcej siebie względem wykonywanej pracy. W obu przypadkach świetnie się to sprawdziło i dało nieprzeciętnego kopa motywacyjnego dla kandydatów.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Nie miałem takiej sytuacji, ale zdarzyło mi się, że trafiłem do firmy, która oferowała bardzo wysokie wynagrodzenie, jak na moje doświadczenie. Skończyło się to stosunkowo szybkim rozstaniem – oczekiwania względem mojej pracy były zbyt duże, w stosunku do ówczesnych umiejętności. Nigdy nie lubiłem być “przepłacony”, włączał mi się wtedy syndrom oszusta. Nigdy też jednak nie pracowałbym poniżej stawki adekwatnej do skilla.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Zdarzyło mi się, ponieważ firma, do której aplikowałem, bardzo potrzebowała osoby na już. Wykorzystałem więc sytuację i negocjowałem stawkę. Niestety sam projekt i to, jak wyglądała ta praca to już inna para kaloszy. Morał z tego jest taki, że kasa, mimo iż jest ważna, może nam przesłonić inne, nie mniej istotne rzeczy w środowisku pracy. 😉
Czy kiedykolwiek rozważałeś zmianę pracy, mimo proponowanej niższej pensji od aktualnej? Dlaczego?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
Tak. Myślę, że na pewnym poziomie wynagrodzenia wysokość pensji przestaje być głównym czynnikiem pchającym do zmiany pracy. W pracy kreatywnej, jaką jest programowanie, pieniądze na dłuższą metę nie będą skutecznym czynnikiem motywacji. Oczywiście, potrzebujemy pieniędzy do życia i ja także chciałbym żyć na dobrym poziomie, zapewnić byt rodzinie oraz zarabiać zgodnie z moją wartością rynkową. Jeśli tylko te warunki pozostają spełnione, to przy zmianie pracy większe znaczenie mają dla mnie sprawy takie jak: ludzie, z którymi przyjdzie pracować, kultura i cele organizacji, rodzaj projektów, możliwości rozwoju i realizacji siebie itd.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Nie miałem takiej sytuacji. Nie szukam nowej pracy jeśli firma, dla której pracuję, daje możliwość rozwoju i stabilność, to są dwie rzeczy, które bardzo cenię, pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze, gdyż praca zabiera dużą część czasu. Czasu, którego nie da się odzyskać, dlatego inne aspekty takie jak zgrany zespół, atmosfera, możliwości rozwoju są nie mniej ważne. Stąd, bardzo często odrzucam oferty, nawet takie, gdzie płaca jest wyższa.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Tak i skorzystałem z takiej oferty. Był to w tamtym momencie nieprzeciętnie interesujący startup technologiczny, który idealnie odpowiadał na moje zainteresowania programowania bardziej niskopoziomowego, tutaj akurat Linux kernel modules. Przy pewnym poziomie zarobków, a wiadomo, że w IT należą one do najwyższych w kraju, pensja stanowi jedynie część oczekiwań pracownika. W moim przypadku bardzo istotne jest, w co wkładam swój codzienny wysiłek. Jeśli pomyśli się o tym w trochę bardziej filozoficznym aspekcie to jednak mamy ograniczony czas życia na tym świecie i “fajniej” byłoby go spożytkować na projekty, które zgodne są z własną, życiową filozofią. Oczywiście są różni ludzie i różne podejścia, ale dla mnie ten aspekt jest bardzo istotny.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Nie miałem takiej sytuacji, ale często zdarza mi się odrzucać oferty pracy z wynagrodzeniem wyższym o 50 lub nawet 100 procent. Powodem, dla którego nie podejmuję współpracy, jest to, że obecna firma daje mi nie tylko pieniądze na konto raz w miesiącu, ale też wsparcie na wielu płaszczyznach, poczucie stabilności zatrudnienia, ludzkie traktowanie oraz wpływ na kierunek jej rozwoju.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Tak i nawet do tego doszło. Sytuacja dotyczyła to bardzo toksycznego środowiska pracy, w którym się znalazłem. Przede wszystkim dowiedziałem się na miejscu, że projekt, którym mam się opiekować niekoniecznie pokrywa się z tym co powiedziano mi na rozmowie kwalifikacyjnej. Z tego też powodu praktycznie już pierwszego miesiąca złożyłem wypowiedzenie i szukałem czegoś, co nie obiecuje gruszek na wierzbie, ale przynajmniej pozwala się rozwijać i ma zdrowe relacje wśród współpracowników.
Co myślisz o firmach oferujących udziały lub opcje na akcje, kosztem niższego wynagrodzenia?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
Myślę, że jest to ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza dla startupów. Przeważnie w takiej firmie pojedynczy pracownik ma istotnie duży wpływ na sukces firmy, a co za tym idzie – wzrost jej wartości – i wtedy jest to dodatkowy czynnik mobilizujący i wynagradzający ciężką pracę. W każdym razie, w takich warunkach podstawowe wynagrodzenie wciąż powinno być wystarczająco dobre.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Nie spotkałem się jeszcze z taką ofertą. Natomiast w mojej obecnej firmie dostaliśmy akcje na 150-lecie istnienia firmy (i to mi się podoba). Z kolei to czy bym się zgodził na niższe wynagrodzenie, kosztem np. akcji pracodawcy, zależy od wielu czynników, m.in. od pozycji firmy na rynku, jej kondycji finansowej oraz wyniku analizy finansowej, jak również ilości oferowanych akcji (nie opcji na akcje), dlatego odpowiadając krótko: jak najbardziej mógłbym zgodzić się na niższe wynagrodzenie kosztem otrzymania akcji.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Jest to dobry trend, ale również ma swoje wady. Sam jestem na etapie budowania firmy, w której aktualnym, głównym pracownikom obiecuję taką formę bonusu i mam zamiar ją dotrzymać, choć bez obniżania ich pensji na starcie. Taka oferta wydaje się być interesująca dla kogoś z wyższym progiem ryzyka i często też bez rodziny, która trochę zmienia orbitę postrzegania pracy i zarobków. Na pewno w przypadku takich ofert, problemem stają się aspekty prawne zabezpieczające obie strony, tak by nie doszło do żadnych nadużyć.
Jestem w stanie sobie wyobrazić pracodawców, którzy mogliby wykorzystać pracowników takimi obietnicami, po czym po zrealizowaniu pierwszej wersji projektu zamykają spółkę i otwierają nową bez “obciążenia” rozdawaniem udziałów czy opcji na akcje. Widzę również możliwość nadużyć z drugiej strony, gdy to pracownik wykazuje się tylko po to, żeby uzyskać opcje na akcje, po czym zmienia pracodawcę na kolejnego, który taką formę mógłby mu zapewnić. W Polsce jest to jeszcze trudny i złożony temat, ale kibicuję trendowi i rynkowi, by stało się to pewnym odłamem standardu zatrudnienia.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
To już kwestia indywidualnego podejścia. Nie jestem jeszcze na takim etapie znajomości rynku finansowego, żeby uzupełniać portfel o akcje. Męczyłaby mnie też nieprzewidywalność, zmienność takiego kapitału, to raczej nie dla mnie, przynajmniej póki co. Mógłbym się zgodzić na takie coś tylko jeżeli miałbym realny wpływ na działanie pewnych sfer całej działalności.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Spotkałem się z takimi ofertami na zagranicznych stronach. Uważam, że jeżeli nie obniżyłoby to mocno wynagrodzenia, to można taką formę rekompensaty poważnie rozważyć. Nie mam co prawda żadnego doświadczenia w graniu na giełdzie, ale uważam, że to tak jakby mieć część firmy dla siebie. Wiele firm rozdaje koszulki i inne gadżety, aby pracownicy utożsamiali się z ich misją etc. Osobiście jestem zmęczony takim reklamowaniem firmy po pracy, bo przecież to tylko przystanek na mojej drodze, kto wie, gdzie będę jutro. Ale gdybym miał realny wpływ na kapitał i to także od mojego starania mogłaby wzrosnąć wartość firmy… to bardzo kuszące i podnosi odpowiedzialność pracowników za firmę.
Jaką formę zatrudnienia preferujesz i dlaczego? [UoP, B2B, UoZ, UoD]
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
To zależy. Jeśli tylko oferta jest bardzo interesująca, to gotów byłbym rozważyć każdą opcję. Mając pełną dowolność, ostateczny wybór zależy od konkretnych warunków np. czy przy B2B jest płatny urlop, czy pakiet benefitów jest podobny, czy firma stosuje autorskie koszty uzyskania przychodu itd. Dla mnie osobiście w pełni płatny urlop czy poczucie bezpieczeństwa finansowego w przypadku zachorowania, które łączą się z umową o pracę, są warte więcej niż ten potencjalnie większy dochód w przypadku innych umów.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Do tej pory pracowałem tylko na UoP. Natomiast niebawem zacznę pracę w nowej firmie już na B2B i ta forma mi bardzo odpowiada, wynika to głównie z moich wcześniejszych doświadczeń – razem z kilkoma kolegami prowadziłem spółkę IT (nieco ponad rok, niestety z powodu COVID-19 musieliśmy zrezygnować, nasz biznes był powiązany z branżą gastronomiczną). Podstawowy powód, dla którego preferuję B2B to oczywiście możliwość optymalizacji kosztów oraz możliwość rozliczania się z wieloma klientami.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Niestety, ale B2B. Uważam, że system opodatkowania pracy w przypadku UoP w Polsce jest zwyczajnie szkodliwy. Do kwoty netto, którą pracownik otrzymuje należy doliczyć około ~40% dodatkowych kosztów, które pokrywa przedsiębiorca. To szalenie wysokie obciążenie podatkowe. Do tego praktycznie zerowa kwota wolna od podatku, niewaloryzowany od wielu lat drugi próg podatkowy, który coraz więcej osób w Polsce przekracza i który w tych czasach nie jest określeniem żadnego bogactwa. To zwyczajnie ukryta, kolejna forma świadomego przez rząd opodatkowania. Do tego niewspółmiernie niska jakość służby zdrowia czy edukacji, którą Państwo za te płacone podatki zapewnia. Nie wspominając już o systemie emerytalnym, który niechybnie zmierza według mnie ku upadkowi i z którego my, młode pokolenie prawdopodobnie otrzymamy grosze jeśli w ogóle cokolwiek w przyszłości. Uważam, że opodatkowanie pracy powinno być po prostu niższe i dlatego jako pracodawca i pracownik wybieram B2B.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Preferuję umowę B2B, ponieważ nie nakłada na mnie takich sztywnych ram pracy. Oczywiście wiąże się to z pewnymi niedogodnościami, jak np. w niektórych firmach brak L4, urlopów. U nas w Clearcode jednak jest to rozwiązane bardzo uczciwie i nie czuję się stratny. Na pewno nie podpisałbym umowy z firmą, która nie gwarantuje urlopu ani nawet ograniczonej puli w pełni płatnych dni na L4. Nie zdarzyło mi się jeszcze być chorym dłużej niż tydzień, ale życie pisze różne scenariusze. Czasami myślę o tym, że wygodnie byłoby mieć tylko przelew raz w miesiącu i wszystko z głowy. Zero księgowej, zero fakturowania, rozliczania. Szybko jednak porzucam tę myśl, ponieważ mam wielu klientów, a B2B pozwala mi optymalizować koszta.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Tylko i wyłącznie B2B. Nie chcę tutaj robić wywodów politycznych o tym jak dużo państwo zabiera na UoP, więc powiem tylko tyle: elastyczność. Taka forma zatrudnienia pozwala mi wygodnie rozliczać się z wieloma klientami i optymalizować koszta. Kwestie braku płatnych urlopów itp. biorę na siebie. Wszystko tak naprawdę zależy od indywidualnych preferencji i sytuacji życiowej. Pewnie w przyszłości, gdy mój wiek będzie wymagał większej kontroli nad samym sobą, porzucę tę formę na rzecz UoP. Ale póki jestem zdrowy i mam możliwości to dalej wybieram B2B. Uważam, że każdy przynajmniej raz w życiu powinien spróbować, bo uczy to przedsiębiorczości i mogłoby otworzyć niektórym oczy na to, skąd tak naprawdę biorą się pieniądze na programy socjalne etc.
Czy jakieś inne czynniki, prócz wynagrodzenia, byłyby w stanie zadecydować o tym, czy podejmiesz się danej pracy?
Odpowiada Szymon Skórczyński. Team Leader w Spartez:
To, co jest dla mnie ważne, to kultura i cel organizacji – czy są spójne z moimi wartościami i osobistymi celami; posiadanie realnego wpływu na działanie organizacji; ludzie, z którymi przyjdzie współpracować (w tym w szczególności bezpośredni przełożony); atmosfera w miejscu pracy; możliwość samorealizacji oraz rozwoju; elastyczność co do miejsca i czasu wykonywania pracy.
Odpowiada Tomasz Kandula. Software developer w DFDS Polska Sp. z o.o.:
Poza samym wynagrodzeniem ważna jest atmosfera w pracy, zgrany zespół, możliwości rozwoju oraz technologie, w jakich przyjdzie nam pracować. To są nie mniej istotne elementy, gdyż praca pochłania dużą część życia, to jest czas, którego już się nie odzyska, dlatego warto trafić do fajnego zespołu i firmy, gdzie będziemy mogli się realizować i dobrze zgrać się z zespołem.
Odpowiada Paweł Bylina. Co-founder i CTO w BugBug.io:
Oczywiście. Wspominałem poniekąd o tym już w odpowiedzi wyżej. Dla mnie bardzo istotne jest to, nad czym pracuje. Czy jest to projekt, który choć trochę jest w stanie poprawić górnolotnie mówiąc świat, czy lokalne otoczenie? Czy zwiększa on wydajność, efektywność jakiegoś systemu/procesu? Czy wpływa pozytywnie na to, co pozostawimy po sobie? Do tego na pewno szalenie istotna jest atmosfera w pracy i przełożony. Mówi się, że odchodzi się często nie z pracy, a od swojego szefa. Sam jestem takim przykładem i wielokrotnie widziałem takie sytuacje. Na pewno istotna jest również możliwość rozwoju pracowników i większość osób o tym otwarcie na rekrutacjach mówi. W każdym razie żadnego z powyższych czynników nie można lekceważyć i każdy z nich jeśli nie jest spełniony, potrafi bardzo negatywnie wpłynąć na wydajność i satysfakcję z codziennej pracy.
Odpowiada Radosław Madecki. Senior Frontend Developer / architect w Clearcode:
Bardzo ważne dla mnie jest budowanie przyjacielskiej relacji z pracodawcą i współpracownikami. Życie jest za krótkie, żeby pracować w miejscu, które kojarzy nam się tylko z zestawem zadań do wykonania. Wybierając odpowiednią firmę, możemy czuć się częścią społeczności, indywidualną jednostką, a nie jednym z tysięcy numerków. Jak widzę, że pracodawca naprawdę dba o swoich pracowników, bo autentycznie mu na nich zależy, to zawsze z przyjemnością odpłacam się za to z nawiązką. Mój poprzedni szef, jeszcze sprzed pracy w IT mówił mi na przykład, że zniszczy mi życie, że zadłuży mnie do jego końca, musiałem walczyć o każdą wypłatę, bo ciągle coś się nie zgadzało. Po takiej przeprawie docenia się zdrowe relacje.
Odpowiada Paweł Ochota. Lead Frontend Developer w Startup Development House:
Dla mnie najważniejsze są przede wszystkim możliwości rozwoju i to, co będę robił w potencjalnej firmie. Jeżeli projekt jest na tyle ciekawy, że już na etapie przeglądania ofert poruszy moją wyobraźnię, to z pewnością wezmę taką firmę pod uwagę. Ważna jest również atmosfera i to jak wyglądają relacje wewnątrz firmowe. Jest mnóstwo ofert z dużymi widełkami płacowymi, ale niekoniecznie tyle samo firm, które dbają i walczą o pracownika. Tak więc pieniądze są ważne, ale należy solidnie wybadać grunt. Inaczej po kilku tygodniach stwierdzimy, że nawet ta kasa nie rekompensuje tego jak bardzo nie chce nam się już dla tej firmy pracować.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.