Nie płać bez sensu za Agile
Kursy, szkolenia, konferencje, usługi, książki, webinary — produkty z Agile w nazwie znajdziemy wszędzie. I to koniecznie z Agile przez wielkie “A”. Musi to być ten konkretny Agile, nie żaden inny, choć każdy, kto go sprzedaje, ma jego własną definicję. Rynek przemienił bardzo słuszną ideę w całą branżę usługowo-doradczo-szkoleniową, zamieniając przymiotnik agile na rzeczownik Agile, o czym cudownie opowiadał Dave Thomas w swoim wystąpieniu na GOTO Conference w 2015 roku.
Do tego Scrum, Kanban, Scrumban, Scrum with Kanban, SAFe, LeSS i masa innych nazw oraz skrótów, posiada niekończącą się ilość certyfikacji na kilkanaście różnych sposobów. Tylko Scrum.org w ciągu niecałych 8 lat zwiększył liczbę certyfikatów z czterech (PSM I i II, PSD i PSPO) do dwunastu! Do większości z nich są dokładane specjalne szkolenia i kursy akredytowane przez Scrum.org oraz masa szkoleń oferowanych przez osoby nieposiadające akredytacji.
Podstawowy certyfikat PSM I (podejście do egzaminu online) to koszt ok. 150-200 USD i jest on dożywotni. W Scrum Alliance trzeba z kolei zbierać specjalne punkty, aby utrzymać certyfikację — oczywiście tylko podczas akredytowanych wydarzeń i kursów (plus opłata za odnowienie certyfikatu). Cały rynek transformacji Agile był już w 2018 roku wart prawie 15,5 mld USD z prognozami na kilkukrotne wzrosty w następnych 8 latach. Jest więc o co walczyć.
Według danych z Brand24 Presence Score (czyli w uproszczeniu skala widoczności zagadnienia) wynosi 77 punktów. Dla porównania, wynik prezydenta Kanady to 72 punkty.
Czy Agile jest wart zainwestowanych w niego pieniędzy?
Problem polega na tym, że to, co rozpoczęło się jako frustracja z chaotycznego prowadzenia projektów według ściśle określonych procedur, identycznych w każdym przypadku, niezależnie od ich specyfiki, w dodatku będących pożywką dla różnego rodzaju “ekspertów” i “konsultantów” (biorących duże pieniądze za to, że “wiedzą lepiej”), stało się dokładnie tym samym, czyli opłacalnym biznesem. Trochę tak, jak w trzeciej części Gwiezdnych Wojen, gdy Obi-Wan Kenobi mówi do Anakina Skywalkera, będącego już po Ciemnej Stronie Mocy: “Miałeś ich zniszczyć, a nie się do nich przyłączyć!”.
Dobrym przykładem nadużyć na rynku Agile jest rola Scrum Mastera. Już sama nazwa wskazuje na osobę, która wyróżnia się wiedzą i praktycznym doświadczeniem. Jako “Mistrz” doradza, do niego lub niej możemy zwrócić się po radę, bo nawet jeśli nie jest w stanie dać jasnej odpowiedzi, to przynajmniej nas nakieruje na nowe sposoby myślenia, czy zadziała w stylu coacha, pokazując rozwiązanie problemu. Obecnie certyfikat Professional Scrum Master I (swoją drogą brzmi bardzo dumnie, nieprawdaż?) można uzyskać po zdaniu egzaminu online, który jest prosty w przejściu po przeczytaniu kilkunastu stron Scrum Guide’a zaledwie kilka razy. Bez doświadczenia i wiedzy praktycznej — sam miałem na rozmowach rekrutacyjnych osoby z tym certyfikatem, które mówiły, że w Scrum (nawet takim nie do końca dobrym) nigdy nie pracowały. Wystarczy w tej sytuacji zmienić słowo “Scrum” przykładowo na “Python”, aby uwidocznić absurd sytuacji — po zdaniu egzaminu online z wiedzy o Pythonie bazującego na kilkunastu stronach do nauki, tytułowanie takiej osoby Professional Python Master I raczej wywoła uśmiech połączony ze zdziwieniem.
Równie interesująco wygląda połączenie zwrotów “Junior” i “Scrum Master” – czyli osoby początkującej z mistrzem. Prowadzi to do sytuacji, gdy osoby niemające większego pojęcia o IT, np. przychodzące z innych branż, zostają “ciałem doradczym” zespołu albo wręcz całej organizacji.
Jestem zdecydowanym zwolennikiem wejścia w świat IT przez osoby spoza niego, ale sposób, w jaki to się odbywa, w wielu miejscach naprawdę może być opłakany w skutkach. Rozpoczęcie od ról, do których np. są przypisane konkretne zadania, jak w przypadku analityka biznesowego, testera, specjalisty sprzedaży czy obsługi klienta, to w moim odczuciu znacznie lepsza droga, bo pozwala zdobyć doświadczenie z pierwszej linii frontu. A im więcej różnych doświadczeń, tym lepiej dla osoby budującej karierę w świecie IT.
Podobnie przedstawia się sytuacja z bardzo bogatą ofertą szkoleń czy doradztwa w obszarze Agile, czego sam doświadczyłem (i to właśnie po tej “Ciemnej Stronie Mocy”). Prowadziłem szkolenia z tematyki, o której albo wówczas niewiele wiedziałem (np. szkolenie ze Scrum jeszcze przed swoim oficjalnym szkoleniem), albo które znałem raczej z teorii niż z praktyki. Po jednym z takich szkoleń dla Product Ownerów zdecydowałem o zdobyciu doświadczenia właśnie w tej roli. Wcześniej nigdy tego nie robiłem i nie rozumiałem, przez co uczestnicy szkolenia musieli przechodzić, z jakimi wyzwaniami się mierzą na co dzień itd. I muszę przyznać, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Zdobyte w tym czasie doświadczenie pozwoliło mi uchwycić zupełnie nową perspektywę, której bez zmiany ścieżki kariery nie poznałbym nigdy.