Google zamyka radę etyki. Projekt nie przetrwał dwóch tygodni
Niedawne afery związane z Google skłoniły włodarzy firmy do bliższego przyjrzenia się kwestiom etycznym. Jednak specjalnie powołana w tym celu Rada Doradcza ds. Zaawansowanych technologii nie przetrwała dwóch tygodni.
Spis treści
Potrzeba standardów etycznych
ATEAC (Advanced Technology External Advisory Council) miała być specjalną komórką doradczą stanowiącą odpowiedź na potrzeby Google’a i całej branży z zakresu standardów etycznych. Jednak pracownicy Google’a tak intensywnie protestowali przeciwko jednej z osób zasiadającej w radzie, że już tydzień po jej utworzeniu ogłoszono jej zamknięcie.
Rada miała być częścią projektu, którego rolą było zadbanie o kwestie etyczne związane z tworzeniem głośnych technologii autonomicznych dla amerykańskiej armii oraz specjalnej wyszukiwarki przeznaczonej na rynek chiński. Już wcześniej gigant z Mountain View opublikował zbiór 7 zasad dotyczących przyszłości systemów wykorzystujących sztuczną inteligencję, stanowiący swoisty manifest z zakresu podejścia do technologii, która od pewnego czasu jest na ustach wszystkich.
Zderzenie z rzeczywistością
Nowe działania Google stanowią reakcję firmy na brak regulacji dotyczących rozwoju inteligentnych technologii. To również odpowiedź na wątpliwości użytkowników, którzy zauważyli, że w połowie 2018 roku firma “po cichu” zrezygnowała z hasła “Don’t be evil”, które towarzyszyło jej od 2000 roku, czyli już od czasów startupowych.
Być może kierowany przez Sundara Pichaia gigant miał dobre intencje, ale musiał zderzyć się z zaskakującą dla niego rzeczywistością. Żeby było ciekawiej to, co przeważyło o takim, a nie innym wyniku sprawy, ma bardzo niewiele wspólnego z samą sztuczną inteligencją.
Nie wszystkie poglądy mile widziane
Poszło o kategoryczny sprzeciw części pracowników Google’a wobec Kay Coles James, jednej z członkiń świeżo powołanej ATEAC. Znana z prawicowych poglądów James kieruje Heritage Foundation, jednym z największych konserwatywnych think tanków na świecie. Władze technologicznego giganta zaprosiły James do rady, która z założenia miała reprezentować różne poglądy, jednak aż 662 pracowników Google podpisało petycję o jej odwołanie z pełnionej funkcji. Protestujący twierdzą, że James, jako przeciwna osobom transpłciowym i środowisku LGBT, nie powinna zasiadać w ATEAC. Jednocześnie przewodniczący rady, prof. Alessandro Acquisti, podał się do dymisji. – Poświęcam się badaniom nad kluczowymi kwestiami etycznymi dotyczącymi sztucznej inteligencji, ale nie uważam, aby to było właściwe forum, na którym mogę się zaangażować w pracę.
W opozycji do większości grupy stanęła inna członkini rady, prof. Joanna Bryson. – Myślałam, że w Google jest wystarczająco dużo mądrych ludzi, że musi istnieć jakiś proces albo do komunikowania się, albo do usprawniania decyzji. – komentowała Bryson. – Ale myliłam się, a ludzie, którzy nazywali mnie naiwną, mieli rację.
Powrót do deski kreślarskiej
W wyniku opisanych wydarzeń doszło do podziału ośmioosobowej rady na dwa obozy. Stąd było już bardzo blisko do decyzji o rozwiązaniu gremium, bo trudno byłoby sobie wyobrazić jego funkcjonowanie w takim stanie. – Cały czas bierzemy odpowiedzialność za sztuczną inteligencję, ale będziemy szukać zewnętrznych źródeł opiniotwórczych – poinformował Google. – Zamykamy radę i wracamy do deski kreślarskiej.
Źródło: dobreprogramy.pl,bbc.com