Live Streamy, Wywiady

Dropbox chce pokazać światu swój drugi produkt. Historia Agaty Cieplik z Dropboxa – część 1

To już szósty live stream z polskimi programistami z całego świata. Tym razem rozmawiamy z Agatą Cieplik, która znalazła pracę w Dropboxie w siedzibie w Nowym Jorku. Piotr razem z Marcinem Kosedowskim z Kodilla postanowili porozmawiać z Agatą o procesie rekrutacji do tej firmy, ale też o tym, czym na co dzień zajmują się programiści Dropboxa.

Zanim przejdziemy do wywiadu, chcielibyśmy podziękować dwóm fantastycznym partnerom, czyli Infoshare Academy, które prowadzi stacjonarny kurs programowania, a także Kodilli, która prowadzi internetowe bootcampy z gwarancją zatrudnienia. Na hasło “Just Join” macie u nich zniżkę od 5 do 10% na kursy. Zaczynamy!

Spis treści

P: Agato, opowiedz krótko o sobie.

A: Nazywam się Agata Cieplik i programuję od wielu lat. Niedawno skończyłam Informatykę na MIM-ie. Obecnie mieszkam w Nowym Jorku i pracuję dla Dropboxa.

P: Jak zaczęła się twoja historia? Kiedy po raz pierwszy pojawiła się zajawka na programowanie? Od zawsze wiedziałaś, że ciągnie cię do komputerów?

A: Historia zaczęła się w podstawówce od tego, że na lekcji informatyki uczyliśmy się programować w “Lokomocji”. Od żółwika chodzącego sto kroków do przodu, poprzez rysowanie trójkątów i kwadratów. Przerodziło się to w pierwsze zadania z rekurencją. W szóstej klasie podstawówki zajęłam miejsce na podium w konkursie programowania. “Lokomocja” to była dla mnie jednak dosyć ciężka sprawa, więc w gimnazjum zbuntowałam się i przestałam brać udział w konkursach, co skończyło się tak, że moi nauczyciele sami mnie zapisywali. Co ciekawe w gimnazjum nie byłam ukierunkowana na żaden z tych tematów i robiłam np. olimpiadę filozoficzną.

W pierwszej czy drugiej klasie gimnazjum wraz z trójką kolegów zostaliśmy wybrani do tego, żeby stworzyć stronę internetową klasy. Nikt z nas nie miał zielonego pojęcia jak taka strona powinna wyglądać, więc to była droga przez mękę. Nasza pierwsza strona była zrobiona w HTML-u w tabelkach, żeby wszystko ładnie wyglądało. Na koniec roku w ramach podziękowania każdy z nas otrzymał książkę. Ja dostałam “PHP ćwiczenia praktyczne”, którą przeczytałam i bardzo mi się ta wiedza przydała. Wybór liceum był kwestią przypadku. Jako 15-latka buntowałam się przed takimi poważnymi wyborami, jednak ostatecznie zdecydowałam się na mat-inf. Na studia poszłam na Uniwersytet Warszawski na MIM (Wydział Matematyki, Informatyki i Mechaniki).

P: Na studiach robiłaś już jakieś praktyki, wyjeżdżałaś na zagraniczne staże?

A: Pierwsze moje doświadczenia z tym związane miałam kiedy szłam do liceum. Przeczytałam przecież “PHP ćwiczenia praktyczne”, w związku z czym stworzyłam dla kogoś pierwszą stronę-wizytówkę. To były pierwsze zarobione przeze mnie pieniądze. W liceum byłam już tak pewna siebie, że szukałam na “Gumtree” ogłoszeń o pracę. Odpowiedziałam na jedno takie ogłoszenie i dostałam możliwość praktyki w firmie “Netkata”. Przez pół roku chodziłam do nich na kilka godzin tygodniowo. Oni włożyli naprawdę sporo czasu i pracy w to, żeby mnie poduczyć.

P: A jeśli chodzi o jakąś poważniejszą praktykę?

A: To było tuż po liceum. Stworzyłam swoje własne ogłoszenia na “Gumtree” i po nich odezwał się do mnie Krzysztof Kulewski, który obecnie pracuje w Google. Zaprosił mnie na rozmowę rekrutacyjną do firmy DTS do ich działu R&D, gdzie robią strony internetowe w Django. Poszłam na tę rozmowę i dostałam pracę — przepracowałam tam 1,5 roku. Zaczęłam od Front-endu, czyli praktycznie robiłam tylko w CSS i JavaScript, ale po pół roku przerzuciłam się już na pisanie w Django.

P: Co było dalej, jak już zakończyłaś współpracę z tą firmą?

A: Na drugim roku pracowałam dla firmy zajmującej się płatnościami mobilnymi. Tam przepracowałam dwa lata. W czasie tych dwóch lat wzięłam 3-miesięczny urlop, podczas którego robiłam praktyki w Londynie w Google.

P: Podejrzewam, że nie było łatwo dostać się na takie praktyki do Google?

A: Nie było to łatwe ze względu na fakt, że na początku pisało do mnie kilku rekruterów Google, po czym każdy mówił, że nie nadaję się na tą pozycję. Następnego dnia pisał inny i mówił, że ma dla mnie świetną propozycję stażu w Google. Moja rekrutacja zaczęła się we wrześniu, a praktyki miałam zaczynać w lipcu, także tych etapów rekrutacji było sporo. Ostatecznie zostałam przyjęta na staż Google do Londynu, mój manager był w Brukseli, na miejscu dostałam hosta, który się mną zajmował. Manager przylatywał na 2 dni w tygodniu do Londynu.

Po tym jak próbowałam rekrutować się na fulltime, znowu było to samo. Na wszystkie interview albo się spóźniali, albo potrafili odwołać je na 10 minut przed. Poczułam wtedy, że nie bardzo chcę pracować w takiej firmie, tym bardziej, że byłam równocześnie w rekrutacji do Dropboxa i miałam zupełnie inne doświadczenia w tym temacie.

P: Jak wyglądała rekrutacja do Dropboxa? Czym różniła się od rekrutacji do Google?

A: Podejrzewam, że sam przebieg rekrutacji jest w każdej firmie podobny. Najpierw rozmowa telefoniczna albo nawet kilka, później zapraszają cię na spotkanie w biurze i tam rozwiązujesz zadania. Jeśli chodzi o Dropbox, to odbyłam około dwie rozmowy telefoniczne, rozwiązałam jakieś zadania techniczne. Po tych dwóch rozmowach dostałam zaproszenie do biura do San Francisco. Oczywiście wszystko odbywa się na koszt firmy. Spędziłam tam około siedmiu godzin, z czego miałam 5 rozmów rekrutacyjnych. Wszystkie były techniczne.

P: Ile czasu minęło od pierwszego kontaktu z Dropboxem do momentu, kiedy faktycznie zaczęłaś tam pracę?

A: Minęło bardzo dużo czasu, bo pierwsze rozmowy z Dropboxem miałam mniej więcej we wrześniu 2015, a pracę rozpoczęłam w listopadzie 2016 roku. Ofertę złożyli mi w styczniu. Od tego momentu mieli dwa miesiące żeby złożyć w moim imieniu aplikację o wizę H1B. Wizę dostałam dopiero na początku września.

P: Z tego co kojarzę w czasie tego roku kończyłaś studia, ale też wzięłaś udział w hackathonie Facebooka. Opowiedz jak to wyglądało.

A: Wydaje mi się, że to był pierwszy raz, kiedy organizowali taki lokalny etap w Warszawie. To był listopad 2014. Na początku nie planowałam tam iść i nie wiedziałam na czym to będzie polegało. Słyszałam tylko, że pójdziemy w sobotę i będziemy programować 24 godziny. Poszłam bez żadnego projektu, wzięłam tylko laptopa. W międzyczasie zdążyłam wymyślić co mogę zrobić. Już na samym hackathonie udało mi się skompletować zespół. Napisaliśmy aplikację “Files for groups”. Aplikacja skanowała wszystkie twoje grupy i przedstawiała w formie folderów, w których wyświetlała wszystkie udostępnione pliki. To był bardzo prosty projekt, ale po 24 godzinach był już działającą aplikacją. Tak się złożyło, że aplikacja została wybrana i wygrała. Jako nagrodę Facebook ufundował nam wyjazd do USA na światowe finały.

P: Nigdy nie przeszło ci przez myśl aplikowanie właśnie do Facebooka?

A: Nigdy nie aplikowałam do Facebooka. Tak naprawdę poza moim stażem do Google, nigdzie się aktywnie nie rekrutowałam. Dropbox napisał do mnie sam, ponieważ polecił mnie mój kolega, który był tam na stażu.

M: Powiedz proszę czym oprócz udostępniania plików zajmuje się Dropbox i czym zajmuje się twój dział.

A: Pracuję w Paper Infrastructure — to drugie dziecko Dropboxa. Dropbox bardzo chce postawić na Paper i pokazać światu, że jest w stanie wypromować również drugi produkt, który jest edytorem tekstowym, bardzo minimalistycznym i wygodnym. Zajmuję się szeroko pojętą infrastrukturą. W przeciwieństwie do samego Dropboxa, tam infrastruktura jest podzielona na poddziały. Są ludzie, którzy zajmują się tylko bazami danych, są ludzie którzy zajmują się tylko serwerami. W Paper to wszystko jest jakby w jednym teamie. Jest nas osiem osób, zajmujemy się jak to ktoś zabawnie określił takim całym “fullstack infrastructure”. Obecnie zajmuję się usprawnieniem działania routingu w Paper. Wkrótce zacznę optymalizować search.

M: Widziałem, że znasz bardzo dużo technologii i języków programowania – od C, przez PHP, o którym wspomniałaś, Javę, Pythona. W Dropboxie, czy Paper z czego głównie korzystasz?

A: Tak naprawdę to wykorzystujemy wszystko. Jest Typescript, Java, Scala, Lua. Niektóre rzeczy związane z konfiguracją robimy przy użyciu Ruby.

M: Na czym jest oparty cały silnik Paper?

A: Silnik jest oparty na Javie i TypeScript.

M: W którym z języków najbardziej lubisz pisać? Wolisz niskopoziomowe czy może wysokopoziomowe języki?

A: Wolę języki niskopoziomowe. Ostatnie moje cztery lata pisałam wyłącznie w C i przez rok w Javie. Głównie pisałam w C i bardzo dobrze czuję się w C.

M: Nie wspomniałaś jeszcze o bardzo ciekawym zagadnieniu związanym z terminalami płatniczymi, o których mieliśmy okazję porozmawiać wczoraj. Czy mogłabyś opowiedzieć o tych terminalach? Co tam się robi, do czego wykorzystywane jest tam C, jakie problemy można napotkać?

A: W mojej drugiej pracy miałam już do czynienia z terminalami płatniczymi i przetwarzaniem danych kartowych na terminalach. W zasadzie terminale są dość prymitywnymi urządzeniami. My do tego współpracowaliśmy z chińskim producentem sprzętu i większość z nich była oparta na bardzo okrojonym Linuxie, ale nie wszystkie. Pierwsze terminale, z którymi ta firma pracowała miały autorski, chiński system operacyjny, który wymagał kompilatora bezpośrednio od producenta. Nie było na nim zbyt wielu dodatkowych bibliotek i można było pisać tylko i wyłącznie w C. Zarówno Flash i RAM były bardzo ograniczone. Na szczęście na tym terminalu nie musiałam za dużo pisać. Praktycznie od razu wzięłam się za te, które miały wspomnianego ograniczonego Linuxa. Tak naprawdę mogliśmy od razu pisać w C++, bo producent dostarczył odpowiedni kompilator.

M: Padło ciekawe pytanie na czacie. Czy poleciłabyś komuś, kto dopiero zaczyna programować zająć się C, czy raczej czymś, co bardziej można “zobaczyć”?

A: Myślę, że warto zacząć od jakiegoś prostego frontendu, żeby sprawdzić czy się to potrafi. Wiele osób uczy się używać wysokopoziomowych języków, natomiast nie rozumie co jest “pod spodem” i jak to działa, co może przeszkadzać w dalszej karierze.

M: Jak widzisz przyszłość tych języków, o których wspomniałaś? Czy uważasz, że któryś jest bardziej przyszłościowy, albo że w któryś nie warto się angażować?

A: To zależy od branży. Myślę, że jeśli chodzi o web, to trzeba iść jak najbardziej w stronę nowoczesnych technologii, które zresztą zmieniają się częściej niż co pół roku. Są takie tematy jak terminale płatnicze, które raczej nieprędko przejdą na nowsze technologie np. terminale Verifone, które od 20 lat są na tym samym systemie operacyjnym. Ludzie już nie bardzo rozumieją jak to działa. Pisanie aplikacji na to jest straszną zmorą, więc jeśli się tego nauczysz, to jest duża szansa, że jako programista Verifone zawsze znajdziesz pracę.

P: Chciałbym wrócić do tematu pracy dla Dropboxa, istnieje od 10 lat, używa go pół miliarda ludzi. Jak to wygląda od środka? Ile osób pracuje dla Dropboxa?

A: Jest nas około dwa tysięcy osób. Biura Dropboxa są trzy w Stanach: w San Francisco, Nowym Jorku i Seattle. Jest również biuro w Tel Aviv, gdzie mamy programistów. Są też biura głównie sprzedażowe w Europie. Jedynie w Dublinie jest jeszcze trochę programistów, choć z tego co mi wiadomo, nie ma tam żadnego samodzielnego zespołu.

P: Możesz opowiedzieć jak wyglądała twoja relokacja do USA? Na co należy zwrócić uwagę?

A: Przed przyjęciem oferty i relokacją, warto sprawdzić w sieci ile kosztuje średnio miesięcznie życie w miejscu, do którego chcemy się przeprowadzić, ile możemy zapłacić za wynajem mieszkania, o jakiej powierzchni, w jakiej dzielnicy, ile kosztuje jedzenie itd. Warto zwrócić uwagę, czy firma oferuje pakiet medyczny, czy ubezpieczenie, bo w Stanach wizyty u lekarzy są bardzo drogie. Dla przykładu wizyta u internisty kosztuje około 200$ za konsultację. Za zrobienie poważniejszego badania te ceny będą dużo wyższe. Dlatego warto mieć zapewnione dosyć dobre ubezpieczenie od pracodawcy i warto o to dopytać.

Jeśli chodzi o relokację, w moim przypadku firma płaciła za wszystko: za bilet, nadbagaż, mieszkanie przez pierwsze dni, żebym mogła na spokojnie znaleźć coś swojego. Warto dopytać, bo może firma będzie skłonna zapłacić również za brokera, czyli opłatę, którą płaci się brokerowi, który znalazł ci mieszkanie.

P: Jak odnalazłaś się podczas pierwszych dni w Nowym Jorku?

A: Kiedy przyleciałam do USA to już kolejnego dnia byłam umówiona z moim managerem w Dropboxie, który chciał się spotkać, porozmawiać, pokazać biuro. Dowiedziałam się, gdzie jest lodówka z piciem, jak wygląda wydawanie obiadów, gdzie jest pomieszczenie, a w nim ukryte szafki z alkoholem itd. Kiedy skończył mnie oprowadzać, spytał czy mam jakieś pytania. Odpowiedziałam, że tak — jak otworzyć konto w banku, kiedy nie mam jeszcze social security number. To pytanie go zaskoczyło i widać, że nie był na nie w ogóle przygotowany.

Wynika z tego, że przynajmniej w biurze w Nowym Jorku jestem swego rodzaju ewenementem. Większość ludzi, która tu pracuje to albo obywatele Stanów Zjednoczonych, albo osoby, które miały wcześniej doświadczenie w pracy w USA. Wszyscy dziwią się, że ledwo skończyłam studia, spakowałam się i przyjechałam do Stanów. Mówią, że jest to bardzo odważne, ale też jednocześnie nie wiedzieli, czego będę potrzebować i nie byli przygotowani na takie pytania z mojej strony.

P: Jak wyglądał pierwszy kontakt z pracownikami Dropboxa? Nie miałaś problemu żeby ich zrozumieć, dogadać się?

A: Nie, nie było problemu. Wszyscy są bardzo pozytywnie nastawieni. Największą rzeczą, która mnie irytuje jest kwestia jak wymówić moje imię. Na imię mam Agata, po angielsku istnieje ekwiwalent mojego imienia, a mimo to pytanie o to, jak się je wymawia słyszę przynajmniej raz w tygodniu.

P: Padło w międzyczasie pytanie o to, czy Dropbox ma bajery różnego rodzaju, żeby zatrzymać pracownika jak najdłużej — typu przedszkole, siłownię. Jak to jest w biurze w Nowym Jorku, a jak w San Francisco?

A: W biurze w San Francisco jest trochę więcej takich rzeczy. Jest siłownia bezpośrednio w biurze, jest miejsce gdzie można wysyłać swoje paczki. Mają też ogromną kuchnię i stołówkę, także całe piętro w budynku jest poświęcone na jedzenie. Mają też swoją kawiarnię, gdzie samodzielnie parzą kawę. W Nowym Jorku jest trochę skromniej, bo pracuje tu około 100 osób. W biurze w San Francisco jest około 1300. Nie mamy bezpośrednio w biurze siłowni, ale raz w tygodniu przychodzi trener jogi. Jest biblioteczka, stół do ping ponga. Każdy zaczyna swój dzień pracy o innych godzinach.

P: Zastanawiam jak wygląda twój typowy dzień pracy. Czy dużo kodujesz, czy większość tego czasu spędzasz może na spotkaniach?

A: Zaczynam dzień z reguły od czytania maili. Jeśli ktoś pracował w korporacji to wie, że jednego dnia można dostać nawet sto maili, z czego ciebie dotyczą tylko dwa. Następnie albo code review albo przeczytanie dokumentów, które w międzyczasie zostały zaktualizowane. Następnie jest lunch, a później to zależy od dnia, tygodnia. Są dni wypełnione spotkaniami po brzegi, są dni, że siedzę i piszę kod.

P: Co najbardziej lubisz w swojej pracy w Dropboxie?

A: Najbardziej lubię pisać kod i moment kiedy wszystko wchodzi na produkcję, na grafach widać że coś działa szybciej, przybywa użytkowników, a zmniejsza się zużycie procesora — moment, w którym czujesz, że to co zrobiłeś naprawdę zaczyna działać.

P: Ty sprawdzasz się w swojej pracy, ale co dzieje się w Dropboxie w sytuacji gdy ktoś odstaje względem innych pracowników. Czy są jakieś programy doszkalające?

A: To wygląda tak, że pierwsze sześć tygodni to jest tzw. “residency program”. Polega to na tym, że masz mentora, chodzisz na różne spotkania i dodatkowe zajęcia, gdzie opowiadają jak wszystko działa, jak robimy code review, jak używamy konkretnych narzędzi itd. Firma przeznacza jakąś kwotę rocznie na każdego pracownika jeśli taki pracownik wyrazi chęć na samodzielne doszkalanie. Może być to zakup książek, udział w szkoleniu czy konferencji.


najwięcej ofert html

 

Podobne artykuły

[wpdevart_facebook_comment curent_url="https://justjoin.it/blog/dropbox-chce-pokazac-swiatu-swoj-drugi-produkt-historia-agaty-cieplik-dropboxa-czesc-1" order_type="social" width="100%" count_of_comments="8" ]