Nie w każdej korporacji trwa wyścig szczurów. Wywiad z Karolem Pawłowskim
Karol pierwszą pracę w IT znalazł w Samsungu, w którym spędził pięć lat. Jak wspomina ten czas? – Poznałem wspaniałe osoby, różne technologie oraz wiele aspektów procesu wytwarzania oprogramowania – powiedział nam w rozmowie. Docenił także możliwość wyjazdu do głównej siedziby w Korei, z której dwukrotnie skorzystał.
Jak z perspektywy czasu ocenia swoją ścieżkę kariery? Co zmieniłby, by szybciej zdobyć obecną wiedzę? O to zapytaliśmy go w rozmowie. Poznajcie historię Karola Pawłowskiego, który dziś pełni funkcję Software Engineera w londyńskiej firmie Metrikus.
Spis treści
Pierwszą pracę w IT znalazłeś w Samsungu. Dziś zacząłbyś tak samo? Korporacja to dobre miejsce na rozpoczęcie przygody w IT?
W Samsungu odbyłem praktyki studenckie podczas wakacji po drugim roku studiów. Chciałem kontynuować przekuwanie teorii w praktykę, a ponieważ studiowałem w trybie dziennym, po praktykach spytałem się o możliwość pracy na część etatu. Przełożony polecił mnie do zespołu, w którym akurat potrzebowano ludzi i tak zostałem. Moja przygoda z Samsungiem trwała łącznie 5 lat.
Nie wiem jak z innymi korporacjami, ale pracę w Samsungu wspominam bardzo dobrze. Uważam, że wiele zależy od kultury organizacyjnej firmy i przełożonych, przez co nie każda korporacja to te stereotypowe korpo z wyścigiem szczurów, nadgodzinami i dwulicowością współpracowników.
W Samsungu miałem okazję pracy w kilku zespołach. Poznałem wspaniałe osoby, różne technologie oraz zapoznałem się z wieloma aspektami procesu wytwarzania oprogramowania i prowadzenia projektów. Nie bez znaczenia była też możliwość wyjazdów firmowych do głównej siedziby firmy do Korei. Dzięki temu byłem tam dwa razy, co było wspaniałym doświadczeniem.
Krótko mówiąc, myślę, że korporacja, taka jak Samsung, to bardzo dobre miejsce na start.
Czego uczy praca w dużej organizacji?
W dużej organizacji można zdobyć niezbędny warsztat i ogląd na wspomniane wyżej aspekty biznesu IT. Wiele procesów jest uporządkowanych i przemyślanych, co pozwala takiej organizacji dobrze funkcjonować. W mniejszych firmach nie zawsze kładzie się nacisk na takie rzeczy, przynajmniej na początku rozwoju.
W dużej organizacji możemy też poznać dużo więcej osób niż w małej firmie. Spotykając się w kuchni, na korytarzu czy w grupach roboczych, możemy wymieniać się z nimi swoimi spostrzeżeniami, uczestniczyć w szkoleniach wewnętrznych a nawet zmieniać projekty, co pozwala na szybsze zdobywanie doświadczenia.
To, że pracowałeś w Samsungu wpłynęło na wybór kolejnego pracodawcy? Czym kierowałeś się podejmując decyzję o zmianie?
Po pięciu latach pracy w Samsungu, chciałem spróbować wykorzystać zdobyte doświadczenie w mniejszej firmie. Dodatkowo chciałem, żeby najlepiej była to praca w trybie zdalnym. Na początku planowałem jednak dłuższe wakacje, żeby odpocząć trochę po studiach i skupić się na pobocznych projektach. Po kilku tygodniach, z propozycją pracy przyszedł do mnie kolega, którego poznałem właśnie w Samsungu. Przyjąłem propozycję, mimo, że na nowym stanowisku miałem zajmować się Pythonem i rozwojem części serwerowej aplikacji, z czym nie byłem do końca obeznany. Przekonał mnie startupowych charakter projektu oraz obszar działalności w rozwijającej się branży IoT (Internet of Things). Nie bez znaczenia było też to, że główna siedziba firmy znajdowała się w Londynie a ja mogłem pracować zdalnie.
W Twojej ścieżce kariery pojawia się także dwuletni epizod w Wojskowej Akademii Technicznej. Czym zajmowałeś się w tym miejscu pracy?
Promotor mojej pracy magisterskiej zaproponował mi kontynuację współpracy w ramach zespołów badawczych. Pracowałem tam więcej z Javą. Była to praca na część etatu. Bardzo miło wspominam ten okres, ponieważ mogłem poznać specyfikę prowadzenia projektów informatycznych w środowisku akademickim.
Od 2015 roku pracujesz dla firm z siedzibami w Londynie. Jak wygląda tamtejszy rynek pracy?
Właściwie to od tego czasu pracuję dla jednej firmy, ale w międzyczasie nastąpiła zmiana jej struktury własnościowej i nazwy. Nie jestem w stanie za dużo powiedzieć o samym rynku pracy w Londynie, ponieważ przez cały ten okres pracowałem zdalnie. Słuchając znajomych wiem, że oprócz dużych firm, które mają tam przedstawicielstwa, jest tam dużo startupów posiadających pieniądze i przyciągających do siebie dobrych specjalistów.
Jak przebiegała Twoja rekrutacja? Praca zdalna (przed pandemią) nie była przeszkodą dla organizacji?
Zaczynając pracę dla firmy z Londynu od razu zaznaczyłem, że chciałbym zostać w Polsce i pracować zdalnie. Doświadczenie zdobyte w pracy w tym trybie wykorzystałem podczas pisania pracy zaliczeniowej podczas studiów podyplomowych. “Menedżerskie Studia Podyplomowe – przywództwo, przedsiębiorczość, partnerstwo” w Szkole Głównej Handlowej (SGH) zakończyłem pracą o temacie: “Zarządzanie osobami pracującymi w modelu pracy zdalnej”. W lutym 2018 roku była to dla komisji nowość i ciekawy temat, tym bardziej że już wtedy mówiłem o pracy całkowicie zdalnej, a nie hybrydowej. Dostałem za tę pracę i prezentację wyróżnienie.
Porozmawiajmy zatem o pracy zdalnej. Jaki masz system? Co stawiasz na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o organizację swojego czasu?
Pracując zdalnie jest duża pokusa na przesuwanie godzin pracy. U mnie ułatwieniem są codzienne scrumowe standupy, przez co nie mogę zacząc pracy później niż o 9:30. Ale to nie poranne godziny są dla mnie problemem, a częściej sam moment zakończenia pracy. Staram się pilnować założonego czasu pracy i nawet jak mam jeszcze niedokończone tematy, zostawić je na kolejny dzień.
Motywacją do efektywnego spędzenia czasu pracy są inne aktywności, które mam zaplanowane przed lub po pracy. W wolnych chwilach zajmuję się sportem, od czasu pandemii jest to triathlon i praktycznie codziennie realizuję jakiś trening. Do tego staram się nie zaniedbywać rozwoju w innych obszarach.
Bardzo zależy mi na dobrej relacji z Żoną. Wspólnie angażujemy się w różne inicjatywy i interesujemy się tematami psychologiczno-rodzinnymi. Świadomość, że czas wolny jest już zaplanowany i nie można sobie pozwolić na przeciąganie pracy w nieskończoność jest bardzo pomocna.
Zamieniłbyś pracę zdalną na pracę w biurze? Co przekonałoby Cię do powrotu do pracy w biurze?
Chętnie w przyszłości spróbowałbym hybrydowego podejścia. Czasami w pracy całkowicie zdalnej brakuje kontaktu z drugim człowiekiem. Relacje zawodowe nie są tak pogłębione. Zauważam też, że gdy część zespołu pracuje z biura, a część tylko zdalnie, będąc częścią tego drugiego łatwo jest wpaść w poczucie, że jesteśmy obok firmy i wiele z jej życia nam ucieka.
Dużo jest jednak kwestią podejścia. Praca całkowicie zdalna ma swoje niezaprzeczalne plusy, ale coś tak pierwotnego jak kontakt i nawiązywanie relacji jest niezbędne. Jeśli nie ma na to możliwości w pracy, warto o to zadbać “po godzinach”.
Pamiętasz projekt, zadanie, które dało Tobie największy boost? Takie, które sprawiło, że do dziś opowiadasz o nim znajomym?
Obecnie największym moim powodem do dumy jest zrealizowanie samodzielnie i od podstaw aplikacji serwerowej w ramach projektu Efiter. Docelowo miała być to aplikacja do pomiaru stóp i butów, i dopasowywaniu ich do siebie. Wspomniana część serwerowa, oprócz panelu administracyjnego i wizualizującego dane, posiadała też API gotowe do użycia przez aplikację mobilną. Aplikacja na serwerze w efektywny sposób uruchamiała dostarczone przez inną osobę algorytmy przetwarzające obrazy i obliczające parametry wykorzystywane do późniejszego dopasowania. Do realizacji projektu użyłem Flaska i Celery. Całość musiałem zapakować w Dockerowy kontener i wdrożyć na serwerze linuxowym. Było to dla mnie duże wyjście poza strefę komfortu i okazja do poszerzenia wiedzy.
Co zmieniłbyś w swojej ścieżce kariery? Co zrobił inaczej?
Szczerze mówiąc z perspektywy czasu jestem wdzięczny za ścieżkę, którą przeszedłem. Dużo mnie nauczyła. Cieszę się z miejsca, w którym jestem obecnie. Moje zainteresowanie branżą, apetyt na wiedzę i zapał do rozwoju jest jeszcze większy niż wcześniej. Staram się doceniać swoje doświadczenia i uczyć się na popełnionych błędach. Z perspektywy czasu myślę, że często brakowało mi odwagi i proaktywności. Odwagi do przyznania się przed kolegami do niewiedzy, weryfikowania niewiadomych, ale też podejmowania większych wyzwań zawodowych. Gdybym miał zrobić coś inaczej, to na pewno zadbałbym bardziej o te kwestie, ale być może po prostu musiałem do tego dojrzeć.
Co doradziłbyś początkującym programistom? Jak wybrać swoją ścieżkę kariery?
Warto próbować i szybko wychodzić do świata z efektami swojej pracy. Pewnie najszybciej może się to odbyć w firmie, kiedy to przełożony lub starszy programista spojrzy na nasz kod i przekaże uwagi. Jednak jeśli nie rozpoczęliście jeszcze pracy zawodowej, pokazujcie swoje projekty na grupach, wrzucajcie na githuba, dopytujcie się o opinię znajomych programistów. W obu przypadkach warto mieć otwartą głowę i nie bać się nowych technologii.
Zauważam, że wiele osób zastanawiających się nad nauką programowania, dużo czasu spędza na wyborze języka. Jest to ważne, ale nie może być blokujące. Na początku po prostu trzeba zacząć a horyzonty się poszerzą. Nawet jeśli uznacie po pewnym czasie, że chcecie zmienić język programowania, to doświadczenie zdobyte w jednym języku będzie procentować podczas pracy z innym.
Karol Pawłowski. Ukończył informatykę w Wojskowej Akademii Technicznej oraz menedżerskie studia podyplomowe w Szkole Głównej Handlowej. Pierwsze 5 lat w IT (od 2010 roku) miał przyjemność przepracować w Samsungu, gdzie poznał realia pracy w korporacji (czego absolutnie nie żałuje!). Od sześciu lat pracuje zdalnie dla startupu z Londynu, gdzie odpowiada za backend. Od dwóch lat szczęśliwy mąż, znajdujący czas na sport (obecnie triathlon) oraz czytanie książek (głównie psychologiczno-rozwojowych). Od niedawna prowadzi bloga, aby systematyzować swoją wiedzę i przekazywać ją innym.