Przejechałam ponad 15 tys. km testując w samochodach. Historia Mai Łysiak
Maja, dość niespodziewanie przebranżowiła się 5 lat temu z architekta pracującego w wydziale urbanistyki na testera w branży IT. Jedno z jej zadań polegało na uczestniczeniu w testach z klientem. Wyjeżdżała na kilkudniowe „drive testy”, gdzie asystowała, wyjaśniała i dyskutowała na temat statusu czy przyczyny błędu. – W tym czasie bardzo dużo testowałam samodzielnie w samochodach. Brzmi jak sielanka, ale po kilku godzinach testowania trzeba było zgrać logi a następnie zaraportować wszystkie błędy – opowiedziała w wywiadzie.
Jak wyglądało przebranżowienie w przypadku Mai? Jak znalazła pierwszą pracę? Czym zajmuje się dzisiaj? O tym wszystkim dowiecie się z naszej rozmowy z Mają Łysiak, Test Engineer w firmie HARMAN Connected Services Poland.
Spis treści
Zajmowałaś się wieloma rzeczami zanim zostałaś testerką. Opowiedz o kontekście Twojego przebranżowienia.
Komputerami interesowałam się od dzieciństwa. Pamiętam jak na Atari 130XE przepisywałam kod z Bajtka i poprawiałam, gdy nie działał. Jednak po liceum nie zdecydowałam się na studiowanie informatyki. Zamiast tego wybrałam architekturę – łączyła ona moje ówczesne zainteresowania techniczne i „artystyczne”. Kilkanaście lat pracowałam w zawodzie, zdobyłam uprawnienia do projektowania. Brałam udział w wielu bardzo ciekawych projektach – od małych domków, przez tzw. mieszkaniówki do wielkich zakładów produkcyjnych. Bardzo lubiłam swoją pracę, ale tylko część projektową – koncepcje (w tym wizualizacje komputerowe) i projekty techniczne wykonywane w programach CAD. Nudziła mnie praca polegająca na adaptacji projektów gotowych czy załatwianiu formalności w urzędach. W międzyczasie hobbystycznie zawsze robiłam coś związanego z prostym programowaniem – tworzyłam strony internetowe, interesowałam się systemami informacji przestrzennej (GIS) itp.
Po krótkiej przerwie związanej z urodzeniem dziecka, próbowałam wrócić do zawodu. Był to czas po kryzysie i było dość trudno powrócić na rynek pracy. Wtedy z pomocą dotacji założyłam działalność gospodarczą związaną z moim największym hobby – żeglarstwem. Wkrótce udało się też pośrednio wrócić do zawodu – zostałam urzędnikiem w wydziale urbanistyki urzędu miasta. Wbrew pozorom było to bardzo ciekawe doświadczenie. Pracowałam przy wdrażaniu dyrektywy INSPIRE, co w dużym uproszczeniu polegało na przeniesieniu istniejących danych przestrzennych (plany zagospodarowania przestrzennego) do internetu (geoportal). Wiele się nauczyłam i myślę, że też sporo wniosłam od siebie. Mimo to, kiedy nadarzyła się okazja dalszego rozwoju i pracy w branży IT – bez większego wahania zdecydowałam się na zmianę.
Czego obawiałaś się, co powstrzymywało Cię przed zainteresowaniem się pracą testerki?
Wcześniej wcale nie rozważałam takiej zmiany. Gdy się już zdecydowałam obawiałam się, czy dam radę bez wykształcenia kierunkowego. Nie znałam specyfiki tego zawodu, nie byłam pewna czy się odnajdę.
Jakie poczyniłaś pierwsze kroki, by zostać testerką?
Jak tylko sprawdziłam wymagania na stanowisko junior i wysłałam CV, zaczęłam sobie przypominać komendy DOS, czytałam ogólnie o testowaniu i nauczyłam się podstaw GIT’a. Niby niewiele, ale na początek wystarczyło.
Co mogłoby przyspieszyć Twój proces przebranżowienia?
Chyba nic, bo wcześniej nawet o tym nie myślałam. U mnie to był nagły zwrot i skok na głęboką wodę. Już pracując ukończyłam kurs ISTQB, ale najwięcej nauczyłam się po prostu pracując i obserwując bardziej doświadczonych kolegów. Bez ich wsparcia byłoby dużo trudniej.
Jak znalazłaś pierwszą pracę na tym stanowisku?
To był zupełny przypadek. Kolega z liceum powiedział, że w jego firmie szukają testerów i po prostu wysłałam CV. Kilka dni później oddzwoniła nasza rekruterka Sylwia. Cały proces był klarowny. Dostawałam na bieżąco informację zwrotną, co było pewnym zaskoczeniem po wcześniejszych poszukiwaniach pracy w wyuczonym zawodzie. Rozmowa była dla mnie stresująca, ale podejście rekrutujących kolegów bardzo pomogło. Pytali mnie oczywiście o podstawy testowania, było kilka pytań logicznych, trochę Linux’a i Git’a. Pamiętam jedno pytanie, które brzmiało mniej więcej: “Czy tester ma się ściśle trzymać specyfikacji nawet jeśli uważa, że zachowanie jest nieprawidłowe”. Długo się spieraliśmy na argumenty. Później, już w prawdziwej pracy raz podważyłam specyfikację i z tego co pamiętam, lekko ją zmieniono.
Czym się zajmowałaś w tej firmie?
Pierwszy projekt to testowanie manualne systemu infotainment w samochodach Mercedes. Najpierw musieliśmy przejąć projekt od innej firmy. Wszystkiego uczyłam się zupełnie od zera, wszystko było dla mnie nowe i ciekawe. Testowałam większość funkcji systemu (takich jak radio, media, telefon czy internet), ale odpowiedzialna byłam za nawigację. Bardzo szybko zaczęłam uczestniczyć w testach z klientem – wyjeżdżałam na kilkudniowe „drive testy”, gdzie moim zadaniem było przede wszystkim asystować, wyjaśniać i dyskutować na temat statusu czy przyczyny błędu.
Wymagało to ścisłego kontaktu z zespołem developerów i znajomości specyfikacji. W tym czasie bardzo dużo testowałam samodzielnie w samochodach. Przejechałam ponad 15 tys. km testując w modelach C i S-class. Brzmi jak sielanka, ale po kilku godzinach testowania trzeba było zgrać logi a następnie zaraportować wszystkie błędy.
Jak potoczyła się dalsza ścieżka kariery? Dlaczego wybrałaś właśnie pracę w HARMAN?
Mimo że trafiłam tutaj przypadkowo – nadal pracuję w HARMAN. Bardzo podoba mi się branża automotive, praca ze sprzętem, samochodami. Poza tym, każdy projekt jest trochę inny – praktycznie pracuję dla różnych firm. Nie bez znaczenia jest dla mnie możliwość podróży – każda delegacja to praca bliżej klienta – przy “centrum dowodzenia”, poznawanie ciekawych osób z całego świata, obserwowanie różnego podejścia do pracy w projektach.
Przy okazji zwiedziłam kawałek Europy (głównie Niemcy), byłam też na Ukrainie, w Rosji i Japonii (okrągłe urodziny spędziłam testując na górze Fuji). Odwiedziłam wiele muzeów motoryzacyjnych i zwiedziłam niedostępną dla zwykłych odwiedzających fabrykę samochodów Aston Martin.
Na czym polega praca testera? Jak wygląda od środka? Opowiedz o przykładowym dniu pracy.
Dużo zależy od rodzaju projektu, jego etapu i harmonogramu. Przy testowaniu systemowym wykonujemy codzienne uproszczone testy nowych wersji oprogramowania (tzw. daily) a w dłuższych przedziałach czasowych (release) – całe zestawy (test suite) wcześniej przygotowanych scenariuszy testowych (test case). Przy wprowadzaniu nowych funkcjonalności trzeba opracować nowe scenariusze, wykonać testy regresyjne. Dochodzi jeszcze reprodukcja i weryfikacja już zgłoszonych błędów.
Inaczej będzie przy testowaniu integracyjnym, gdzie sprawdzamy podstawowe funkcjonalności ograniczone do zakresu, który jest integrowany. Jeszcze inaczej przy drive testach, gdzie przeważają testy eksploracyjne. Powyższe to oczywiście duże uproszczenie tematu.
Na pewno są czynności, które są istotne i powtarzalne przy każdym rodzaju testowania: aktualizacja oprogramowania, konfiguracja sprzętu i raportowanie błędów. To ostatnie jest bardzo ważne – prawidłowe, dokładne i precyzyjne zgłoszenie błędu pozwala na sprawne i skuteczne dalsze działania. Dobrze opisane “ticket’y” doceniam bardziej od kiedy pracuję z drugiej strony i je analizuję.
Który projekt, zadanie, do dziś przyniosło Tobie najwięcej wiedzy?
Na pewno najwięcej podstawowej wiedzy testerskiej dał mi pierwszy projekt. Ale każdy kolejny (nawet pozornie nieciekawy) czegoś mnie nauczył. Jeśli nie była to wiedza techniczna to wiedza jak lepiej lub gorzej można prowadzić projekt lub jak pracować w dużym zespole, w którym każdy ma trochę inne priorytety. Dobrze wspominam projekt, gdzie bardzo ściśle współpracowałam z grupą developerów nad aktualizacją oprogramowania w systemie MBUX (Mercedes-Benz User Experience). Byłam ich testerskim wsparciem a w praktyce to ja więcej zyskałam – ucząc się od nich.
Czym dzisiaj zajmujesz się w HARMAN?
Obecnie jestem oddelegowana do pracy w zespole zadaniowym (task force) przy tworzeniu oprogramowania dla całkowicie elektrycznego samochodu – VW id.3. Do czasu pandemii mieszkałam kilka miesięcy w Wolfsburgu, teraz pracuję zdalnie z domu. Zajmuję się analizą logów i sprawdzam, która część systemu może być odpowiedzialna za dany błąd. Czasami wymaga to testowania w czasie rzeczywistym i zbierania logów, ale nie jest to czysto testerska praca. Zaczynając pracę w tym projekcie kolejny raz musiałam wszystkiego uczyć się od początku – specyfikacji protokołów, wiedzy sieciowej itd. Poza tym jestem także Group Leaderem.
Jakie możliwości rozwoju ma tester?
Nieograniczone, a poważnie mówiąc to część testerów specjalizuje się w automatyzacji, część idzie w kierunku zarządzania projektami. Znam też takich, co zostali programistami lub scrum masterami. Wciąż nie wiem, co chcę robić. Raczej nie zostanę ekspertem w jednej dziedzinie (za późno zaczęłam w IT) i nawet bym nie chciała. Zbyt wiele rzeczy mnie interesuje. Na pewno chcę się dalej rozwijać technicznie, ale bardzo lubię też pracę blisko klienta. Cały czas uczę się samodzielnie i korzystając ze szkoleń firmowych. W tej chwili jest to przede wszystkim Python, SQL, CAN. Uczę się też języka niemieckiego. Jestem otwarta na nowe wyzwania – testerskie i nie tylko. Zobaczymy co przyniesie kolejny projekt.
Mogłabyś wskazać procentową znajomość narzędzi i technik testowania do znajomości języków programowania? Testerowi znajomość języków programowania jest niezbędna do pracy?
To zależy. Inaczej będzie u testera automatyzującego, gdzie znajomości języków programowania jest dużo bardziej istotna a inaczej u manualnego. Tester manualny teoretycznie nie potrzebuje jej wcale, co nie znaczy, że nie jest przydatna. Każdą powtarzalną czynność (np. zbieranie logów, wstępną analizę wyników) można sobie zautomatyzować. Znajomość pomaga też w dyskusjach z programistami, w zrozumieniu jak działa kod i jaka jest przyczyna danego błędu. Niestety wciąż znam tylko podstawy java/python/bash, co nie przeszkadza mi pisać prostych skryptów lub dopisywać/modyfikować fragmentów kodu w razie potrzeby.
Z Twojej perspektywy, kto odnajdzie się w branży testerskiej?
Z mojego punktu widzenia na początku najważniejsza jest umiejętność logicznego myślenia, dociekliwość i chęć do nauki. Osobiście pomogły mi też cechy takie jak otwartość, niesztampowe myślenie i brak oporów w komunikacji w obcym języku. Nie można się też bać zadawania pytań – nawet jeśli wynikają z naszej niewiedzy.
W wielu artykułach w sieci pojawia się zestaw cech, które powinien posiadać dobry tester, między innymi cierpliwość, dokładność, konsekwencja, komunikacja, rzetelność, asertywność itd. Myślę, że brak którejś z nich nie wyklucza z branży. Jestem pewna, że zarówno skrupulatni introwertycy, jak i komunikatywni ekstrawertycy mogą się sprawdzić jeśli będą chcieli się uczyć i współpracować.
Oczywiście nie jest to praca dla każdego – znam kilka osób, które zrezygnowały po kilku miesiącach.
Czego brakuje tej branży? Co mogłoby sprawić, że na rynku byłoby więcej testerów?
Myślę, że kiedyś problemem było mylne myślenie, że testerami zostają słabi programiści. Jak rozpoczynałam studia nie było kierunków typu quality assurance/management. Znam wielu testerów z przypadku, z bardzo różnorodnym wykształceniem (np. filozofia, historia sztuki). Jak widać na moim i ich przykładzie – wszystkiego można się nauczyć. Jednak branża potrzebuje czegoś więcej niż przypadkowych ludzi i szkolenia ISTQB. Na szczęście w ostatnich latach widać wysyp blogów i portali testerskich a także konferencji, meet-up’ów i konkursów. Oznacza to, że jest coraz większe zapotrzebowania na specjalistów i branża się rozwija.
Powiedziałaś, że kiedyś problemem było mylne myślenie, że testerami zostają słabi programiści. Dziś firmy myślą o tym inaczej?
Myślę, że tak. Pojawia się coraz więcej ogłoszeń pracy dla specjalistów QA na poziomie senior/ekspert. Zdecydowanie mniej jest ofert dla juniorów. Oznacza to, że brakuje osób z dużym doświadczeniem, które mogą i potrafią pokierować tą częścią projektu i mniej doświadczonym zespołem. Zdecydowanie chciałabym trafić pod skrzydła takiej osoby.
Jakie błędy popełniają firmy, dla których pracujesz? Zazwyczaj zbyt późno inwestują w testowanie?
Chyba nie jestem w stanie rzetelnie tego ocenić. Z mojej perspektywy niekorzystnie wygląda rozproszenie w projekcie (bardzo wielu podwykonawców) i duża rotacja pracowników w branży. Pewnie ma to uzasadnienie biznesowe i uzależnione jest od sytuacji na rynku pracy, ale do konkretnych wniosków potrzebne jest szersze spojrzenie. Jeśli chodzi o aspekt testowania to uważam, że obecnie żadna firma nie może sobie pozwolić na pominięcie tzw. wczesnego testowania w procesie tworzenia oprogramowania. Niestety nie wiem, czy i na ile dokładnie testowane są też specyfikacje – zwykle dołączam na zdecydowanie późniejszym etapie projektu.
Maja Łysiak. Test Engineer w firmie HARMAN Connected Services Poland. Z wykształcenia i przez wiele lat architekt i urbanista. 5 lat temu całkowicie zmieniła branżę na IT. Zajmuje się głównie testowaniem systemów infotainment w samochodach (m.in. Mercedes, VW, Aston Martin). Wyznaje zasadę, że wszystkiego i w każdym wieku można się nauczyć, jeśli ma się chęci i odrobinę wsparcia. W wolnym czasie żegluje po morzu, zwiedza, jeździ rowerem szosowym i czyta.