Od pierwszego w Polsce certyfikowanego trenera Javy do… Historia Adama Lejmana
Adam Lejman, jako wykładowca akademicki na Politechnice Warszawskiej, uczył studentów podstaw programowania języków C i Javy. – Zgłosiłem się wtedy do Altkomu, aby dorobić do pensji nauczyciela akademickiego i tak koniec końców, zostawiłem Politechnikę i zostałem w Altkomie do dzisiaj – opowiedział nam Prezes Zarządu Altkom Software & Consulting oraz Altkom Experts. Poznajcie przebieg ścieżki kariery Adama i perspektywę osoby, która jako pierwsza w Polsce zdobyła certyfikat trenera Javy.
Spis treści
Z Altkom Akademia łączy Cię długa historia. Powiedz proszę, co było motorem napędowym do stworzenia Altkom Software & Consulting w 2000 roku?
Wszystko zaczęło się w 1997 roku, kiedy Altkom nawiązał współpracę z Sun Microsystems – twórcą Javy. Powodem, dla którego dołączyłem do zespołu, było uruchomienie kursów programowania w Javie i miałem zająć się właśnie tym obszarem. W firmie były już osoby, które pracowały w innych technologiach, dzięki czemu te początkowo małe zespoły programistyczne, zaczęły później zamieniać się w jednostkę biznesową. Tak w skrócie powstał Altkom Software & Consulting.
Sun Microsystems sam się do Was zgłosił i zlecił prowadzenie szkoleń z Javy?
W tamtych czasach – a rozmawiamy o latach ‘90 – istniało kilku dużych producentów technologii m.in. IBM, Microsoft, Novell, Sun Microsystems, Santa Cruz Operations, wokół których Altkom Akademia robiła szkolenia. Były to szkolenia głównie skierowane do administratorów systemów czy też do osób, które w jakiś sposób zajmowały się obsługą sieciową. Jeden z wątków, jaki się wówczas pojawił były szkolenia z programowania, szczególnie związane z coraz większą popularyzacją internetu. Sun Microsystems zbudował Javę jako nowy język nadchodzących czasów urządzeń sieciowych, w pełni obiektowy, przenaszalny na różne platformy, w którym znacznie prościej się programowało niż w dominującym wówczas C/C++.
Akademia Altkom starała się o autoryzację dużych vendorów, by pokrywać rosnące zapotrzebowania szkoleniowe. Pojawił się wtedy problem skąd znaleźć osoby, które będą uczyć programowania w Javie. Jako wykładowca na Politechnice Warszawskiej prowadziłem wykłady z programowania w C, a chwilę potem uruchomiłem przedmiot “Programowanie w Javie”, Zgłosiłem się wtedy do Altkomu, aby dorobić do pensji nauczyciela akademickiego i tak koniec końców zostawiłem Politechnikę i zostałem w Altkomie do dzisiaj. Ponieważ była to moja pierwsza praca w sektorze komercyjnym to w 2003 zrobiłem trzyletnią przerwę, aby zobaczyć jak wygląda praca w innych firmach i ponownie od 2006 rozwijam usługi software house w Altkom Software & Consulting.
Mógłbyś przybliżyć, jakie było wówczas zainteresowanie studentów programowaniem i jaka była wiedza społeczna na temat komputerów i programowania?
To były czasy, kiedy programowanie było domeną pasjonatów. Pamiętam, że na zajęcia fakultatywne z programowania, na jednej z największych uczelni technicznych w Polsce, przychodziło relatywnie niewiele osób, około 20-30. Uczyliśmy wtedy programowania w C lub C++ i od razu było widać, że ci, którzy pasjonowali się programowaniem przychodzili z pewnymi podstawami i bardzo szybko opanowywali materiał. Z czasem pojawiały się kolejne roczniki, które traktowały programowanie jako fajny element, warty wpisania do CV, ale nie zawsze była to naturalna pasja, wynikająca z zainteresowań, a bardziej element kalkulacji, że warto taką umiejętność posiąść. Oczywiście z każdym rokiem osób, które chciały umieć programować, przybywało.
Jak wyglądał rynek pracy w IT?
Rynek pracy był taki, że przedsiębiorstwa dosyć szybko zaczęły interesować się tworzeniem rozwiązań technologicznych. Pracodawcy z dużych firm komercyjnych przysłali swoich pracowników na szkolenia do Altkomu, ponieważ chcieli we własnym zakresie rozwiązać swoje problemy za pomocą technologii. Wówczas osób potrafiących programować w Javie było niewiele, ale przez pryzmat uczelni, czy kursów, mieliśmy relatywnie łatwy dostęp do najlepszych. Nie mieliśmy zatem problemu z pozyskiwaniem ludzi, a poza tym mieliśmy znakomitą bazę do kształcenia każdego chętnego pasjonata.
Jak rozumiem, ze szkoleń raczej nie korzystały osoby prywatne ze względu na koszt i czasy, jakie wtedy panowały?
Osoby prywatne mogły pozwolić sobie na dostęp do literatury, która w dużej mierze była literaturą zagraniczną lub polską opóźnioną o jakieś 2, 3 lata. W Internecie wtedy nie było dostępnych aż tak dużo informacji. W ‘97 roku nie kupowało się przez internet książek z zagranicy. Zamawiałem je w księgarni międzynarodowej i czekałem po parę tygodni. Kiedy w Altkomie uruchomiliśmy ścieżkę szkoleń, Sun udostępnił nam materiały szkoleniowe potrzebne do szkolenia i certyfikowania programistów. Typową ścieżką rozwoju było odbywanie cyklu kursów łącząc to z samodzielną pracą z kodem, aby ugruntować zdobytą wiedzę.
Samo ukończenie kursu dawało certyfikat? Czy trzeba było jeszcze zdać egzamin?
Samo ukończenie kursu dawało dobrą podstawę do tego, aby potem, po paru tygodniach praktyki przystąpić do egzaminu podstawowego. Kolejny certyfikat, bardziej zaawansowany – wymagał już doświadczeń praktycznych z bardziej zaawansowanych konstrukcji języka i rozwiązań rozproszonych.
Czy jako szkoleniowiec też musiałeś ten certyfikat zdobyć?
Moje przyjście do Altkomu wiązało się z tym, że w ciągu dwóch miesięcy musiałem przejść certyfikację formalną oraz dodatkową autoryzację trenerską. Stąd wiem, że byłem pierwszą w Polsce osobą z certyfikatem Suna na trenera Javy. Elementem tego certyfikatu uprawniającego do prowadzenia szkoleń było zdobycie dwóch certyfikatów: Sun Certified Java Programmer oraz Sun Certified Java Developer. Zdobyłem oba certyfikaty w 1997 roku i to pozwoliło mi szkolić uczestników, by sami mogli te certyfikaty zdobywać.
Miałeś też czas na programowanie?
Tak, zaraz po pierwszych szkoleniach pojawiła się potrzeba, aby w jednym z telekomów zbudować rozwiązanie właśnie oparte o język Java (zaczynaliśmy jeszcze z Java 1.0), wykorzystujące raczkujące możliwości komunikacji internetowej do obsługi salonów sprzedaży. To było ciekawe doświadczenie, bo bardzo szybką wiedzę teoretyczną, mogliśmy w kilkuosobowym zespole wykorzystać do budowania pierwszego takiego rozwiązania wspierającego sprzedaż telefonów. Było to dodatkowo ciekawe doświadczenie, bo zespół projektowy miał skład międzynarodowy.
Dziś szkoły programowania proponują zainteresowanym testy predyspozycji. Czy w czasach, kiedy zaczęliście szkolić z Javy też proponowaliście kandydatom takie testy?
Przeprowadzaliśmy wstępne badanie przed szkoleniami za pomocą ankiety. Pamiętam, że często odradzałem uczestnictwo w kursie, jeśli wiedziałem, że na pierwszych ćwiczeniach polegną i nie będą w stanie pójść dalej. Nie byłoby to z korzyścią dla grupy, aby takie osoby blokowały postęp zajęć. Nie wszyscy pamiętają, że w tamtych czasach internet to była rzecz w ogóle nowa, a wiele osób hasło Java myliło z Internetem i przychodzili na szkolenie, aby poznać czym jest tak naprawdę Internet. Przed rokiem 2000 z jednej strony był hype na Internet, wszyscy o nim słyszeli. Z drugiej strony jeszcze nie wszyscy go dotknęli. Dopiero powstawały pierwsze serwisy internetowe i cała bańka zaczęła nabierać rozpędu.
Pamiętasz, co było w tej ankiecie?
Głównie chodziło o to, aby “odsiać” osoby, które nigdy nie zetknęły się z programowaniem czy podejściem algorytmicznym. Pytania dotyczyły tego, czy już w czymś programowałeś, aby móc pracować w grupie nad poznawaniem konstrukcji samego języka, a nie uczyć ogólnych zasad programowania. Od tego były inne szkolenia.
Jakie były wówczas perspektywy pracy dla osób po kursie?
To były takie czasy, że każdy, kto wykazywał się pewnymi umiejętnościami programowania w popularnych językach takich jak: Java, C++, SQL, z praktyką w zastosowaniach biznesowych lub sieciowych, nie miał problemu ze znalezieniem pracy. Rynek rozwijał się dość równolegle, kolejne rzesze osób, które uczyły się programowania, kreowały nowe pomysły, jak można wykorzystać technologię w poszczególnych przedsiębiorstwach. To samo się napędzało, ale rzeczywiście, w którymś momencie było tak, że rynek prześcignął potrzebami podaż programistów. Wtedy zaczęła się cała historia z bootcampami, szkołami, które zaczynały wyciągać różne osoby, z różnych zawodów do tego, aby stały się programistami. Co nie zawsze skutecznie udawało się osiągać.
Dotychczas rozmawialiśmy o okresie Altkom Akademii, może przejdźmy do Altkom Software Consulting. Jak z twojej perspektywy wyglądało rozwijanie tej firmy?
Rozwijałem zespół programistów Java i było nas w którymś momencie po roku 2000 ponad 30 osób. Robiliśmy rozwiązania zarówno dla telekomów, firm mediowych, sektora finansowego. To był interesujący okres rozwoju i wiele rzeczy działo się na rynku. Każdy chciał skorzystać z pojawiających się możliwości internetowych, z e–commerce. Każdy chciał przejść to, co dziś nazywamy transformacją cyfrową, czyli zaistnieć jakkolwiek cyfrowo na rynku. Po roku 2000, z różnych zespołów programistycznych w Altkomie, powstał Business Unit, czyli dział Software & Consulting, który zaczął funkcjonować jako osobny rentowny biznes z własną strukturą przychodów i kosztów.
Zrobiłem przerwę w pracy w Altkomie, żeby złapać garść nowych doświadczeń z rynku, z innych organizacji zajmujących się tworzeniem oprogramowania i konsultingiem. Wróciłem w 2006 roku na pewno z szerszą perspektywą. Od tego czasu Altkom Software Consulting jest w pełni skonsolidowany i działa samodzielnie na rynku. Próbujemy się na różne sposoby pozyskiwać coraz to ciekawsze projekty w różnych sektorach dużych przedsiębiorstw.
Wydaje się, że był to idealny czas dla software house’ów. Z tego względu też, że klienci nie mieli takiej dużej wiedzy o programowaniu jak teraz. Popraw mnie jeśli się mylę, ale raczej szukali kogoś, kto rozwiąże problem i do końca nie wiedzieli, jak ten problem da się rozwiązać i szukali firm, które to zrobią za nich.
Tak, to był złoty czas software house’ów. Większa część pracy programistycznej przedsiębiorstw była zlecana zewnętrznym firmom. Z czasem powstał trend, że poszczególne przedsiębiorstwa budują swoje wewnętrzne zespoły programistyczne. To osobna dyskusja, dlaczego tak się wydarza i w jakich sytuacjach to jest dobre rozwiązanie, a kiedy zupełnie się nie sprawdza. W tamtych czasach zewnętrzne software house były naturalnym wyborem. W dzisiejszych czasach nadal jest duże zapotrzebowanie na nasze usługi na rynku, ale często mierzymy się z konkurencją wewnętrznych działów.
Dla programisty jest to dobra forma rozwoju, kiedy klient mało wie? Zatrzymajmy się tutaj na czasach 2006–2010.
Uważam, że z perspektywy programisty praca w zewnętrznym SH jest ciekawsza, dlatego że ma dużą różnorodność projektów i technologii. Praca w wewnętrznym SH ogranicza się do zestawu rozwiązań, które w danym przedsiębiorstwie funkcjonują od dłuższego czasu. Skala problemów może być bardzo różna, uważam, że nawet jeśli mamy do czynienia z projektem, który jest robiony wspólnie przez zespół wewnętrzny i zewnętrzny, to obie strony korzystają na tej wymianie doświadczeń.
Taki zewnętrzny SH przychodzi z pewną wiedzą procesową, zdobytą przy różnych projektach, technologiach i różnych integracjach, a z drugiej strony zespół wewnętrzny SH, danego przedsiębiorstwa ma lepiej opanowaną dziedzinę biznesową, w której dany software funkcjonuje i lepiej zna korelacje tego co robimy z potrzebą biznesową. Obie strony się nawzajem wspierają i często to są bardzo udane zespoły projektowe, które skutecznie dostarczają wartościowe rozwiązania.
A dziś jak wygląda w Altkomie ten rozkład?
Mamy klientów, którzy w sposób strategiczny nie budują swojego zaplecza developerów, wiedząc, że zewnętrzny zespół jest lepiej wyskalować. W ramach potrzeb dostaną zespół o pewnej pojemności, a jak tej potrzeby nie ma, nie muszą za nich płacić. Tworzymy też rozwiązania w modelu, gdzie istnieje wewnętrzny SH i z nim tworzymy zespoły mieszane. Także będąc SH jesteśmy otwarci na każdy model współpracy.
Dużo mówi się o projektowaniu ścieżki kariery dla Juniora, ale o wiele mniej o tym jak zaprojektować ścieżkę kariery dla Seniora. Jakie możliwości rozwoju mają programiści w Altkom?
Umiejętność programowania jest punktem wyjścia do wielu różnych zawodów w IT i poza IT. Można budować swoją ścieżkę kariery opartą tylko o programowanie i z poziomu początkującego stawać się coraz bardziej dojrzałym programistą, seniorem, wiodącym programistą, liderem zespołu czy architektem. I to jest ta ścieżka technologiczna, którą idzie wiele osób.
Istnieją także ścieżki alternatywne, gdzie osoba o umiejętnościach programowania staje się managerem technicznym, project managerem, scrum masterem, product ownerem. Może iść także w stronę rozwoju biznesu, wspierać przedsiębiorstwa w kreowaniu wsparcia biznesowego przy wykorzystaniu dostępnej technologii.
Możliwości jest wiele, umiejętność programowania jeśli się jej nie praktykuje, z czasem się zatraca. Niemniej rozumienie technologii i możliwość skutecznej komunikacji z kadrą techniczną pozostaje, co jest kluczowe przy pracy nad tworzeniem rozwiązań biznesowych opartych o współczesne zdobycze cywilizacyjne. Dlatego dobrze, gdy osoba, która pracuje z developerami miała do czynienia z programowaniem.
Co z osobami, które nie chcą się rozwijać, nie chcą zmieniać ścieżki kariery? Są wartością dla firmy, czy nie powinny w niej pracować?
Uważam, że dla każdej osoby można znaleźć takie zajęcie, które będzie dawać satysfakcję. Oczywiście fajnie jest, jak pracownicy chcą się rozwijać i uważam, że warto się rozwijać, ale jeśli ktoś stwierdził, że satysfakcjonuje go to, co wie, to tak długo, jak jest zapotrzebowanie na jego umiejętności, jest równie cennym pracownikiem.
Z perspektywy firmy, w jaki sposób podejmuje się decyzje o wysłaniu pracownika na szkolenie?
Mamy program, w którym każdy z naszych pracowników przez cztery tygodnie w roku ma czas na rozwój. Wtedy poznaje nowe technologie, które poszerzają jego warsztat, nawet jeśli jest w projekcie, który ich bezpośrednio nie stosuje. W ramach programów rozwojowych tworzymy także tzw. proof of concept, aby przekonać się o możliwościach nowo pojawiających się rozwiązań. Wiele dostępnych szkoleń jest dla osób początkujących, a w naszej firmie mamy zazwyczaj kadrę dojrzałą, bo mierzymy się z dużymi projektami i wyzwaniami technicznymi. Stawiamy więc bardziej na rozwój samodzielny z mentorem, pracę warsztatową ze starszymi kolegami, niż na masową akcję szkoleniową.
Ile osób korzysta z Waszego budżetu rozwojowego? Czy seniorzy mogą doszkolić się w Akademii?
Mam wrażenie, że w dużej mierze to seniorzy świadomie korzystają z możliwości rozwoju, bo widzą, ile jeszcze nie wiedzą. Im dalej jesteś, tym bardziej wiesz, czego nie wiesz. Zachęcamy seniorów i developerów, aby korzystali z programu rozwoju. Z jednej strony są to dla nas najcenniejsi i najbardziej produktywni pracownicy, a z drugiej strony chcemy, żeby mieli aktualną wiedzę i byli partnerami dla naszych klientów. W Akademii często korzystamy ze szkoleń “miękkich”, wbrew pozorom tak potrzebnych kadrze technicznej, aby skutecznie się komunikować ze sobą i przedstawicielami “biznesu” czy też budować efektywne zespoły projektowe.
Jaki masz plan rozwoju dla Altkomu? Czy pandemia zniweczyła plany na ten rok i jakie macie plany na przyszłe lata?
Wszyscy obawialiśmy się pandemii. Nikt nie wiedział, co będzie działo się z gospodarką. Dlatego zaczęliśmy patrzeć wiosną z większą ostrożnością na to, co dzieje się u naszych klientów. Okazało się, że wbrew obawom zwiększyli zapotrzebowanie na usprawnienie swoich rozwiązań. Nagle pojawiły się potrzeby przyspieszenia pewnych procesów cyfrowych. Z perspektywy naszych usług jest to rok rekordowy.
Te firmy, które wcześnie zaczęły proces transformacji cyfrowej, dziś są beneficjentami tej zmiany. Dużo łatwiej przeszły w tryb online i dużo łatwiej mogą realizować swoje cele biznesowe. Wspieramy firmy od kilku lat w przejściu do rozwiązań zdalnych i automatyzacji procesów. Mamy pomysły na kolejne usługi przyspieszające proces transformacji cyfrowej, aby jeszcze skuteczniej wspomóc naszych klientów. Jeżeli nic nieprzewidywalnego się nie wydarzy, patrzymy optymistycznie na kolejne miesiące i lata.
Jaki jest plan rozwoju Waszego software house’u?
W ramach rozwoju SH przede wszystkim staramy się przewidywać technologie, które w danym momencie najlepiej będą wspierały biznes z którym pracujemy. Te, z największym potencjałem włączamy w wewnętrzne programy rozwojowe. Dotyczy to także popularnych konceptów architektonicznych czy metodyk pracy, które będa dominować w przyszłości. Wydaje się, że dość dobrze śledzimy najnowsze trendy i staramy się być krok przed naszymi klientami, aby gwarantować im wartość ze współpracy z nami, przynosząc nowe pomysły dla ich rozwoju. Od lat trzymamy się strategii, w ramach której dobieramy rozwiązania zapewniające im długi czas życia w przedsiębiorstwach. Dzięki temu nasi klienci otrzymują dobry zwrot z poniesionych inwestycji.
Adam Lejman. Prezes Zarządu Altkom Software & Consulting oraz Altkom Experts. Absolwent Politechniki Warszawskiej i jej były pracownik naukowy. Pierwsze duże projekty komercyjne zaczął realizować pod koniec lat 90-tych pracując w strukturach Altkomu. Do 2006 roku zajmował stanowisko dyrektora w Dziale Enterprise Risk Services w Deloitte. Odpowiadał za projekty realizowane dla sektora bankowego. Od marca 2006 r. nieprzerwanie na czele software house’u Altkom Software & Consulting, najpierw w roli dyrektora operacyjnego, a obecnie prezesa zarządu. Od 2019 roku zarządza również spółką Altkom Experts zajmującą się outsourcingiem specjalistów i zespołów IT.