FBI prosi o odblokowanie iPhone’ów. Co na to Apple?
Agenci FBI badający grudniowy atak na bazę amerykańskiej marynarki wojennej w Pensacola na Florydzie znaleźli się w niełatwym położeniu. Apple odmawia pomocy w uzyskaniu dostępu do telefonów zastrzelonego na miejscu zdarzenia napastnika. Napięcia między federalną agencją a gigantem technologicznym trwają od 2016 roku, gdy w ataku w San Bernardino życie straciło 14 osób.
Spis treści
List do Apple
FBI skierowało do Apple list, w którym prosi o pomoc w odblokowaniu dwóch iPhone’ów. Urządzenia należały do zastrzelonego przez dwóch zastępców szeryfa Mohammeda Saeeda Al Shamraniego, który w grudniu 2019 roku przypuścił atak na bazę marynarki wojennej w Pensacola na Florydzie, w wyniku którego śmierć poniosły trzy osoby, a zranionych zostało sześć.
Co ciekawe 21-letni Mohammed Saeed Al Shamrani był podporucznikiem Arabskich Sił Powietrznych uczestniczącym w programie szkoleniowym sponsorowanym przez Pentagon we współpracy z Arabią Saudyjską, sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. 6 grudnia w godzinach porannych napastnik otworzył ogień do osób znajdujących się w budynku na terenie bazy wojskowej. Szybko znaleziono iPhone’y, które najprawdopodobniej należały do sprawcy, ale jak na razie nie pomogły one śledczym, bo nie są w stanie złamać ich zabezpieczeń.
Silne zabezpieczenia
W liście skierowanym do FBI w miesiąc po tragedii radca prawny Biura, Dany Boente, przyznaje, że FBI ma zezwolenie sądu na przeszukanie zawartości telefonów, ale nie może tego zrobić, gdyż są one chronione hasłem. Na dodatek jedno z urządzeń zostało przestrzelone. Przy okazji Boente zwraca się o pomoc do innych agencji rządowych, zewnętrznych ekspertów do spraw cyberbezpieczeństwa, a także “znajomych w społeczności sprzedawców zewnętrznych”. Prawnik w oczywisty sposób nawiązuje tutaj do sytuacji z 2015 roku, gdy anonimowy sprzedawca pomógł FBI dostać się do iPhone’a Syeda Farooka odpowiedzialnego za śmierć 14 osób w San Bernardino. Wówczas to Departament Sprawiedliwości pozwał Apple do sądu w celu zmuszenia firmy do przekazania dostępu do urządzenia.
Co na to Apple?
Apple skorzystało z prawa do odwołania, argumentując sprawę w następujący sposób. Po pierwsze, nawet pojedyncza sytuacja przekazania dostępu do urządzenia mogłaby spowodować utratę zaufania klientów marki, a po drugie, ponoć zabezpieczenia urządzeń z logiem jabłuszka są tak mocne, że ich złamanie jest poza zasięgiem ich specjalistów IT. Oczywiście nie sposób traktować poważnie drugiego z wymienionych argumentów, skoro zabezpieczenia Apple udało się obejść wspomnianemu “anonimowemu sprzedawcy”. Prawdopodobnie kluczowy dla giganta z Cupertino jest zatem argument pierwszy. W kwietniu 2016 roku Tim Cook opublikował nawet list kierowany do klientów, w którym tłumaczył, dlaczego nie może pomagać w uruchamianiu zablokowanych urządzeń.
Jeśli chodzi zaś o tragedię z początku grudnia ubiegłego roku, to w odpowiedzi na list wystosowany przez FBI Apple oświadczyło, że dokłada wszelkich starań, aby współpraca ze służbami przebiegała pomyślnie: “Mamy największy szacunek dla organów ścigania, z którymi zawsze współpracowaliśmy, aby pomóc w dochodzeniach (…) Gdy miesiąc temu FBI poprosiło nas o informacje dotyczące tej sprawy, przekazaliśmy im wszystkie posiadane dane i będziemy nadal je wspierać”.
Nie oznacza to, że firma kierowana przez Tima Cooka nagle zmieniła stanowisko. Od czasu wydarzeń z San Bernardino w 2016 roku można mówić o pewnym napięciu na linii Apple – FBI. Agencja chciałaby obowiązku wprowadzania systemowych backdoorów, aby uniknąć sytuacji w stylu tych opisywanych, a Apple uważa, że to zagrożenie dla prywatności, a nawet demokracji.
Źródło: chip.pl. Zdjęcie główne artykułu pochodzi z unsplash.com.