Austria chce ukrócić mowę nienawiści w sieci. Komentarze tylko po ujawnieniu danych osobowych?
Władze Austrii idą na wojnę z anonimowymi komentującymi w internecie. Proponują nowe prawo, które sprawi, że część aktywności w sieci będzie można wykonywać… tylko za okazaniem dowodu osobistego. Albo potwierdzając swoją tożsamość w jakiś inny, jeszcze nieznany, sposób.
Spis treści
Internet nie taki anonimowy
Wszyscy przyzwyczailiśmy się, że do pisania komentarzy w internecie potrzebujemy przede wszystkim klawiatury i łącza internetowego. Oczywiście czasami wymagana jest również rejestracja konta w danym serwisie. Niestety są miejsca, w których niedługo taki zestaw może nie wystarczyć. Jeśli w Austrii zostanie wprowadzone w życie dyskutowane właśnie rozwiązanie prawne, to wypowiadanie się w sieci bez wcześniejszego podania danych osobowych będzie niemożliwe.
Hejt w sieci jest faktem
Każdy z nas z pewnością niejednokrotnie spotkał się z agresją w internecie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że w ciągu ostatnich lat poziom dyskusji w internecie znacząco się obniżył, a skala hejtu przybrała olbrzymie rozmiary. Materiałów i wypowiedzi jawnie ofensywnych lub wręcz otwarcie łamiących prawo jest w sieci na pęczki. Każda z nich ma swojego autora, który za publikowane treści powinien odpowiadać tak samo, jak za to, co mówi i robi w realu.
Dyskusja o tym, czy i jak należy karać pewne treści umieszczane w internecie trwa od lat, a wyszukiwanie winnych wirtualnych wykroczeń po numerze IP nie zawsze rozwiązuje problem. Stąd pomysł austriackich parlamentarzystów, by zobowiązać internautów do podania danych osobowych przed udzieleniem im możliwości umieszczania komentarzy w internecie.
Rygorystyczne obostrzenia, ale nie dla wszystkich
Projekt zakłada, że wśród wymaganych danych znajdą się m.in. imię, nazwisko oraz adres zamieszkania. Nie oznacza to jednak, że wszystkie wypowiedzi będą nimi podpisane ani że do tego typu informacji będą miały dostęp osoby postronne. Tak jak dotychczas będzie można korzystać z podpisywania wypowiedzi nickiem, ale w razie naruszeń związanych z publikowanymi treściami odpowiednie organy w łatwy sposób połączą go z danymi osobowymi autora. Dane wrażliwe miałyby być przetwarzane wyłącznie na linii właściciel platformy internetowej – odpowiednie instytucje państwowe.
Ustawodawcy zapowiadają, że nie wszystkie serwisy mają zostać objęte nowym prawem. Projekt dotyczy stron, które spełniają odpowiednie warunki: mają powyżej 100 tysięcy użytkowników, osiągają roczne przychody w kwocie przewyższającej 500 tysięcy euro lub korzystają z państwowych dotacji w wysokości przynajmniej 50 tysięcy euro. Wydawcy serwisów, którzy nie zastosują się do stawianych przed nimi wymogów muszą liczyć się z wysokimi karami – nawet do 500 tysięcy euro.
Wątpliwości i kontrowersje
Los ustawy ograniczającej anonimowość w sieci nie jest przesądzony. Projekt zostaje właśnie kierowany do dalszych prac, a w wypadku jego przyjęcia nowe przepisy mogłyby wejść w życie najwcześniej w 2020 roku. Oczywiście już na obecnym etapie pomysły na nową ustawę budzą wątpliwości różnych środowisk. Padają pytania o sposób potwierdzania tożsamości internautów oraz sposób wykorzystywania i przechowywania wrażliwych danych. Zdaje się, że są one jak najbardziej uzasadnione.
Doświadczenie uczy, że zawsze, gdy w grę wchodzą dane osobowe, należy zachować daleko idącą ostrożność. Co ciekawe, pomysł austriackich parlamentarzystów pojawia się w podobnym czasie, co projekt Parlamentu Europejskiego zakładający stworzenie bazy biometrycznej gromadzącej dane na temat 350 milionów osób. A jeśli chodzi o wrażliwe dane, to niedawno pisaliśmy też o francuskim rządowym komunikatorze dla pracowników administracji państwowej, do którego włamano się pierwszego dnia po jego uruchomieniu.
Źródło: komputerswiat.pl