Jak wygląda praca w Danii z perspektywy młodego deva
Jakub Czerny, Machine Learning Engineer, którego zaprosiliśmy do wywiadu, jest na początku swojej przygody z programowaniem. Ma już jednak za sobą doświadczenia w ciekawej branży machine learningu. Jakub, który obecnie mieszka w Danii, pracował także w Holandii i Niemczech. W jaki sposób juniorzy znajdują tam pracę? Jakie warunki oferują lokalne firmy? Tego dowiecie się z tej rozmowy.
Spis treści
Holandia to mało popularny kierunek emigracji polskich developerów, a właśnie od tego kraju rozpocząłeś swoje przygody z pracą za granicą. Powiedz, dlaczego zainteresowałeś się właśnie Holandią?
Do Holandii wyjechałem, gdy miałem zaledwie 19 lat w celu studiów i szczerze mówiąc nie zastanawiałem wtedy nad tym, jak wygląda tamtejszy rynek pracy. Kierowałem się bardziej rankingami i renomą uczelni. Cały pomysł studiowania za granicą zapoczątkował mój starszy brat, który 7 lat wcześniej wyjechał na studia licencjackie do Anglii, później zrobił magisterkę w Holandii i odbył wymianę we Francji. Z tych trzech państw najlepsze doświadczenia miał właśnie z Holandii. Co więcej, w tamtym czasie, niewiele uczelni europejskich oferowało studia licencjackie w pełni po angielsku, nie wliczając w to oczywiście Wielkiej Brytanii, na które potrzebowałbym zdecydowanie więcej pieniędzy.
Jakie miałeś wyobrażenie o tym kraju i jak wyglądało pierwsze zderzenie z rzeczywistością?
Holandię, a dokładniej Maastricht odwiedziłem rok przed rozpoczęciem studiów i od razu zakochałem się w tym mieście. Nie wiedziałem czego oczekiwać. Pierwszy raz mieszkałem bez rodziców, do tego w obcym kraju, posługując się na co dzień obcym językiem. Prawda jest taka, że najwięcej styczności miałem z innymi studentami, a ci na moim wydziale w ponad 50% tak jak ja pochodzili z zagranicy. Największym zderzeniem z rzeczywistością był jednak poziom języka. Wysoki wynik na maturze czy bycie w najwyższej grupie w liceum tylko sprawiały wrażenie, że jest dobrze. W Holandii natomiast praktycznie każdy mówi biegle po angielsku, czy ma 14, czy 70 lat.
A znajomość języka niderlandzkiego jest wymagana, czy po prostu dobrze postrzegana przez pracodawców?
Jak wszędzie, dobrze jest znać lokalny język, bo po prostu można lepiej się zintegrować, ale jeśli chodzi o pracę w IT, bardzo często jest to tylko plus. Jak już wspomniałem, Holendrzy świetnie mówią po angielsku i chętnie go używają, co nie jest oczywiste w niektórych krajach. W najbliższym czasie nie powinno się to zmienić, zwłaszcza że mówi się, że wiele firm rozważa przeniesienie się do Holandii z Wielkiej Brytanii po brexicie (European Medicine Agency czy europejska siedziba Panasonica).
Jak wygląda holenderski rynek pracy branży IT? Jakie technologie cieszą się największą popularnością?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Podczas moich studiów, dostałem się do programu KE@Work (knowledge engineering at work) oferowanego dla top 20% studentów. Sama idea była bardzo dobra, jednak projekt, na który trafiłem już nie do końca. Tam zaczęła się moja przygoda z web developmentem w firmie Medtronic, jednak szybko stwierdziłem, że nie jest to coś, co chciałbym robić w przyszłości.
Na czym polegał ten program i dlaczego nie jesteś z niego zadowolony?
Program był niczym innym jak stażem długoterminowym, bo aż 2-letnim, który zastępował małe projekty na uczelni i w jego ramach można było pisać pracę licencjacką we współpracy z firmą, w której odbywało się staż. Może dlatego, że był to tak naprawdę pierwszy rok tego programu i projekty, które zostały zgłoszone przez firmy, nie zawsze były odpowiednie dla studentów mojego kierunku. Tak też się stało w moim przypadku. Moim studiom bliżej było do matematyki stosowanej niż informatyki dlatego praca w webdevelopmencie nijak się miała do tego, co studiowałem. Mimo wszystko skusiłem się, bo po pierwszym roku sam wiedziałem, że jeszcze niewiele potrafię i praca inna niż typowo studencka gdzieś w restauracji czy barze nie wchodziłaby w grę.
Dlaczego nie chciałeś zostać webdeveloperem? Co Tobie przeszkadzało?
Na drugim roku, czyli już po rozpoczęciu tego programu miałem kursy takie jak machine learning czy modelowanie matematyczne, które otworzyły mi oczy na możliwości, jakie dawały mi moje studia. Webdevelopment po prostu nie wydawał mi się już wystarczająco ciekawy, dodatkowo nigdy go nie studiowałem, więc wszystkiego musiałem nauczyć się sam.
Jak wygląda poziom zarobków na tym dwuletnim stażu? Junior developer jest w stanie za pensję wynająć mieszkanie dla siebie?
W moim przypadku była to niewielka kwota kilkuset euro, która była ustalona odgórnie przez uczelnie. Mimo wszystko, idea posiadania płatnej pracy już na drugim roku, a dodatkowo zwolnienie z poszczególnych projektów na uczelni była bardzo kusząca. Holandia ma albo raczej miala jeszcze tę zaletę, że jeśli pracowało się podczas studiów można było liczyć na nieodpłatne dofinansowanie z rządu. Wtedy taki student mógł sobie naprawdę na wiele pozwolić.
Zarobki są jawne? W ofertach pracy znajdziemy widełki? Co zazwyczaj zawierają takie oferty pracy, czy są benefity w postaci np. karty typu multisport?
Jeśli szukamy w Holandii pracy, powinniśmy zwrócić uwagę na to, czy firma wspiera nasz rozwój. Ciekawe firmy często oferują kursy doszkalające naszego wyboru, kursy językowe czy wyjazd na konferencje – nierzadko sami możemy ją wybrać i to na całym świecie! Popularne też są darmowe lub częściowo opłacone lunche. O kartach na siłownię chyba nie słyszałem, zresztą w Holandii wszędzie jeździ się rowerem, więc jak robimy 20 km dziennie, możemy uznać, że dzienną porcję sportu mamy zaliczoną. Odnośnie zarobków, jest to jednak rzadkością, żeby w ogłoszeniu było określone wynagrodzenie.
Jak zazwyczaj wygląda proces rekrutacji? W Norwegii np. bardzo dużą uwagę zwraca się na referencje od poprzednich pracodawców.
W moim wypadku było to organizowane bezpośrednio przez uczelnie, więc proces wyglądał zupełnie inaczej. W Holandii pracowałem także na uczelni jako tutor i tutaj także nie przechodziłem typowego procesu rekrutacyjnego, więc ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć. Jeśli chodzi o referencje, z tego, co wiem, nie raz sprawdzana jest ich autentyczność.
Pracowałeś też w Danii. Czym różnią się te dwa rynki?
Do Danii przeniosłem się na studia magisterskie, ale w związku z bardzo wysokimi kosztami życia, szybko zacząłem rozglądać się za praca studencką. Niestety doświadczenia w kierunku studiów (machine learning) nie miałem za dużo, ale jednak co nieco wiedziałem już o web developmencie, dzięki czemu dostałem pracę w startupie Peergrade. Myślę, że łatwiej mi znaleźć podobieństwa niż różnice między tymi krajami. Pierwszą rzeczą jest podejście ludzi. Nikt tam nie oczekuje zwrotów typu “pan”, “pani”, tylko mówimy sobie po imieniu, bez względu na pozycje czy rozmiar firmy. Wprowadza to naprawdę dobrą atmosferę w pracy. Główna różnica to taka, że Duńczycy dość często są przesadnie politycznie poprawni, podczas gdy Holendrzy mówią dokładnie to co myślą nie przebierając w słowach.
Przez chwilę pracowałeś też w Niemczech na bardzo ciekawym stanowisku – Machine Learning Engineera. Czym się zajmowałeś?
Do Monachium pojechałem na wymianę z planem znalezienia firmy, w której mógłbym pisać pracę magisterską. Marzyłem o BMW, bo właśnie tam rozwijanych jest wiele technologii do samochodów autonomicznych takich jak computer vision. Jeszcze przed moim wyjazdem złożyłem 3 aplikacje, jedna właśnie do BMW i 2 do startupów. Jedna z tych firm odezwała się do mnie. Była zainteresowana nie tylko współpracą w ramach pracy magisterskiej, ale chciała mnie zatrudnić. Bez namysłu zaakceptowałem ofertę, bo właśnie w tym kierunku chcę się rozwijać. Po zakończonej wymianie postanowiłem zrobić sobie półroczną przerwę od studiów i zdecydowałem się pracować na pełny etat.
Do moich zadań należało rozwijanie algorytmów głównie w dziedzinie natural language processing. Najciekawszym projektem był klasyfikator dla niemieckich artykułów z gazet, gdzie chcieliśmy wyszczególnić artykuły, który zawierały informacje o planowanych projektach budowlanych. Zasady były bardziej skomplikowane, ale koniec końców mój algorytm zastąpił kilka osób, które codziennie czytały i oznaczały setki artykułów. Obecnie jestem z powrotem w Danii, żeby skończyć moje studia.
Machine learning to dość nowa dziedzina, na pewno w sieci znajdziemy na jego temat mniej materiałów edukacyjnych. Jak Ty uczysz się go i rozwijasz swoje umiejętności?
Sama dziedzina machine learning nie jest tak nowa, jak się nam może wydawać, z tą różnicą, że dawniej były to bardziej analizy teoretyczne, a brakowało mocy obliczeniowej. Tak naprawdę materiałów jest całkiem sporo, ale to prawda, że nie wszystko jest podane na tacy, no i jest po angielsku. Jednym ze źródeł jest oczywiście YouTube i mój ulubiony kanał Siraj Raval. Również niektóre uczelnie takie np. Stanford University udostępniają swoje wykłady online. Warto też wyszukać sobie wpływowe osoby w tej dziedzinie i śledzić je na Twitterze. Będzie to źródłem nowinek czy ciekawych publikacji, które warto przeczytać. Z praktycznej strony sugeruje uczestniczenie w Kaggle Competition, gdzie dostajemy do rozwiązania życiowe problemy. Z ciekawostek, nie raz widziałem oferty pracy, gdzie pracodawca oczekiwał, żeby kandydat był uczestnikiem Kaggle.
W jaki sposób mogłeś rozwijać się w startupie, w którym pracowałeś? Wiedziałeś konkretnie do jakiego poziomu musisz dojść, by dostać awans?
W firmie już niestety nie pracuje, bo musiałem wrócić do Danii, żeby skończyć studia. Niestety, bo naprawdę lubiłem to, co robiłem: przyciągał startupowy duch, duży realny wpływ na firmę czy właśnie możliwość rozwoju. Raz w tygodniu mieliśmy spotkanie dot. machine learningu, gdzie omawialiśmy nasze projekty, żeby dzielić się wiedzą, a dodatkowo jedna osoba prezentowała ciekawy temat czy dzieliła się nowinkami. Również miałem dużo swobody i mogłem dokształcać się w czasie pracy – oglądać materiały edukacyjne na YouTube czy czytać artykuły, oczywiście nie cały dzień.
Firma zatrudnia ponad 30 osób, ale struktura jest bardzo płaska, więc nie ma dużych różnic między osobami. Mimo wszystko można przejmować dodatkowe projekty czy np. mentoring nowego pracownika i w takich wypadkach jestem pewien, że jest możliwość rozmowy o podwyżce.
Dziś mieszkasz w Danii, powiedz jak wygląda codzienne życie? Mieszkasz w centrum czy na obrzeżach? Jak docierasz do pracy?
Mieszkam w Kopenhadze i dojazd do ścisłego centrum pociągiem zajmuje mi 10 minut, więc jest naprawdę fajnie. W Danii podobnie jak w Holandii wszyscy jeżdżą na rowerach. W pociągach co 2/3 wagon jest dedykowany właśnie dla rowerzystów. Z ciekawostek, to nie Amsterdam, a właśnie Kopenhaga ma najwięcej rowerów w przeliczeniu na osobę.
W Kopenhadze jest bardzo wiele startupów, które nie są jednak w ścisłym centrum, a w bardziej przystępnych cenowo dzielnicach. Gdy pracowałem, bo teraz nie mam na to czasu ze względu na pracę magisterską i kursy, moja firma była usytuowana właśnie w jednym z takich centrów, gdzie zazwyczaj znajduje się od kilku do kilkunastu startupów. Jeśli chodzi o pracę to w Danii, pomimo że ustawowo jest 25 dni urlopu, w praktyce często dostajemy 30, a tydzień pracy ma nie 40 a 37,5 godziny.
Komu poleciłbyś przeprowadzkę do Danii?
Dla mnie Dania jest ciekawym epizodem, ale nie planuje tutaj zostać na dłużej. Znam jednak wiele osób, które uważają, że Dania to jest właśnie to miejsce, gdzie chcą zostać. Co jest tutaj fajnego? Na pewno warto zwrócić uwagę na nastawienie ludzi. Są bardzo pozytywni, dużo się uśmiechają i nie narzekają. Standard życia jest wysoki i różnice między grupami społecznymi są znacznie mniejsze niż w większości Europy. Co więcej, nawet w Kopenhadze nie widać tego codziennego pośpiechu i ludzie nie tylko sprawiają wrażenie, ale są zrelaksowani. Jest to bardzo fajne i wręcz niespotykane w innych europejskich stolicach.
Bardzo lubimy rozmawiać z polskimi programistami pracującymi za granicą. Dlatego zapraszamy do przeczytania naszych wywiadów, w których developerzy opowiadają o tym, jak wygląda praca w różnych krajach Europy i nie tylko.
Zdjęcie główne artykułu pochodzi z pexels.com.